[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Peretti posłał mi jedno z tych złośliwych, obłudnych spojrzeń, którymi obdarzał mniena sali sądowej.- Owszem - powiedział.- Znamy się.Oskarżałem pańskiego przyjaciela o wystawianieczeków bez pokrycia.80SRROZDZIAA DZIEWITYKiedy odjeżdżałem spod domu, wydawało mi się, że całe otoczenie - drzewa, niebo,pola - trzęsie się ze śmiechu, widząc moje zmieszanie.Dziewczyna nadeszła akurat wmomencie, w którym Peretti wspomniał o mojej przeszłości.Dostrzegłem na jej twarzywyraz zaskoczenia, którego miejsce szybko zajęło lekceważenie.Kaleb miał tyle przyzwoitości, by się odwrócić.Nadal budzę się czasem w środkunocy, drżąc na wspomnienie okoliczności mojego bankructwa.Człowiek, który przez całeżycie był otoczony pieniędzmi, żyje w szczególnym świecie.Zaczyna wierzyć, że ma do nichprawo.Wydaje mu się nie do pomyślenia, że ktoś odmówi mu pomocy lub że nie ma jakiegośwyjścia z sytuacji.Mój przypadek wyglądał podobnie.W czasie długiej podróży po kraju,podczas której chciałem zapomnieć o przeszłości, zapomnieć o upokarzającej rozmowie zdyrektorem banku, nadal wystawiałem czeki.Rozsądek mówił mi, że musi istnieć jakiś koniec.Ale w pewien sposób nadalwierzyłem, że jestem przedstawicielem szczególnego gatunku ludzi i że coś - jakieś deus exmachina - wkroczy na scenę i uratuje mnie.Ku mojemu zaskoczeniu na scenę wkroczyli niedrobni wierzyciele, po których spodziewałem się donosu na policję, lecz moja kuzynkaDaffy, która pożyczyła mi pięć tysięcy dolarów pod zastaw opiewającego na tę sumę czeku.Jeśli masz zamiar kogoś okradać, okradaj biednych.Oni się tego spodziewają.Okradanie bogatych jest zajęciem bardzo niebezpiecznym.Daffy zawiadomiła policję, gdy tylko jej bank odrzucił mój czek.Oczywiście jej reakcja byłausprawiedliwiona.Ale z zainteresowaniem obserwowałem święte oburzenie, z jakimwłóczyła mnie po sądach.W końcu uratowała mnie Prune - matka Daffy.Dowiedziałem sięod innych członków rodziny o straszliwej awanturze, jaka wybuchła w domu Prune naMaiden Lane, kiedy Daffy usłyszała, że jej matka postanowiła wkroczyć w ostatniej chwili iocalić moją skórę.Daffy powoływała się na odpowiedzialność wobec społeczeństwa iwytaczała sto innych argumentów, które musiały brzmieć w jej ustach nieco dziwnie,zważywszy że ona sama w wieku trzydziestu siedmiu lat rozstała się już z dwoma mężami,straciła prawo do opieki nad dzieckiem i spędzała większość czasu na obmyślaniu sposobówuzyskania kontroli nad pieniędzmi matki.Odmówiła kategorycznie wycofania oskarżeń.Prune posłała po mnie.W tym okresie przenosiłem się już z miejsca na miejsce,nocując u różnych przyjaciół, z których oczu przebijało współczucie.Co gorsza, nie miałempieniędzy.Przekazywali mnie sobie z rąk do rąk jak jakiś relikt, jak ostrzeżenie przed tym, comoże się kiedyś przytrafić któremuś z nich.Kiedy Prune mnie odnalazła, byłem bliskirozpaczy.Nie dość, że zbankrutowałem i zostałem aresztowany na polecenie Daffy, to wdodatku odkryłem, że nie mogę liczyć na jakąkolwiek posadę.Nie dlatego, że byłem bankru-tem.Po prostu w ciągu wszystkich tych lat nikt nie powiedział mi, że powinienem pracować.81SRZakładałem, że zatrudnienie zapewni mi moja pozycja społeczna.Ale teraz, kiedy dzwoniłemdo różnych osób pytając, czy mogłyby mi pomóc w znalezieniu posady, zawszeotrzymywałem tę samą odpowiedz.Nie wiedzą o żadnym wolnym stanowisku, ale gdy tylkousłyszą o czymś, co odpowiadałoby moim kwalifikacjom, dadzą mi znać.Na tym siękończyło.Prune znalazła mnie po trzech dniach poszukiwań.Pojechałem prosto na Penn Station iwsiadłem w popołudniowy pociąg do Hampton.Była to długa, trwająca trzy i pół godzinypodróż.Kiedy wysiadłem, na peronie czekała na mnie Prune.