[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.teraz umrze. Wczoraj był tu komisarz policji kryminalnej, Ewert Grens, ten sam, który dziśdowodzi akcją z wieży kościoła.Był tutaj, żeby przesłuchać więznia.Pieta Hoffmanna.Czworokątny monitor. Czy Martin zginie?I te usta, które wolno wypowiadały słowa. Czy on zginie? Zabiję. Nie wiem, czy. Stwierdził pan wtedy, że Hoffmanna nie można przesłuchać, bo jest chory.%7łe jestpod opieką lekarską na oddziale szpitalnym..nie wiem, czy to zniosę.Oscarsson w ogóle jej nie słyszał. Przed chwilą byłam w Bloku C.Rozmawiałam z Nycanderem.Hoffmanna nigdy tamnie było.Te usta. Pan skłamał.Kiedy wypowiadał te słowa na ekranie monitora, wyglądało to dokładnie tak, jakbychciał powiedzieć, że zabije. Panie naczelniku! Czy pan mnie słyszy? Na jednym z korytarzy Bloku B leżymartwy człowiek.Dwóm innym pozostało już tylko dziewięć minut życia.Musimy podjąćjakąś decyzję.Musi mi pan odpowiedzieć na pytania! Napije się pani kawy? Dlaczego pan skłamał? O co tu w tym wszystkim chodzi? A może herbaty? Kim jest Hoffmann? Mam zieloną, czerwoną i zwykłą, w torebkach.Wie pani, takich, które się zalewagorącą wodą.Z czoła naczelnika kapały na biurko wielkie krople potu.Podniósł się z fotela ipodszedł do wózka stojącego w narożniku pokoju.Stały na nim porcelanowe filiżanki idzbanuszki. Musi mi pan odpowiedzieć.Dlaczego pan skłamał? Ważne, żeby zbyt długo nie naciągała.Oscarsson nie patrzył na nią i nie odwracał się w jej stronę, chociaż po raz pierwszyodezwała się podniesionym głosem.Podstawił pod termos filiżankę z torebką i napełnił jąparującą wodą. Najwyżej dwie minuty, nie dłużej.Ciągle był myślami gdzie indziej. Może chce pani mleka?Musi jej odpowiedzieć na pytania. Cukru? A może mleka z cukrem?Hermansson wsunęła prawą rękę pod kurtkę i wyjęła z kabury służbowy pistolet.Wyprostowała rękę tuż przed twarzą naczelnika i wystrzeliła.Kula trafiła w szafę na ubrania,przeszła przez drzwi i uderzyła w tylną ściankę szafy.Oboje usłyszeli, jak upadła na podłogę,gdzieś wśród czarnych i brązowych butów.Oscarsson nawet się nie poruszył.Stał z filiżanką herbaty w ręce.Hermansson wskazała lufą pistoletu zegar wiszący za biurkiem. Zostało osiem minut! Słyszy mnie pan? Chcę wiedzieć, dlaczego pan skłamał.Chcęteż wiedzieć, kim jest Hoffmann i dlaczego stoi w oknie sali warsztatowej z pistoletemprzytkniętym do głowy zakładnika.Naczelnik spojrzał na broń, na szafę, na Hermansson.Podszedł do krzesła przy biurkui usiadł na nim. Całkiem niedawno leżałem na łóżku w celi Bloku K i spoglądałem na biały, piękniepomalowany sufit.Bo.bo nie wiem, kim jest Hoffmann.Bo nie wiem, dlaczego tam stoi itwierdzi, że zabije mojego najlepszego przyjaciela.Hermansson wydawało się, że naczelnik płacze.Tak przynajmniej brzmiał jego głos.A może to znak, że się załamał? Wiem tylko tyle, że chodzi o jakieś inne sprawy.Są w to zamieszani inni ludzie.Przełknął ślinę raz i drugi. Polecono mi, abym umożliwił pewnemu adwokatowi spotkanie z jednym zosadzonych na dzień przed przybyciem Grensa.Ten więzień siedział na tym samym oddzialeco Hoffmann.Nazywa się Stefan Aukasik.Brał udział w pierwszym napadzie na Hoffmanna.I to właśnie jego Hoffmann zastrzelił dziś rano.Może adwokat coś wiedział, może posiadałjakąś informację przydatną któremuś z osadzonych.Taką drogą trafiają za mury. Kto to panu polecił?Naczelnik uśmiechnął się słabo. Polecono mi, abym nie dopuścił do