[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zastanowił się, po czym do-dał: - Minęło jednak wiele czasu, od kiedy rozmawiałem z innymbratem.Zaraz po powrocie tutaj czasem spotykałem innych członkówZakonu i mówiliśmy o tym, żeby się zebrać choćby po to, żeby przy-pomnieć sobie nasze obrzędy, nawet jeśli było nas za mało, żeby od-prawić ceremonię.Takie bractwo jak nasze, polegające na swej pamięci,w której przechowujemy słowa i zdania, musi stale je powtarzać.przy-najmniej ich treść.Większość z nas przez te lata zdołała utrzymać kontakt przynajmniej z jednym z braci, żeby przypominać sobie za-sady wiary.Przez jakiś czas towarzyszył mi rycerz Filip de Mansur.Walczyliśmy razem, aż został zabity w potyczce na drodze do Jafy,niemal rok po moim powrocie tutaj.Od tej pory nie zrobiłem nic.I wkrótce zacząłem tracić złudzenia.Jednak trzeba rozważyć jeszczecoś.Umiem czytać i pisać.jestem tu jednym z niewielu, którzy topotrafią.tak więc nauka i powtarzanie słów przychodzą mi łatwiejniż innym.I tak jak ci mówiłem, z początku próbowaliśmy się zbieraćco jakiś czas.Równie dobrze jak ja wiesz, jak to jest z prywatnymisprawami, kiedy masz obowiązki i służbę podczas wojny.Wszyscy sięznaliśmy, zanim papież wezwał do wojny.Jednak potem przybyliśmydo Zamorza z naszymi panami lennymi, co uniemożliwiało nam bliż-sze kontakty.A ponadto ludzie umierali, tak więc z początkowychkilku tuzinów wkrótce pozostał tylko jeden i wciąż przychodziły ra-porty, że ten czy ów padł w bitwie lub umarł z powodu jednej z plaglub chorób, jakie tu szaleją.Saint-Omer uważnie mu się przyglądał, gdy de Payns siedział zespuszczoną głową, masując nasadę nosa kciukiem i wskazującym pal-cem.Po chwili Hugon znów się wyprostował i dokończył opowieść.- Potem, przez pewien czas, pojawiały się nowe twarze, ochoczymłodzi ludzie żądni sławy, o błyszczących oczach i obłażących zeskóry, opalonych twarzach, którzy przybywali z Francji i ściskali dło-nie każdemu, dopóki nie uzyskali właściwej odpowiedzi.Ci zawszechcieli się spotykać ze starszymi braćmi i przekazywać wieści z domu.Raz prawie nam się udało zebrać w dziewięciu, lecz w wyznaczonymdniu jakaś karawana została zaatakowana trzy mile od naszego miej-sca spotkania i przez całą noc przetrząsaliśmy pustynię i odbijaliśmyzakładników.- Na to wspomnienie Hugon zmrużył oczy.- W tam-tych czasach bracia zawsze przychodzili do mnie, ilekroć znalezli sięblisko mojego obozu, lub, jeśli usłyszałem, że któryś z nich przebywaw pobliżu, posyłałem Arlona, żeby go odszukał i umówił na sekret-ne spotkanie.Mogłem tak robić jedynie z tymi braćmi, których zna-łem osobiście.Inni przybywający tutaj nie umieli do mnie dotrzeć,a ja nie miałem pojęcia, kim są.W ten sposób powoli pogrążyłem sięw milczeniu, nawet wobec moich braci i samego Zakonu.Wiem, żeto naganne.Może nawet niewybaczalne, ale nie mogę podać innegowytłumaczenia poza egoizmem. Saint-Omer zerkał na Hugona spod zmarszczonych brwi.- Tak, choć niektórzy mogą to uznać za upór.- Te karcące słowabyły jednak wypowiedziane łagodnym tonem.De Payns skinął głową.- Owszem.To prawda.A co z tobą? Kiedy ostatnio miałeś do czy-nienia z Zakonem?Saint-Omer zerknął przez ramię, upewniając się, że wciąż są samiprzy płonącym ognisku.- Pięć lat temu i chodziło o ciebie, przyjacielu.Wiozłem dla ciebieinstrukcje z Amiens, kiedy wpadłem w ręce Turków.