- Nie bój się, Ben - powiedziała, gdy samochód ruszył spod stacji.Sama go prowadziła.Wiodła teraz spokojniejsze życie.- Narobiłem okropnego zamieszania, Prune - przyznałem.- No cóż - westchnęła patrząc przez okno na znikający pociąg, unoszący w mrok swojetylne światła - tak czy owak mamy teraz wspólnego wroga.- Daffy - odgadłem.Nawet w półmroku widać było na jej twarzy bolesne znużenie, mające swe zródło wciągnącym się przez całe życie sporze z własną córką.- Zdarzało mi się traktować ludzi bardzo zle - wyznała.- Nieprawda, Prune - powiedziałem z westchnieniem i położyłem dłoń na jej ręce.-Niektórzy ludzie po prostu nie potrafią postępować mądrzej.Nikt im nigdy nie powiedział, żepowinni wydorośleć.Nadal czekała mnie rozprawa sądowa.Miałem odpowiadać za oszustwo, o któreoskarżyła mnie Daffy.Prune wstawiła się za mną u sędziego, proponując, że wyrówna straty izagwarantuje moje nienaganne postępowanie.Powiedziała, że da mi posadę w swojej ga-zecie.Sędzia uznał mnie winnym, ale ponieważ Prune zadeklarowała zwrot wyłudzonejsumy, dał mi wyrok z zawieszeniem.Przekazał mnie pod nadzór Prune.W momencieogłaszania wyroku Peretti był ponury jak chmura gradowa.Daphne wyszła z sali sądowej iod tej pory nie odezwała się do matki.Następnego ranka rozpocząłem pracę w gazecie.Magda protestowała przeciwkonepotyzmowi, ale ja nie miałem żadnego wyboru i odkryłem z zaskoczeniem, że interesujemnie dziennikarstwo polegające na poszukiwaniu faktów.Nieczęsto miałem okazję je upra-wiać.Ale od czasu do czasu pojawiał się temat wymagający śledzenia krok za krokiemróżnych wątków i wyciągania wniosków.Zauważyłem, że lubię składać z takich kawałkówpełny obraz sprawy.Czułem się tak, jakbym przeżył pierwsze czterdzieści lat we mgle.Jak-bym żył w całkowicie fałszywym środowisku i otrzymał drugą szansę odkrycia istoty świata.W każdym artykule, wymagającym dociekliwości reportera, pojawiały się co najmniej dwiewersje, czasem znacznie więcej.Każda z nich mogła być absolutnie przekonująca.Dopiero82SRoddzieliwszy subiektywizm, egoizm i kontekst społeczny każdej z interpretacji przebieguwypadków, można było w końcu ujrzeć zamazany obraz tego, co się naprawdę wydarzyło.Kiedy Harry powrócił, widywałem go na odległość.Myśląc o tym teraz dochodzę downiosku, że byłem w takiej sytuacji jak niegdyś on, kiedy stojąc na ulicy patrzył na mnie i naTracy.Przyjechał wielkim, srebrnym kabrioletem marki Mercedes.Rzucał się w oczy.Jegopowrót wzbudził powszechne zainteresowanie.Matka Harry'ego wyjechała z Hampton iosiadła gdzieś w głębi wyspy, ale było tu wielu ludzi, którzy pamiętali go z czasów młodości.Początkowo mieszkańcy miasteczka wyrobili mu opinię bohatera.Magda chciała mi zlecićnapisanie poświęconego mu artykułu, ale w końcu postanowiła - według jej własnegookreślenia - zająć się tym sama".Artykuł, który w rezultacie powstał, był laurką, pomijającąniemal zupełnie tajemniczą przeszłość Harry'ego po powrocie z Wietnamu, czyli okres, któryspędził na Florydzie.Magda zamieściła fotografię Harry'ego na pierwszej stronie, ale wredakcji była zadziwiająco powściągliwa w opiniach na temat powrotu Harry'ego Boetchnera.- Jaki on jest? - spytałem ją w końcu.- Inny.- To było wszystko, co udało mi się z niej wyciągnąć.Dopiero w kilka miesięcy pózniej Harry zatrzymał mnie na głównej ulicy i zaczął zemną rozmawiać tak, jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi.W tym okresie wiadomo już było,na czym polegają jego interesy.Zaczął wykupywać ziemie leżące na północ od autostrady iwszystkim dyskusjom na jego temat towarzyszyła aura podejrzliwości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]