[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet jego własne żony zaniepokoiły się i zaczęłytrochę narzekać, ale nikt nie zwracał uwagi na to, co mówią te leniwe baby.Odniepamiętnych czasów liści dachowca było aż za wiele.Ale zachłanny wódzzagarnął w końcu tyle ziemi, że nawet starszych plemienia ogarnął niepokój.Leczwódz po prostu ich przekupił siekierami, tkaninami i garnkami, które miał odbiałych z wybrzeża.W czasie pory deszczowej nadciągnęła straszna burza i zerwała dachy zwszystkich chat w wiosce, a wtedy ludzie stwierdzili ze zgrozą, że już nigdzie niema dachowca.Wszędzie tam, gdzie pienił się od dawien dawna, wyrósł maniok.Proso.Orzeszki ziemne.Przez sześć miesięcy niebiosa i wiatry nękały lud Olinków.Zciany ulepione zbłota rozpadały się, kłute deszczem niby grotami dzid.Wiały tak wściekłe wichry,że kamienie wypadały ze ścian prosto w garnki z jedzeniem.Potem z nieba zaczęłyspadać zimne kamyki w kształcie pulpetów z prosa, godząc w mężczyzn, kobiety idzieci bez żadnej różnicy.Wszyscy przeziębiali się i gorączkowali.Najpierwzaczęły chorować dzieci, potem rodzice.Wioska stopniowo wymierała.Nim poradeszczowa dobiegła końca, połowy plemienia nie było już na świecie.Ludzie modlili się do bogów i z niecierpliwością czekali nastania porysuchej.Gdy tylko deszcz przestał padać, pospieszyli tam, gdzie niegdyś pienił siędachowiec, żeby poszukać jego starych korzeni.Ale z nieprzeliczonego gąszczuocalało zaledwie kilka roślin.Minęło pięć lat, zanim dachowiec znów zacząłrosnąć w obfitości.Przez ten czas wielu wieśniaków umarło.Wielu porzuciłorodzinne strony i nigdy nie wróciło.Wielu zjadły zwierzęta.Bardzo wieluzachorowało.Wodzowi oddano wszystkie narzędzia kupione od białych i raz nazawsze przepędzono go z wioski.Jego żony oddano innym mężczyznom.Dzień, w którym wszystkie chaty znów pokryły się liśćmi dachowca,wieśniacy uczcili śpiewem, tańcami i opowiadaniem tej historii.Odtąd właśniedachowcowi oddają największą cześć.Opowieść dobiegła końca, a ja spojrzałam przed siebie i ponad głowamidzieci zobaczyłam, że jakiś brunatny i kolczasty twór, wielki jak cała izba, sunie wnaszą stronę, poruszany tuzinem nóg stąpających wolno i ostrożnie.Kiedy dotarłdo baldachimu, pod którym siedzieliśmy, okazało się, że to prezent dla nas.Był tonasz dach.Gdy tak się zbliżał, ludzie bili przed nim pokłony.Ten biały misjonarz, co był tu przed wami, nie pozwolił nam odprawić tejceremonii, powiedział Joseph.Ale Olinkowie bardzo lubią ten rytuał.Wiemy, żedachowiec to nie Jezus Chrystus, ale czy na swój skromny sposób nie jest onjednak bogiem?Siedzieliśmy więc, Celio, twarzą w twarz z bogiem Olinków.Byłamzmęczona, senna i objedzona potrawką z kurcząt z fistaszkami, a w uszach wciążjeszcze mi dzwięczały te ich pieśni, więc to, co mówił Joseph, wydawało mi sięcałkiem rozsądne.Ciekawa jestem, co sobie o tym wszystkim pomyślisz?Przesyłam ucałowania.Twoja siostraNettieDroga Celio!Już dawno nie miałam czasu pisać.Chociaż właściwie bez przerwy do ciebiepiszę - cokolwiek bym akurat robiła.Droga Celio, mówię sobie po cichu wpołowie nieszporów, o północy, przy garnkach, droga, droga Celio.I wyobrażamsobie, że moje listy jednak