[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znowu zamarł.- Widocznie nie dosyć się starasz - powiedział Marrow.Bria zrobiła ładny grymas.- Widocznie.Dobrze, Upewnię się, że teraz to już wystarczy.Wciągnęła powietrze,przygotowując się do maksymalnego wysiłku.- Nie, nie! - wybąkał Esk - ja.ja.ja przyjmuję twoje.przeprosiny!Odsunęła od niego głowę, a jej włosy rozsypały się z miedzianym połyskiem.- Jesteś pewien? Dalej jesteś zaczerwieniony.- Ab.absolutnie pewien - odparł niepewnym głosem.- Co za ulga! Musisz obiecać, że mi powiesz, kiedy następnym razem wprawię cię wzakłopotanie- O tak, z pewnością - Zgodził się.- Przepraszanie jest tak niewdzięcznym zadaniem - powiedział Marrow.- Nie wiem, czy jestgorsze dla obrażającego, czy obrażanego.Teraz należało surowo powściągnąć nie tylko wzrok, ale i wyobraznię.Doświadczenia Eska zkobietami były bardzo ograniczone, ale odkrywał, że niuanse takiego wzajemnego oddziaływaniana siebie; mogły przynieść straszliwe zmiany.Spotkał Brię zaledwie kilka minut temu, ale jużotworzyła w jego wyobrazni całkowicie nowe obszary.- Chodzmy dalej tą ścieżką - odezwała się Bria.- Ponieważ Esk nie przynależy do naszegoświata, powinien zdołać nas odgubić, jeżeli pozostaniemy z nim w kontakcie.- Mam takie samo zdanie - powiedział Marrow.Bria wzięła Eska za prawą rękę, Marrow za lewą i ruszyli wzdłuż ścieżki, która była dość szerokana tym etapie, żeby pomieścić ich wszerz.Esk nie cierpiał z tego powodu, że był prowadzony,ponieważ jego myśli były gdzie indziej, istota z metalu może być tak miękka?Zcieżka była nierówna i kręta.Raz była węższa, potem znowu się rozszerzała, ale onizachowywali szyk i trzymali się jej uparcie.Bria dostrzegła coś na ścieżce chyba mały kamyczek.Schyliła się szybko i podniosła go wolno.- Właśnie tego mi było potrzeba! - wykrzyknęła.- Oo? Co to jest? - zpytał Esk.Popatrzyła na niego.- Nic ważnego.Po prostu następna zgubiona rzecz.Myślę, że zachowam to na wypadek, gdybymkiedyś tego potrzebowała.Esk wzruszył ramionami.Mogła oczywiście podnosić, co chciała.Chociaż tak mały kamień niebył wart wysiłku.Sceneria zmieniała się, wiedzieli więc, że gdzieś dochodzą.Odnieśli wrażenie, że zbliżają się doobszaru bardziej uporządkowanej roślinności, że.Zabłysnęło światło, przerywając ich obserwacje.- Och, jestem tak zadowolona, że znalezliśmy cię na czas! - wykrzyknęła Chex.- Czy wszystko wporządku Esk?- Co to jeht? - zapytał Polney.- Na pół naga dziewczyna, ladaco! - wykrzyknęła Latia.- I kupa kości!Esk zareagował szybko.- Nie mów niczego obrazliwego! - krzyknął.- Oni są moimi towarzyszami podróży w tykwie!Marrow i Bria byli z nim i wciąż trzymali go za ręce.- To prawda - powiedziała Chex.- Wszystko, z czym ma kontakt przybysz z tykwy, towarzyszymu, kiedy ją opuszcza.Oni są mieszkańcami hipnotykwy.Szkielet i mosiężna wyglądali na oszołomionych.Teraz Esk musiał się o nich zatroszczyć. - Po mojej prawej stronie jest mosiężna Bria - powiedział.- Po lewej: kościej Marrow.Byli naZcieżce Zatracenia.- Z kolei zwrócił się do Brii i Marrowa: - A to są moi przyjaciele z normalnegoXanth: centaurzyca Chex, polnik Polney i Latia z Demoniaków.Wszyscy wymienieni skinęli głowami.Teraz Chex przejęła inicjatywę.- Sądzę, że możemy wyprawić Marrowa i Brię z powrotem do ich świata.Esk, musisz wziąć ichtylko za ręce i popatrzeć do dziurki.Potem, w środku, opuścisz ich, a my przerwiemy kontakttwojego oka z tykwą.W ten sposób powrócisz sam.- Gdzie nas zostawisz? - zapytała z naciskiem Bria.- Czy na Zcieżce Zatracenia, z której nie maucieczki?- Ale ten świat nie jest twoim światem! - zaprotestowała Chex.- Wszystko tutaj jest inne.- Zawsze chciałam zbadać ten świat - powiedziała Bria.Marrow wzruszył ramionami.- Myślę, że nie jestem tutaj bardziej zgubiony, niż byłem na Zcieżce Zatracenia.W związku ztym, gdyby ktoś z was zerknął do tykwy i zlokalizował Nawiedzany Ogród, może tam mniewysłać.- Ale tykwa otwiera się na tę samą scenę - powiedziała Chex.- Za każdym razem, gdy Esk tamzaglądnie, znajdzie się dokładnie w tym samym miejscu, w którym był poprzednio.- Zgoda - przytaknął Marrow.- Ale wy, pozostali, traficie na inne sceny i być może jedna z nichokaże się tą, której potrzebuję.Chex skinęła na zgodę.- Tak, możemy to zrobić teraz.Normalnie nie zaglądałabym z własnej woli do hipnotykwy, ale towydaje się konstruktywnym wyjątkiem.- Schyliła się i podniosła tykwę.- Proszę, uwolnijcie mnieza chwilę - powiedziała i przyłożyła jedno oko do dziurki.Zamarła w miejscu.Esk, odłączony od Brii i Marrowa, położył rękę na dziurce, przerywającwizję Chex.Centaurzyca poruszyła się.- Byłam w krainie papierowych przedmiotów - wyznała.- Niektóre są niesamowiciewypracowanymi konstrukcjami.Nie miałam pojęcia, że można osiągnąć takie kształty z papieru.- Niewłaściwa sceneria - stwierdził Esk.Wziął tykwę i podał Polneyowi.Polney zerknął i zamarł.Potem Esk nakrył dziurkę i Polneywrócił do życia.- Nie kończąca hię tafla cieczy - doniósł.- Bardzo to ładne, ale nie hądzę, żeby była odpowiedniadla tych tutaj.Esk wręczył tykwę Latii, Spojrzała i zamarła.Kiedy Esk przerwał linię widzenia, skrzywiła się.- Wielka, rozległa równina z czarnymi końskimi sylwetkami na horyzoncie - powiedziała.- Pastwisko nocnych mar! - wykrzyknął Esk.- Właśnie tego szukałem!- Zdaje się, że nie możemy pomóc gościom w tej chwili - odezwała się Chex
[ Pobierz całość w formacie PDF ]