Hoffmanna Grensa ani żadnego innegopolicjanta.Rozmawiałem z Grensem i starałem się mu wyjaśnić, że Hoffmann jest wwięziennym szpitalu i że będzie go można przesłuchać za trzy, cztery dni. Pytam ponownie: kto wydał panu takie polecenie?Ten sam słaby, bezsilny uśmiech. Polecono mi, żebym Hoffmanna przeniósł na oddział, z którego trafił do izolatki.Mimo że więznia, któremu grożono, nie wolno przenosić w takie miejsce.Hermansson prawie krzyknęła. Kto panu wydał takie polecenie?Znowu uśmiech. A całkiem niedawno usłyszałem, że jeśli Hoffmann zażąda, aby jemu i zakładnikomotworzono bramę, to mam się na to nie godzić.Nie wolno mi go stąd wypuścić. Panie naczelniku, ja naprawdę muszę wiedzieć, kto. Chcę, żeby Martin przeżył.Hermansson spojrzała na twarz człowieka, który nie był w stanie więcej znieść.Potemspojrzała na zegar na ścianie.Zostało siedem minut.Wybiegła z pokoju, ale zdążyła jeszcze usłyszeć jego głos, który ją ścigał w korytarzu. Hermansson!Nie zatrzymała się. Hermansson.Jego słowa odbijały się od zimnych ścian. Ktoś chce, żeby Hoffmann został zabity.Nogi związane, ręce też.Szmata w ustach, dywan na głowie.Nitrogliceryna przymocowana do skóry.Lont wokół klatki piersiowej, całego korpusui nóg. Celownik trzydzieści dwa.Hoffmann pociągnął ciężkie ciało strażnika w stronę okna i zmusił go, żeby sięwyprostował. PWG trzy. Powtórz. Przesuń w górę trzy.Za chwilę padnie strzał.Dialog między strzelcem wyborowym a obserwatoremdobiegnie końca tuż przed oddaniem strzału.Dlatego potrzebuje więcej czasu.Hoffmann przebiegł przez salę warsztatową do magazynku i stanął przy drugimzakładniku.Jacobson miał pobladłą twarz. Zacznij krzyczeć. Ta plastikowa taśma, wrzyna mi się. Krzycz!Jacobson był zmęczony, głośno sapał.Lekko przekrzywił głowę, jakby nie miał siły,żeby trzymać ją prosto. Nie rozumiem. Krzycz, kurwa! Co. Co ty, chuju, nie rozumiesz? Zostało pięć minut.Krzycz!Strażnik spojrzał na niego przestraszonym wzrokiem. No krzycz! Zostało pięć minut!!! Głośniej! Zostało pięć minut!! Jeszcze głośniej! Zostało pięć minut!!!Hoffmann siedział spokojnie i nasłuchiwał.Zza drzwi dochodziły jakieś ostrożnedzwięki.Usłyszeli.Wiedzą, że zakładnik żyje, i dlatego nie wkroczą do akcji.Przynajmniej jeszcze nieteraz.Poszedł do biura i podniósł słuchawkę telefonu.Usłyszał znany sygnał jeden, drugi,piąty, siódmy.Wziął do ręki pustą porcelanową filiżankę i rzucił nią o ścianę, aż skorupyrozsypały się po biurku.Ten sam los spotkał stojak na długopisy, on też wylądował naścianie.Zofia nie podnosi, nie ma jej w domu, pewnie. Obiekt zniknął z pola widzenia, nie widzę go od półtorej minuty.Chyba niezbyt dokładnie go widzą. Powtórz. Obiekt zniknął z pola widzenia, nie widzę go od półtorej minuty.Nie mogęzlokalizować ani obiektu, ani zakładników. Szykujcie się do wkroczenia do akcji w ciągu dwóch minut.Hoffmann wybiegł z biura, bo na dachu usłyszał jakieś ruchy.Tamci najwidoczniej sięszykują, zajmują pozycje.Zatrzymał się przy oknie, z całej siły pociągnął do siebie dywan,chciał, żeby zakładnik był blisko niego.Słyszał, jak jęczy, kiedy plastikowe więzy wpiły musię w ranę wokół stóp. Obiekt znowu w polu widzenia.Hoffmann stał w miejscu i czekał.Teraz! Przerwijcie to, kurwa! Przerywam.Przerywam przygotowania do akcji.Hoffmann odetchnął z ulgą.Odczekał i znowu pobiegł do biura.Jeszcze raz wybrałnumer i znowu usłyszał wolny sygnał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]