[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ten rodzaj złego ducha można wygnad tylko postem i modlitwą odrzekłksiądz, drobiąc chleb. Nie rozumiem.Nie wiem, co ksiądz przez to chce powiedzied. Mówię o nim,o Grappinie.Pan Jezus powiedział w Ewangelii, że można go pokonad jedynie modlitwą ipostem.Chciałem go wygnad, ale on kpi sobie ze mnie i oto, do czego doszło: jestemzmuszony żebrad o kawałek chleba u swoich dobrych parafian. Ależ ksiądz przesadza,księże proboszczu. Diabeł też przesadza odrzekł przytłumionym głosem ksiądzVianney.I tu otworzył swoje serce.Mówił o cierpieniach ostatnich tygodni, o zmartwieniu itrosce o nieszczęsną parafię, która, zdawało się, całkowicie zaprzedała się szatanowi.Mówił o gwałceniu niedzieli, o szaleoczych zabawach pod drzewami orzechowymi, oszyderczych śmiechach tancerzy, o pijackich burdach w oberżach, o wieczornicach nafermach, gdzie działy się rzeczy, których chrześcijanin nie śmie nazwad po imieniu. Ma ksiądz słusznośd odrzekł z powagą wójt. Swawolnie żyją ludzie w Ars,swawolnie.Już od dawna dzieją się te rzeczy we wsi.Muszę jednak dodad, że częstoobcy przychodzą do nas na te zabawy. Cała moja praca na nic odrzekł ksiądzVianney. Ja mogę się zamęczyd.Cóż z tego? Grappin jest mocniejszy ode mnie. Uczyłem się w katechizmie, że Pan Bóg jest mocniejszy od szatana odparłAntoni Mandy. Zresztą ksiądz myli się sądząc, że jego praca nie przynosi żadnychowoców.Ziarno rzucone przez księdza na powierzoną mu rolę zakiełkuje.Owszem, wwielu rodzinach już zakiełkowało. Jestem siewcą, który sieje na skalistym gruncie. , Ale wśród kamieni, księżeproboszczu, wśród skał wyrósł już niejeden piękny kłos.Dojrzałby go ksiądz, gdybysmutek nie przesłaniał mu oczu.Wielu już się opamiętało.W wielu domach zaczęto znówwspólnie odmawiad pacierz a matki lepiej pilnują dzieci.Ksiądz musi uzbroid się wcierpliwośd. W cierpliwośd, w cierpliwośd przerwał kapłan, załamując ręce. Jak jamogę byd cierpliwy, skoro tu chodzi o dusze nieśmiertelne? Jest ksiądz synem rolnika rzekł po chwili namysłu wójt. Ojciec księdza posiada winnicę, w której i ksiądzpracował.Zatem wie ksiądz dobrze, na czym polega praca winogrodnika.Trzeba się wieleprzez cały rok napracowad.Mimo to, gdy przyjdzie jesieo, zdaje się, że praca była88daremna.A jednak winogrodnik nie traci nadziei.Ufa, że przyszły rok będzie lepszy.Ażwreszcie Bóg pobłogosławi jego trud i winnica przyniesie plon stokrotny.Ksiądz też jestwinogrodnikiem, winogrodnikiem Bożym, i dlatego musi posiadad cierpliwośdwinogrodnika.Dla księdza też przyjdzie dzieo, który przyniesie obfite plony.Długo kapłan patrzył przed siebie.Potem podniósł oczy na wójta i rzekł: Dziękuję panu za dobre słowa.Równocześnie proszę nie zostawiad mnie samego.Dobrzyludzie powinni się łączyd, by pomóc mi odnieśd zwycięstwo nad złem w naszej parafii.Niech, więc mi pan pomaga, panie Antoni, niech mi pan pomaga.Był to w rzeczywistości krzyk rozpaczy, który przeniknął do głębi duszę wójta z Ars. Istnieje w parafii Bractwo Najświętszego Sakramentu rzekł po chwili zastanowieniaAntoni Mandy. Datuje się ono od 1727 roku, ale od czasu rewolucji poszło wzapomnienie.Jest jednak paru mężczyzn, którzy do niego na leżą.Należę ja, staryChaffangeon, Cinier, Fleury Trdve i