[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gabeotworzył okiennice, dzięki czemu pomieszczenie wydawa-ło się całkiem przestronne.Blask lampy butanowej oświe-tlał galeryjkę otaczającą wieżę.Zanim zapadły ciemności,Stephanie mogła jeszcze spojrzeć przez barierkę na ziemięw dole.Gabe kończył pompowanie jednego materaca i zabierałsię za drugi.- Kiedy tylko kupiłem ranczo, wyremontowałem straż-nicę i wyposażyłem w niezbędne rzeczy.Mogą się tuschronić kowboje, jeśli zaskoczy ich burza.- A dla chłopców wyprawa z noclegiem jest nagrodą zadobre zachowanie.Niektórzy z nich przyjeżdżają tutaj codragi tydzień.Kiedy patrzyła z wieży, gwiazdziste niebo wyglądałojak czarny aksamit obsypany diamentami.- Myślałam właśnie, jaką wspaniałą kryjówkę zrobiłabym tu jako mała dziewczynka.SR- Wspanialszą niż jacht twojego taty? - W jego głosiepojawiła się ostra nuta.Była to pierwsza oznaka napięciaod czasu, gdy zostawili nowo narodzonego byczka, przyktórym spędziła najpiękniejszą godzinę w swoim życiu.Wiedziała, że pamięć o tej cudownej fizycznej bliskościbędzie przechowywać w sercu jak najcenniejszy skarb.Trudno porównywać te dwa miejsca.Jacht to po prostudom na wodzie, niewiele tam miejsca na wyobraznię.Tuna górze można się wcielić w tysiące postaci.- Kim mamy być dzisiaj? - zadrwił.Ośmielona intymnąatmosferą wieczoru odparła:Może bandą Piotrusia Pana? Gabe zaśmiał się cicho.- Czy w przyszłości chciałabyś mieć dzieci? Nie mó-wiliśmy o tym w trakcie naszego małżeństwa.Nie zdawał sobie sprawy, jak okrutne było to pytanie.Przysiadła na pryczy i zaczęła ściągać buty.- Jeśli trafię na właściwego mężczyznę, chciałabymmieć siedmioro lub ośmioro.- Aż tyle!- Może trochę przesadziłam, ale pamiętaj, że byłam je-dynaczką.Mama ciągle musiała sprowadzać mi koleżanki.Nawet nie wyobrażasz sobie, jak zazdrościłam tobie i two-im braciom.Wam niepotrzebne było niczyje towarzystwo,mieliście siebie nawzajem.Nawet kiedy chorowaliście, towszyscy razem.- Tego mi lepiej nie przypominaj.- Podał jej napompo-wany materac.- Muszę cię jednak uprzedzić, że PierwszaDama z siedmiorgiem lub ośmiorgiem dzieci stałaby sięsensacją tysiąclecia.SR- No, nie! Gabe był chyba jeszcze gorszy niż jego oj-ciec.Ze złości odparowała:- Na pewno, szczególnie, gdybym zażądała zmianymiejsca zamieszkania.- Mówiłaś chyba, że Biały Dom to marzenie każdejdziewczyny.- Tak, jeśli chce się przyjmować dygnitarzy, a nie wy-chowywać dzieci.Jedna walka na poduszki i pokój Lin-colna byłby w ruinie.A w ogóle dzieci potrzebują przytul-nego domu.Czy mówiłam ci kiedykolwiek, jak nie cier-piałam domu rodziców? Był zdecydowanie za duży dlatrojga ludzi.Mój apartament śmiertelnie mnie przerażał.Całymi latami brałam swoją kołdrę i kładłam się poddrzwiami sypialni rodziców, jeśli tylko byli w domu.Nig-dy się o tym nie dowiedzieli.- Stephanie.- szepnął z niedowierzaniem.- Sam więc widzisz.- Zaśmiała się gorzko.- Trafiła cisię kartka z pamiętnika bogatej panny z Newport.Tyle żepanna już dorosła.- Ale nadal boi się spać sama w pokoju - mruknął.-Czemu nigdy mi o tym nie powiedziałaś?- %7łebyś sobie pomyślał, że chcę ci wskoczyć do łóżka?- Pytanie zabrzmiało gromko w czystym nocnym powie-trzu.- Gabe, wyrosłam z tych strachów, od kiedy poszłamna studia.- Nie sądzę.Gdyby tak było, korzystałabyś teraz z za-służonych wakacji.- Podał jej koce.- To co innego.- Ułożyła się na materacu i podciągnęłakoce pod brodę.- Zwiat powinno się zwiedzać z ukochanąosobą.SRKręcił się jeszcze przez chwilę, porządkując rzeczy, wkońcu wyłączył lampę.- Zgadzam się z tobą - powiedział, po czym wyciągnąłsię na posłaniu obok.Jeszcze nigdy nie spali tak bliskosiebie.Myślała nad jego odpowiedzią, wyobrażając sobie, jakbierze ją w ramiona na paryskiej mansardzie, gdy naglerozległ się żałosny okrzyk.- Co to? - Stephanie poderwała się na pryczy.- Kojot.Tutaj nam nic nie grozi.- Wiem.Gabe?- Tak?- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś.Wiem, że nie takibył plan, ale ja za nic nie chciałabym tego stracić.Czymogę ci zadać jedno pytanie?- Strzelaj.Znowu go zdenerwuje, ale nie zaśnie, póki nie usłyszyodpowiedzi.- Czy zamierzasz powiedzieć Clayowi, że go zdradziłam? Nie mam nic przeciwko temu - zapewniła pośpiesz-nie.- Zrobisz to, co uznasz za najlepsze.Chcę tylko wie-dzieć, czego się spodziewać, gdy go znów spotkam.- Nie chcę nic przed nim ukrywać.Wstrzymała oddech.- Czyli Clay może zwrócić się przeciwko mnie.- Prawdopodobnie tak będzie.Jednak jego gniew nigdynie trwa długo.- Wyjeżdżam za tydzień, więc to sprawa dyskusyjna.- Stephanie, jeśli będzie sprawiał ci jakieś kłopoty, chcęo tym wiedzieć.Czy to jasne?- Oczywiście.SR- Wiesz już, gdzie będziesz szukać pracy?- Pewno w Kalispell.Hayden obiecał, że przyjmie mniena pół etatu do sklepu, jeśli praca w stajni nie wypali.Alenie będę przyjeżdżać na ranczo.Kiedy już ożenisz się zmatką Claya, żadne z nich nie musi wiedzieć, że mieszkamw pobliżu.- Nie mówiłem przecież, że się z nią ożenię! - przerwałjej szorstko.- Co go tak rozzłościło? - zastanowiła się w duchu Ste-phanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]