[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy ścieliła sobie łóżko, rozległo się pukanie do drzwi, tak ciche, że w pierwszej chwili uznała, żesię przesłyszała.Jednak pukanie się powtórzyło, równie ciche, ale wyrazne. Sprawdziła, czy pasek szlafroka jest dobrze zawiązany, podeszła do drzwi i uchyliła je odrobinę.- Pan Rainwater.Zaniepokojona, otworzyła drzwi szerzej i zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów, zastanawiając się,czy jego dolegliwość w boku to była rzeczywiście kolka i czy naprawdę tylko się zasapał.- Usłyszałem pani płacz.- Aha.- Mój pokój jest dokładnie nad werandą.- A, tak.- Miałem otwarte okna.- Nie wiedziałam.Przepraszam, że zakłóciłam panu spokój.- Nic podobnego.Nie w ten sposób, o jakim pani myśli.Po chwili zapytał, dlaczego płakała.- Zachowałam się głupio.Nic nie powiedział, tylko stał i obserwował jej twarz, cierpliwie, czy może raczej uparcie czekając nawyjaśnienie.Wykonała bezradny gest ręką.- Z kilku powodów.- Na przykład?- Zycie jest.- Jakie?- Takie okrutne, bolesne, smutne.Zastanawiałam się dlaczego.- Oczywiście największąniesprawiedliwością był jego stan zdrowia.Gdy sobie o tym przypomniała, łzy znów napłynęły jej dooczu, więc starła je niecierp- liwie grzbietem dłoni.- Dziękuję, że pan się o mnie martwi, ale nic mi nie jest.- Doprawdy?Spojrzała mu w oczy, ale widocznie jej kiwnięcie głową nie wypadło przekonująco, bo nawet niedrgnął.Ona też nie.Patrzyli sobie w oczy tak długo, aż poczuła podobny ucisk w piersi jak ubiegłejnocy, kiedy ściskała w dłoniach książkę od niego.Krew w jej żyłach niemal buzowała, oczy znówzaszły łzami i musiała zagryzć dolną wargę, żeby przestała drżeć.Zbliżył się do niej o krok.Zobaczyła, jak jego usta układają się w słowo  Ella", ale go nie usłyszała,tak bardzo puls dudnił jej w uszach.Powoli uniósł ręce, ujął jej twarz w dłonie tak, by dopasowały się do kształtu policzków.Pochyliłgłowę.Czując na twarzy jego ciepły oddech, jęknęła cicho.Musnął wargami kącik jej ust.Wstrzymała oddech.Pocałował ją w drugi kącik ust.Zamknęła oczy, wyciskając łzy; mokre i gorące spłynęły popoliczkach.- Nie płacz - szepnął.Muśnięcie jego warg obudziło w niej dawno uśpione pożądanie.Nie narastało stopniowo, nie ożywałosennie po długim spoczynku.Wybuchło.Kiedy więc pocałował ją naprawdę, zaczęła wydawać takpożądliwe dzwięki, że wepchnął ją do pokoju i delikatnie zatrzasnął nogą drzwi.Opierając się o nie plecami, przyciągnął ją do siebie i stali tak bez końca, przytuleni.Upajała siępoczuciem, że jest w jego objęciach, i szybkim oddechem, którym omiatał jej szyję.Oparła się o niego, czując twardość jego kości i ciała.Wcisnęła twarz w wycięcie jego rozpiętego kołnierzyka i dotknęła wargami szyi.Miał ciepłą skórę.Głęboko wdychała jego zapach, już od dawna znajomy, ale zakazany aż do tej chwili, kiedy przestałasię wreszcie hamować, i upajała się nim, nasiąkała, wchłaniała go i zapamiętywała na całe życie.Odsunął ją od siebie, przeczesał dłońmi jej włosy i patrzył, jak niesforne kosmyki świętują swojąwolność, owijając się wokół jego palców.Wyraznie fascynowały go jej bujne włosy, ich jedwabistośći długość, i miała wrażenie, że najchętniej bawiłby się nimi godzinami.A potem zatopił w niej wzrok.Te niesamowite oczy.Niebieslde, przejrzyste - najpiękniejsze oczy,jakie kiedykolwiek widziała i jaldch już nigdy nie zobaczy.Była tego pewna.