[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dokądchce pan lecieć?Mr.Phillips uśmiechnął się z satysfakcją.- Do Disneylandu, oczywiście! Dokładniejmówiąc, do Disney World.Gdyby nawet Nicole dotychczas nie nabrałatakiego przekonania, obecnie nie pozostawało jejjuż nic innego, jak uznać, że terrorysta oszalał.- A co z łodzią podwodną? O czym pan mówi?Mr.Phillips rozluznił krawat i rozpiął górnyguzik eleganckiej koszuli.Gdy rozchyliłkołnierzyk, pod spodem Nicole ujrzała inny strój:tanią, ozdobioną jaskrawym niebiesko-różowo-zielonym wzorem hawajską koszulę.Mężczyzna zdjął marynarkę i wyplątał się z białej koszuli.- Przebrałem się za turystę - stwierdził i uniósłbrwi, jak gdyby w oczekiwaniu wyrazów podziwudla własnego geniuszu.- Mam również szorty wkratkę, pozwoli pani jednak, że spodni pozbędę sięw mniej krępującym momencie.Zmigłowiec, nie zwalniając, mknął naspotkanie półwyspu.W porannej mgiełce liniabrzegowa rysowała się przed nimi rozmytą,zielonobrunatną linią.- Ale.Dlaczego właśnie Disney World? -zapytała Nicole, wciąż zaskoczona.Mr.Phillips zatarł ręce i rozpiął hawajskąkoszulę, żeby łatwiej mu się oddychało.Musiał siędobrze czuć, udając turystę w niezobowiązującymstroju.- To rzeczywiście sprytne - przyznał.-Wszyscy będą przeszukiwać bezkresny, pustyocean, raz, potem drugi, ze świadomością, że cośprzegapili.My tymczasem polecimy do Orlando.Nawet jeśli złapią nas na radarze i ustalą, kimjesteśmy, znikniemy, zanim zdążą zadziałać. - Ale nadal nie rozumiem: sądziłam, że panucieknie.- No właśnie - zaśmiał się terrorysta.-Wysadzi mnie pani w samym środku najgęściejzaludnionej okolicy w całych południowo-wschodnich Stanach, na parkingu w Disney World.Rzecz jasna, helikopter narobi trochę zamieszania,ale zniknę w tłumie, jako jeszcze jeden turysta zwalizką.Dzięki temu, że lecimy zgodnie zrozkładem.- tu z uśmiechem spojrzał na zegarek -.dotrzemy do celu dokładnie w chwili otwarcia,kiedy jest największe zamieszanie.Nie wydaje siępani, że jedna osoba najzwyczajniej w świecieutonie w takim tłumie? Nigdy mnie nie znajdą.- Pan chyba żartuje.- Ależ nie - spojrzenie Mr.Phillipsazlodowaciało.- Na parkingach w MagicznymKrólestwie może się pomieścić dwanaście tysięcysamochodów; codziennie park odwiedza ponadtrzydzieści tysięcy ludzi, z czego większość trafiatam właśnie teraz.Uwielbiam znać takieszczegóły. - Nic dziwnego, jest pan taki małostkowy -odcięła się Nicole.Mr.Phillips zmarszczył brwi,ale postanowił nie tracić więcej energii naprzekomarzanie się z nią.Przelecieli nad plażą.Nicole trzymała siędosłownie parę metrów nad drzewami, kiedydotarli do dzikich mokradeł z ich świeżą zielenią ilicznymi kanałami odpływowymi - prawdziwegoświata pierwotnego.Mr.Phillips zachichotał i odwrócił się, chcąccisnąć marynarkę na tylne siedzenia.Zamarł bezruchu, a potem okręcił się do końca i przez chwilękontemplował.Nigdzie nie było walizki z okupem.- Co jest! - wyskrzeczał i przechylił się przezoparcie swojego fotela.Obejrzał wnętrze kabiny,jakby mógł je prześwietlić wzrokiem.Pomacałdelikatnymi dłońmi, ale nic nie znalazł.- Gdziejest mój skarb?- Bilety wstępu są w dzisiejszych czasach dośćdrogie, Mr.Phillips - rzuciła nonszalancko Nicole.- Zdaje się, że cienko u pana z funduszami. Mr.Phillips odpiął pas.Dyszał głośno zwściekłości, ale na razie odebrało mu głos.Przelazł przez fotel na tył maszyny, gdziepoprzednio znajdował się senator.Sprawdziłdokładnie pod siedzeniami, niemal wywracającprzedział pasażerski do góry nogami, ale nieulegało wątpliwości: walizka z klejnotamizniknęła.- Boorman! - krzyknął.Nicole nie odezwałasię ani słowem; lepiej, żeby terrorysta sądził, iż tosenator uciekł z jego pieniędzmi.