do ciebie docierają, a ty mi odpisujesz: Droga Nettie,tak a tak mi się żyje.Wstajemy o piątej rano, na śniadanie jemy tylko zupę z prosa i owoce i zarazzaczynamy pierwsze lekcje.Uczymy dzieci angielskiego, czytania, pisania,historii, geografii, arytmetyki, no i opowiadamy im o zdarzeniach z biblii.Ojedenastej przerwa na lunch i różne domowe zajęcia.Od pierwszej do czwartej jesttak gorąco, że nie sposób się ruszyć, ale niektóre matki siedzą w cieniu chat i szyją.O czwartej uczymy starsze dzieci, a wieczorem jesteśmy do dyspozycji dorosłych.Niektóre spośród starszych dzieci są już przyzwyczajone do tego, że chodzą doszkoły misyjnej, ale dla młodszych to jeszcze nowość.Matki czasem ciągną je tuprzemocą, a maluchy drą się i wierzgają.Sami chłopcy.Olivia jest jedynądziewczynką w całej szkole.Olinkowie uważają, że dziewczynkom niepotrzebne jest wykształcenie.Kiedy spytałam jedną z matek, czemu tak sądzą, odpowiedziała: Dziewczyna dlasiebie jest nikim; dopiero dla męża może stać się kimś.A kim? - spytałam.Jak to, kim? - zdziwiła się.Matką jego dzieci.Ale ja nie jestem matką niczyich dzieci, odparłam, a mimo to jestem kimś.Nikim wielkim, powiedziała wieśniaczka.Wyrobnicą misjonarzy.Owszem, nawet mi się nie śniło, że podołałabym tak ciężkiej pracy jak ta,która tutaj na mnie spada.Rzeczywiście zamiatam klasy w szkole i sprzątam pomszy, ale wcale się nie czuję jak wyrobnica.Zdziwiłam się, że ta kobieta o chrześcijańskim imieniu Catherine w tensposób mnie widzi.Córeczka Catherine ma na imię Tashi i po lekcjach bawi się z Olivią.Zewszystkich chłopców tylko Adam odzywa się w szkole do Olivii.Nie są dla niejniedobrzy, ale.jak by to powiedzieć? Spotykają ją przy chłopięcych zajęciach,więc jej po prostu nie dostrzegają.Ale nic się nie bój, Celio, Olivia odziedziczyłatwój upór i przenikliwość.Jest bardziej pojętna niż wszyscy chłopcy razem wzięci,nie wykluczając Adama.Spytała, czemu Tashi nie może chodzić do szkoły.Kiedy wyjaśniłam, żeOlinkowie są przeciwni temu, żeby dziewczynki się uczyły, odpowiedziała minatychmiast: Są tacy sami jak ci biali w naszych stronach, co nie chcą, żebykolorowi się uczyli.Bardzo jest bystra, Celio.Pod koniec dnia, kiedy Tashi zrobi już u siebie wdomu, co jej matka każe, i może się na chwilę wyrwać, Olivia zaszywa się z nią wmojej chacie i uczy ją wszystkiego, czego sama nauczyła się w szkole.Dla OliviiAfryka to Tashi i nic więcej.Ta Afryka, którą sobie wymarzyła i do którejprzyjechała rozpromieniona.Cała reszta sprawia jej same trudności.Chociażby takie owady.Po każdym ukąszeniu nie wiadomo dlaczego zostajejej głęboki, cieknący ropień.Po nocach zle sypia, bo ją przerażają leśne odgłosy.Ztrudem przyzwyczaja się do tutejszego jedzenia, które jest wprawdzie posilne, aleprzeważnie byle jak przyrządzone.Wieśniaczki gotują dla nas na zmianę, a niewszystkie są równie schludne i sumienne.Olivia choruje za każdym razem, kiedyzje potrawę ugotowaną przez którąś z żon wodza.Samuel sądzi, że może to winawody: żony wodza czerpią ją z osobnego strumienia.Jest przejrzysta nawet wporze suchej.Ale nikomu z nas oprócz Olivii ta woda nie szkodzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]