- Kocham cię, Ello.Zamknęła oczy zaledwie na kilka sekund, a kiedy znów je otworzyła, szepnęła drżącym głosem:- Wiem.- Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy.- Na pewno nie.- Więc jeśli każesz mi wyjść, wyjdę.Oparła policzek o jego pierś.- Gdybyś mnie teraz zostawił, nie przeżyłabym tego bólu.Wyszeptał jej imię, uniósł głowę i złożyłpocałunekna ustach.Ella miała wrażenie, że umrze z rozkoszy.A wtedy on puścił jej twarz i rozwiązał pasek szlafroczka.Kiedy wsunął ręce pod materiał i objął ją w talii, poczuła nacisk jego długich palców i uświadomiła sobie, żepocałunek jest zaledwie preludium do rozkoszy, jaką on pragnie jej dać.A kiedy przesunął dłońmi pośliskiej halce, muskając od spodu piersi, była już tego pewna.Nie miała lustra, zresztą w łazience było za ciemno, żeby się mogła przejrzeć, ale patrząc na jegotwarz, wiedziała, że jej oczy na pewno aż lśnią z zachwytu.- Nie miałam pojęcia.On z takim samym skupieniem wpatrywał się w jej twarz.- O czym?- %7łe mogę, że ktokolwiek może doświadczyć czegoś tak niezwykłego i to przetrzymać.Jak tomożliwe?- Stwórca miał chwilę natchnienia.Uśmiechnęła się, trąciła nosem jego ramię i położyłana nim głowę.- Z moim mężem tak nie było.Całkiem inaczej.Nawet nie potrafię porównać jednego przeżycia dodrugiego.Może dlatego, że go nie kochałam.- Skoro go nie kochałaś, dlaczego za niego wyszłaś?- Wcześniej dałam już kosza Conradowi.Chyba się bałam, że jeśli będę odrzucała kolejnychzalotników, wkrótce ich zabraknie.Nie chciałam skończyć jako stara panna, która prowadzi pensjonat- odparła i w zamyśleniu dorzuciła: - Choć właściwie i tak wyszło na to samo.- Masz Solly'ego.- Tak. Ujął kosmyk jej włosów i przesunął go między palcami.- Ello, mąż też pewnie cię nie kochał.Inaczej by cię nie zostawił.- A ja myślę, że jednak mnie kochał.Na swój sposób.Po prostu nie mógł znieść tego, co działo się zSollym.Pewnie był zagubiony, bo nic na to nie mógł poradzić.Może uważał, że Solly wystawia muzłe świadectwo.Albo zajrzał w przyszłość, zobaczył, jak będzie wyglądało życie z takim dzieckiem, ipo prostu musiał uciec.Ale pewnie nigdy się nie dowiem, co tak naprawdę skłoniło go do odejścia.- Nie wiesz, czy żyje, czy umarł?Pokręciła głową, a potem odsunęła się trochę i uśmiechnęła się blado.- Całkiem możliwe, że jestem cudzołożnicą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Warren Brown, Heather Lehr Wagner Colin Powell, Soldier And Statesman (2005)
    Stellar Theology and Masonic Astronomy by Robert Hewitt Brown
    Lord Brown Kate Zapach gorzkich pomarańczy
    Civil Brown Sue Mistrzowska zagrywka
    Klucz do przyszłoœci Brown Debra Lee
    01. Urodzona księżniczka Sandra Madden
    Od pierwszego wejrzenia Heath Sandra
    Steffen Sandra Powód do dumy
    Phillipson Sandra Lato z Ariane
    Carcaterra Lorenzo UÂśpieni
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ninue.xlx.pl