- Dla mnie, z Amiens? Nie znam tam nikogo.- Znałeś mnie.- Poza tobą.Kto jeszcze mógł do mnie stamtąd pisać?- Zakon.List był od samego seneszala, Jeana Toussainta z Amiens,drugiego w hierarchii po wielkim mistrzu.- Toussaint pisał do mnie? Dlaczego? Czego mógł ode mniechcieć?- Najwyrazniej wielu rzeczy, sądząc po grubości listu.Niestetystraciłem go, kiedy nasz statek zatonął.- Straciłeś go.- De Payns siedział, mrugając, a potem kiwnąłgłową.- No tak, oczywiście.Straciłeś wszystko oprócz życia, dziękiBogu.I nie domyślasz się, co było w tym liście?- Nie.Jakże mógłbym? Tak jak ty, umiem czytać i pisać, leczten list nie był do mnie.Zakon zaproponował, żebym dołączył dociebie, jako twój przyjaciel, i przy okazji dostarczył ci ten list.Niezastanawiałem się nad tym, tak samo jak wtedy, kiedy mam ocho-tę się podrapać.Wiedziałem, że przeczytasz go, gdy się spotkamy,i jeśli zechcesz powiedzieć mi, co w nim było, będzie to oznaczało, żestarszyzna chciała, żebym o tym wiedział.Ale zastanawiając się nadjego zawartością przed doręczeniem, podczas długich nocy samotnejpodróży mógłbym odczuć pokusę, żeby go otworzyć, łamiąc śluby.No cóż, ponieważ minęło kilka lat, zakładam, że nasi bracia w domudowiedzieli się, iż nie przybyłem do Zamorza, i albo zrezygnowali zeswych planów względem ciebie, albo zlecili je innej osobie.Czy w tymczasie nie miałeś od nich żadnych wieści?-Ani słowa, w mowie czy piśmie.To naprawdę dziwne, ponie-waż opuściłeś Amiens ponad rok przed wyjazdem hrabiego Hugona z Szampanii.Przybył tu dwa, prawie trzy lata temu i pozostał niemalrok.Przez większość tego czasu pełniłem służbę w Edessie, ale widzia-łem się z nim kilkakrotnie, choć krótko.Nic mi nie wspominał o tym,że wysłano do mnie jakiś list.Nic nie wiedział także o twoich przej-ściach.Nigdy nie wymienił twojego imienia, a przecież rozmawiali-byśmy o twoim zniknięciu jako członka Zakonu, gdyby hrabia cośo nim wiedział.- Hugon zmarszczył brwi.-To bardzo dziwne, gdyżhrabia zasiada w Najwyższej Radzie, więc chyba powinien wiedziećo wszystkim, co mnie dotyczy.Saint-Omer machnął ręką.- Wcale nie, Hugonie.Rada mogła nie widzieć potrzeby informo-wania kogokolwiek innego o tym, czego żądała od ciebie rok wcze-śniej.W każdym razie nie mamy pojęcia, jakie wydano ci polecenia.Może jednak byłoby dobrze, gdybyś teraz ich zawiadomił, że znówjesteś osiągalny.- Zrobię to, możesz być tego pewny.Lucien de Troyes jutro wracado Szampanii, a tam zda sprawę bezpośrednio hrabiemu Hugonowi,jako jego przedstawiciel.Zaraz go poszukam i powiem mu, co odciebie usłyszałem, więc zaniesie wiadomość o nas obu.- Jest jednym z nas?- Oczywiście, inaczej nie powierzyłbym mu żadnych wieści.Jestode mnie dwa lata dłużej w Zakonie, ale pochodzi z regionu Argonne,więc mogłeś nigdy go nie spotkać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
    § Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
    Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
    Chuck Wendig [Double Dead 01] Double Dead [Tomes of the Dead]
    Roberts Nora Miłoœć na deser 01 Miłoœć na deser
    § Rudnicka Olga (01) Zacisze 13 Zacisze 13
    Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
    11
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • whatsername.htw.pl