paru jeszcze innych.A może by ksiądz spróbowałożywid to stare bractwo? %7łeby nasza parafia mogła ożyd duchowo, trzeba, aby mężczyznizgromadzili się wokół tabernakulum.Od mężczyzn powinno zacząd się nawróceniewioski.Ksiądz Vianney, który z rosnącą uwagą słuchał tych słów, z początku milczał,potem zaś wstał i uścisnął rękę wójtowi: Ma pan rację, ma pan rację.Od mężczyzn musi się zacząd odrodzenie parafii.Oczywiście, chcę ich zgromadzid wokół tabernakulum.Pomogą oni biednemuproboszczowi modlitwą i dobrym przykładem.Bractwo Najświętszego Sakramentu! Ksiądz zrobił parę kroków, potem zatrzymał się i ciągnął dalej: Bractwo NajświętszegoSakramentu! Dziękuję panu, panie wójcie! Pokrzepił pan nie tylko moje ciało, ale takżeducha.Tak jest, także ducha.Tego wieczoru ksiądz Vianney wrócił na plebanię pokrzepiony.Zanim jednakwszedł do domu, wstąpił do kościoła, uklęknął u stóp tabernakulum i poprosił BoskiegoMistrza o pomoc w zrealizowaniu planu, jaki podsunął mu parafianin.W najbliższą niedzielę powiedział o tym planie na kazaniu.Z początku zapisy dobractwa odbywały się powoli i sporadycznie.Stopniowo jednak liczba jego członkówwzrastała.Zobowiązywali się oni do odprawiania codziennej krótkiej adoracjiNajświętszego Sakramentu w kościele, o ile zajęcia im na to pozwalały.Czuwali także nadporządkiem w czasie nabożeostw kościelnych, spózniających się i zatrzymujących się wedrzwiach kościelnych ponaglali, aby wchodzili do kościoła, oraz przypominali, aby naprzyszłośd punktualnie przychodzili na Mszę świętą.Starali się też dawad dobry przykład.Przede wszystkim stary Chaffangeon okazał się pełnym gorliwości apostołem.Wdługie zimowe wieczory chodził po domach i zachęcał mężczyzn, by wstępowali dobractwa Wielu wyśmiewało się z niego i lżąc go, wyrzucało za drzwi, ale jego zabiegi niebyły zupełnie bezskuteczne.Twarz staruszka ożywiała się, gdy mógł donieśdproboszczowi o kolejnych sukcesach.89Z nadejściem wiosny ksiądz, Vianney zauważył, że rozpoczyna się również rozkwitparafii.Zamierzał tego roku bardzo uroczyście, z udziałem bractwa, obchodzid świętoBożego Ciała.Przygotowywał się do tego już długo naprzód.Powiększył liczbęministrantów.Włożył wiele starao, by ozdobid kościół, ponaprawiad i odnowidparamenty liturgiczne.Z dziedziczką udał się do Lyonu, by tam w sklepach zakupid nowe paramentykościelne.Lecz kiedy mu pokazywano bogato haftowane ornaty, nieodmiennie kręciłgłową stwierdzając: Nie, nie.Nie są one dośd piękne.Zaskoczeni tym sprzedawcyprzyglądali się wiejskiemu proboszczowi w wytartej sutannie i Annie des Garets, niemogąc ukryd zdumienia, że najpiękniejsze nawet rzeczy nie znajdowały łaski w oczachksiędza Vianneya.W koocu spośród wielu pięknych paramentów wybrał jedennajwspanialszy ornat, lecz aż podskoczył z przerażenia, gdy usłyszał bardzo wysoką cenę,podaną przez kupca.Jednakże dziedziczka wspaniałomyślnie otworzyła sakiewkę iuregulowała rachunek.U złotnika zaś kupili srebrną, masywną monstrancję z lunuląwysadzaną drogimi kamieniami.Bractwo Najświętszego Sakramentu zajęło sięprzybraniem ulicy i ołtarzy.Za zachętą członków tegoż bractwa kobiety uwiły wieoce iozdobiły domy kwiatami i flagami.Nadszedł wreszcie długo oczekiwany dzieo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]