[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To bardzo stara odmiana.- Ruszył dalej, mijając kilka innych niskich krzewów, po czym zatrzymał się przed jednym, wyższym i o bardziej wydłużonych liściach.- A tu róża damasceńska, przywieziona do Brytanii z Persji.Kate pochyliła się, by poszukać kwiatów, ale spotkało ją rozczarowanie.Wyprostowała się, gdy zauważyła, że Kit stanął blisko za nią.Czuła jegooddech, rozwiewający jej włosy na karku.Zesztywniała.Serce waliło jej jak młotem.Od barków po biodra i udaczuła mrowienie, świadoma jego bliskości.- Gdy w dalekiej przyszłości pewnego ranka zasiądzie pani przy toaletce.-szkocki akcent przypominał niskie mruczenie, drążące jej myśli i pieszczotliwe -.i nałoży trochę zapachu tutaj - dotknął z boku jej szyi, a ona straciła oddech od kaszlu czy westchnienia, sama nie wiedziała - albo tutaj - koniuszki jego palców prześliznęły się w górę szyi i z lekkością babiego lata pogładzi-106ły wrażliwą skórę za uchem - proszę pamiętać o różach tysiącami składanych w ofierze dla wydobycia ich aromatu i użalić się nad ich śmiercią.Nie powinien tak czynić, a ona nie powinna mu na to pozwolić.Niestety,nie była zdolna do poruszenia się.Czuła zagrożenie wibrujące tuż nad powierzchnią jej skóry.Przysunął bliżej twarz, jego wargi zawisły tuż nad jej szyją.Zadrżała i zachwiała się ku niemu.- Ale czyż nie taka jest kolej rzeczy? - szepnął, co sprawiło, że usta musnęły jej kark.- Świat musi poświęcać piękno dla piękna.Wstrzymała oddech, czekając, by ją pocałował.Nie zrobił tego.Czuła łaskotanie jego uśmiechu w miejscu, gdzie szyja spotyka się z barkiem.Nagle ku jej rozczarowaniu podniósł głowę, stanął u jej boku i znów ujął ją podrękę.Ruszył naprzód, a ona dała się prowadzić, bardzo zmieszana, z trudemchwytając oddech.Pewnym krokiem poprowadził ją w boczną alejkę, a stamtąd ku kępie krzewów tak wysokich jak ona o srebrnozielonych liściach upstrzonych jaskrawymi owocami w kolorze persymony.- Rosa alba - objaśniał rzeczowo, jakby przed chwilą wcale jej nie dotykał, jakby nie przystała na tę pieszczotę, wyczekując czegoś więcej.- Prawdopodobnie przywieziona przez Rzymian.Jej kwiaty są, jak się pani domyśla, przede wszystkim białe.Ta szczególna odmiana to alba semiplena,historycznie uważana za białą różę Yorków.To jednak, co najlepsze, zostawiłem na koniec.Wziął ją za rękę i pociągnął pod niewielką kratkę, porośniętą gęstwą zielonych liści.Po drugiej stronie wąska kręta ścieżka zaprowadziła ich do miejsca, gdzie liście krzewów wydawały się gładsze i bardziej lśniące.Nad nimi szklane szybki ociekały wilgocią, jakby ten gąszcz zamieszkiwała jakaś oddychająca istota.Błotnisty zapach wilgotnej ziemi ustępował innej woni: nie korzennej, goździkowej znanych jej róż, lecz słodszemu i ostrzejszemu aromatowi.Kit zatrzymał się nagle i popatrzył na nią z uśmiechem, lekko ściskając zaramiona.Potem okręcił ją, energicznie odwracając tyłem do siebie, i zasłonił jej oczy dłońmi.Zbita z tropu wyciągnęła przed siebie ręce.- Jeszcze chwilę-powiedział.Naparł na nią własnym ciałem, prowadząc we właściwym kierunku.Nieodsłonił jej oczu, zmuszając, by albo szła naprzód, albo ścierpiała intymność dotknięcia jego ud.Napięcie dławiło ją w gardle, a jednocześnie innego rodzaju napięcie rozlało się w jej lędźwiach, jakby na pół zapomniane skurcze pożądania powoli budziły się z uśpienia.Trwało to parę sekund, które zdawały się godzinami.Nawet przez jegokoszulę czuła gorąco, jakim promieniował, czuła każdy ze smukłych palców107zasłaniających jej oczy, jego ciało ocierające się o jej spódnicę.Ze wstydem uświadomiła sobie, że szuka dowodu jego pożądania zbudzonego przez tenkontakt, a nawet, co było jeszcze bardziej poniżające, doznała niezaprzeczalnego kobiecego triumfu, kiedy wyczuła, jak jest podniecony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]