[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy się odezwała, z jej krtani wydobył się niski,zachrypnięty głos. Zwariowałeś?!Bez słowa odwrócił się do niej tyłem.Czubkiem adidasa odsunął na bokmałą czarną płócienną torbę, którą pewnie upuścił, kiedy wniósł Britt dośrodka.Stanął pod wiszącym u sufitu wentylatorem i pociągnął za zwisającą zniego linkę.Silniczek zamruczał,łopatki wiatraka poszły w ruch, mieszającciepłe powietrze i trochę je chłodząc.Rozejrzała się dookoła.Znajdowali się w drewnianym domku z jednympomieszczeniem, złożonym z kuchni połączonej z pokojem dziennym.Doszłado wniosku, że otwarte drzwi z prawej strony prowadzą pewnie do sypialni, alew środku było zupełnie ciemno.Sprzęty w kuchni i pokoju były stare, każdy zinnej parafii, lecz wszędzie panował porządek.Wszystkie okna były otwarte.Insekty zderzały się z siatkowymi ekranami, usiłując zbliżyć się do światła.Ciemność na zewnątrz wydawała się nieprzenikniona, aż gęsta, nierozrzedzonaani blaskiem księżyca, ani żadnym innym zródłem światła.64RLTBritt nadal miała na sobie koszulkę i bokserki, w których położyła sięspać, ale także nylonową kurtkę przeciwdeszczową, swoją własną.Ostatnimrazem widziała ją w swojej garderobie, więc najwyrazniej to Gannon ją ubrał,gdy była nieprzytomna.Mężczyzna wyjął butelkę wody ze starej lodówki, otworzył i w ciąguparu sekund wypił całą zawartość.Plastikowy pojemnik rzucił do kosza naśmieci pod zlewozmywakiem.Spojrzał na Britt, wyjął z lodówki drugą butelkę, zdjął zakrętkę ipodszedł do swego gościa".Wentylator wzburzył mu włosy, cospowodowało, że Britt zauważyła jeszcze jedną ważną zmianę w jegowyglądzie.Dawniej miał krótkie włosy, obcięte prawie na rekruta, natomiastteraz opadały nisko na kark i łączyły się z brodą.Zauważyła srebrzyste nitkiwśród wijących się, ciemnych pasem.Zbliżył butelkę z wodą do jej ust. Musisz rozwiązać mi ręce! Akurat! Nie mogę. Chce ci się pić czy nie? Przycisnął ustnik butelki do jej warg.Rozchyliła je i zaczęła pić, szybko, łapczywie, aż po chwili wodawypełniła jej usta.Odchyliła wtedy głowę do tyłu, dając mu do zrozumienia,że na razie wystarczy.Cofnął rękę, ale nie dość szybko.Woda pociekła jej po brodzie, zmoczyłakoszulkę na piersiach.Parę kropel spadło z butelki na nagie udo.Popatrzyła namiejsce, gdzie połączyły się na jej skórze.65RLTKiedy podniosła wzrok, przyłapała jego spojrzenie, utkwione w tymsamym punkcie.Przez kilka sekund patrzyli sobie prosto w oczy.Poruszył siętak szybko, że podskoczyła nerwowo. Rozluznij się wreszcie! powiedział. Nie zamierzam zrobić cikrzywdy! Już zrobiłeś mi krzywdę!Sięgnął do jej głowy.Zanurzył palce we włosach i ostrożnie przesunął jew bok.Syknęła z bólu. Masz tam guza. A czego się spodziewałeś?! Właśnie tego.Masz guza, bo mnie nie posłuchałaś.Gdybyś zacho-wywała się spokojnie i współpracowała, nie musiałbym cię ogłuszyć.Chciała już powiedzieć, że gdy następnym razem jakiś napastnikwywlecze ją z łóżka w środku nocy, na pewno będzie o tym pamiętała, ale wostatniej chwili ugryzła się w język.Nie mogła uznać za zbieg okoliczności faktu, że Raley Gannon porwał jądwa dni po tym, jak obudziła się obok martwego Jaya Burgessa.Nie miałapojęcia, co łączy te dwa wydarzenia, ale nie wątpiła, że muszą mieć ze sobącoś wspólnego, i wszystkie implikacje tej myśli wydawały jej się przerażające.Zniknął w pokoju obok kuchni.Zapalił tam światło, usłyszała, jak czymśszeleścił, otwierał i zamykał drzwi.Po chwili stanął przed nią z małąbuteleczką w ręku.Wyjął na dłoń dwie tabletki. Wez je. Co to jest? Zrodek przeciwbólowy, ibuprofen, z osłonką chroniącą żołądek. Nie wezmę.66RLT Niby dlaczego? Boisz się, że podmieniłem ibuprofen na prochykorygujące pamięć?Zmierzyła go uważnym, badawczym spojrzeniem.Zdumiewające, jakbardzo postarzał się od czasu, gdy widziała go ostatni raz.Na to wrażenieskładało się coś więcej niż parę siwych włosów.Skórę miał mocno opaloną,czarne jak u pirata wąsy i broda zasłaniały wargi, mocno zarysowane i nieskoredo uśmiechu.Lat dodawały mu jednak przede wszystkim oczy.Nie dość, że otaczała jesieć zmarszczek, ale na dodatek zrenice stały się twarde i zimne jakzamarznięty staw.Może zresztą zawsze takie były.Widziała go przecież tylkokilka razy, i to z daleka, kiedy wymykał się dziennikarzom.Zapamiętała gojako zamazaną postać, uciekającą przed okiem kamery, jako gorący tematreportażu.Jeżeli teraz szuka odwetu, to niech go wezmie, pomyślała. Po co mnie tu przywiozłeś? Zgadnij. Z powodu Jaya Burgessa. Strzał w dziesiątkę, panienko!Czyli to śmierć Jaya spowodowała to.całe zamieszanie.Zmierć Jayaskłoniła Raleya Gannona do wyjścia z cienia.Wyjechał z Charlestonu pięć lattemu, raz na zawsze znikając z pola widzenia dziennikarzy.A w każdym raziez jej pola widzenia.Całkiem możliwe, że kontaktował się z Jayem, ale Jay nigdy o nim niewspominał, a jej nie przyszło do głowy, żeby zapytać o Raleya Gannona.Zapomniała o nim, kiedy tylko przestał mieć jakiekolwiek znaczenie dla jejpracy, czyli praktycznie od razu.67RLTPodrzucił tabletki na dłoni. Masz przed sobą długą, nieprzyjemną noc.Lepiej je zażyj.Posekundzie wahania otworzyła usta. Jeżeli wyobrażasz sobie, że pozwolę ci się ugryzć, to jesteś w błędzie.Wystaw język!Posłuchała.Położył tabletki na jej języku i znowu przytknął do wargbutelkę z wodą.Tym razem przechylił ją ostrożnie, więc Britt piła swobodniej iwolniej, do dna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]