- Chcę dostaćmoje kamienie! - rozwścieczony złapał za oparciefotela obok Nicole.Chociaż kabina nie byławysoka, mógł w niej stać wyprostowany.Z dołu dobiegł do uszu obojga głośny,dudniący hałas, który z każdą chwilą narastał, byprzemienić się w ogłuszający ryk.Mr.Phillips wystawił głowę za burtę maszyny;Nicole, spojrzawszy w dół po swojej stronie,rozpoznała pokiereszowany śmigłowiec Lodowca,który po wybuchu pocisku z trudem utrzymywał sięw powietrzu, ale pojawił się znikąd i z uporem wznosił się, jakby dążył do zderzenia w powietrzu.Serce zabiło jej żywiej.- Co ten człowiek tu robi? - krzyknął Mr.Phillips.- Pantera! - dobiegł z radia głos Lodowca.-Zawsze chciałaś być na topie.Masz zezwolenie nazrobienie uniku.Z zaciętą twarzą Nicole szarpnęła drążkiemsterowniczym w bok, wprowadzając helikopter wgwałtowny przechył.Nagły skok maszynycałkowicie zaskoczył Mr.Phillipsa, który puściłoparcie fotela, zachwiał się i po raz ostatnipopatrzył na nią spokojnymi oczyma, w którychdotychczasowa wesołość ustępowała miejscaczystemu przerażeniu.Machnął rozpaczliwierękami i otworzył usta, z których jednak niewydobyły się żadne słowa.Poleciał do przodu,potknął się i z krótkim okrzykiem zdumieniawypadł na zewnątrz.Zdążył jeszcze zamachać ramionami wpowietrzu i uderzył głową dokładnie w wirnikmaszyny Lodowca.W mgnieniu oka Mr.Phillips zmienił się w masę kropelek krwi i strzępkówciała, które rozproszyły się na podobieństwoszkarłatnego deszczu.- Cudowne - stwierdziła Nicole.Pilotowany przez Lodowca śmigłowiecprzechylił się pod wpływem nagłego ciosu włopaty wirnika; uderzenie musiało je uszkodzić, bomaszyna szarpnęła się niczym dziki koń i zaczęłaopadać.Serce Nicole zamarło, gdy ujrzała wkabinie Lodowca, walczącego o zachowaniekontroli nad śmigłowcem.Ruszyła w dół w ślad zanim, usiłując jednocześnie pomóc i niedoprowadzić do zderzenia.Ledwie parę metrów dzieliło helikopter odkoron drzew, gdy Lodowiec wreszcie zdołał nadnim zapanować.Silnik kaszlnął, po czym znówzaczął pracować w równym rytmie.Lodowiec zuśmiechem ustawił się na tej samej wysokości, coNicole, i pomachał do niej.Wyczerpana Nicole spojrzała w dół.- Przynajmniej zejście ze sceny miał panefektowne, Mr.Phillips - mruknęła pod nosem. Miała wrażenie, że mały terrorysta doceniłbyjej dowcip.65.Bunkier transmisyjny NASAKiedy w bunkrze transmisyjnym zjawiły sięwreszcie oddziały straży NASA, Amos Friese byłjuż panem sytuacji.Z zabranym Rdzewiakowi karabinemprzechadzał się po wnętrzu budynku i pilnowałwięznia.Po zniszczeniu monitorów nie mógłsprawdzić, jak potoczyła się operacja odbiciaCentrum Kennedy ego z rąk terrorystów.Zamierzałjednak bronić bunkra przed każdym ewentualnymwrogiem.Jak widać na przykładzie rudzielca, bandycipowinni się poważnie zastanowić, zanim znówwejdą Amosowi Friese w paradę.Korzystając z tego, że Rdzewiak byłnieprzytomny, Amos odciął nożem kable zasilająceod bezużytecznych teraz komputerów i spętał niminadgarstki i kostki napastnika.Podobało mu się, żemoże go tak związać, niczym świnię szykowaną narożen; pasowało to do obecnej sytuacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Anders Roslund, Börge Hellström Ewert Grens 03 Dziewczyna w tunelu
    Anderson Evangeline Gypsy Moon Cygański Księżyc Całoœć
    Christie Anderson [The Water Ambrosia Shore (epub)
    Cindy Roland Anderson Fair Catch (epub)
    Anderson, Poul Las Estrellas Son de Fuego
    Odkupienie . Roslund Anders & Hellstrom Borge
    Christine Anderson Life of the Party (epub)
    Anders Roslund Trzy sekundy
    Mason Connie The Dragon Lord
    Kingston.K. Feng shui. Jak pozbyć się bałaganu ze swojego życia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl