[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mendoza poprosił mnie o radę w jego sprawie. A ty mu powiedziałeś, że magowie są upośledzeni pod względemtechnicznym. Między innymi. Marcone pokiwał głową. Do transakcji nie doszło. Na to wygląda.Po śmierci Mendozy poprosiłem pannę Gard, bypopytała o ostatnie wydarzenia wśród miejscowej społecznościnadprzyrodzonej.Zerknąłem na pannę Gard i skinąłem głową. I ona ci powiedziała, że po mieście hasają nekromanci. Po ustaleniu tego faktu podjęliśmy próbę odszukania tych osobników, wszczególności Grevane a.Z umiarkowanym powodzeniem. Umiem znalezć miejsca, w których przebywali wtrąciła Gard, nieodwracając się. A właściwie miejsca, w których tkali zaklęcia. W mieście jest kilka takich punktów, w których nekromancka energiaosiąga wyjątkowe natężenie dopowiedziałem. Wiem o tym.Marcone zetknął dłonie czubkami palców. Przypuszczam jednak, że jest coś, czego pan nie wie powiedział.Wczoraj w nocy przy Wacker nastąpiła mała scysja: członek mojejorganizacji wdał się w spór z przedstawicielami konkurencji spoza miasta.Doszło do strzelaniny.Mój człowiek został śmiertelnie raniony i porzuconyna pastwę losu. To jeszcze nie nekromancja. Zmarszczyłem brwi. Skąd się tam wziąłślad czarnej magii? Dobre pytanie. Marcone podał mi wyjętą z kieszeni na piersi złożonąkartkę papieru. Tu są nazwiska ratowników medycznych.Mój człowiektwierdzi, że to oni pierwsi zjawili się na miejscu. Rozmawiałeś z nim, zanim zmarł? Owszem.Co więcej, on wcale nie umarł. Powiedziałeś, zdaje się, że był śmiertelnie ranny? Bo był, panie Dresden przytaknął Marcone, patrząc w przestrzeń.Był. Ale przeżył. Lekarze ze szpitala Cook County twierdzą, że to prawdziwy cud.Jaoczywiście od razu pomyślałem o panu.Potarłem w zadumie brodę. Co jeszcze powiedział? Nic.Nie pamięta nic z tego, co wydarzyło się po przyjezdzie karetki. Czyli chcesz, żebym porozmawiał z ratownikami.Dlaczego sam się tymnie zajmiesz? Ależ panie Dresden. zdziwił się Marcone. Proszę nie zapominać, żejestem przestępcą.Z niewiadomych przyczyn pracownicy rozmaitych służbniechętnie otwierają przede mną swoje serca.Zgrzytnąłem zębami, gdy okrutny ból po raz kolejny przeszył mi nogę. Fakt. Wróćmy więc może do mojego pierwszego pytania: czy to poważnarana? Wyliżę się. Nie sądzi pan, że powinien iść do lekarza? Jeżeli skaleczenie jest nazbytpowierzchowne, z przyjemnością polecę pannie Gard, by przydała muautentyzmu.Spojrzałem na niego. Czy tego chcę, czy nie, za chwilę wyląduję na oddziale ratunkowym.Dobrze rozumiem? Tak się szczęśliwie składa, że mamy niedaleko do szpitala.Konkretniedo Cook County. Tak, to dość głębokie rozcięcie. Rzuciłem okiem na otrzymaną odMarcone a kartkę i schowałem ją do kieszeni. Na oddziale na pewno znajdęjakiegoś ratownika albo dwóch.Podrzućcie mnie na izbę przyjęć.Uśmiech Marcone a nie sięgał jego oczu. Dobrze, panie Dresden.Proszę przyjąć wyrazy najszczerszegowspółczucia.Rozdział dziewiętnastyMarcone i spółka wysadzili mnie sto jardów od izby przyjęć.Musiałem owłasnych siłach doczłapać do wejścia było mi ciężko, byłem wykończony,ale w przeszłości bywałem już poważniej ranny.Nie znaczy to, że chciałbymcoś takiego przeżywać codziennie, lecz po przekroczeniu pewnego poziomuabsurdalnego dyskomfortu wszelki ból dokucza właściwie tak samo.Za to na izbie przyjęć zrobiłem furorę.Kiedy człowiek wchodzi doszpitala, dysząc ciężko i zostawiając za sobą krwawy trop, robi to niejakiewrażenie.W kilka sekund sanitariusz i pielęgniarka pomogli mi położyć sięna brzuchu na wózku i ta druga zaczęła oglądać ranę. Nie zagraża życiu orzekła, rozciąwszy mi nogawkę spodni iobejrzawszy skaleczenie. Chociaż, jak na pana patrzyłam, kiedy panwchodził, to sprawiał pan wrażenie bliskiego śmierci. Cóż. mruknąłem. Mięczak ze mnie. Paskudnie wygląda. orzekł barczysty sanitariusz.Podał mi długopisi tabliczkę z przypiętym plikiem formularzy. Będą musieli to wyciąć. O tym zdecyduje lekarz zaoponowała pielęgniarka. Co się właściwiestało, proszę pana? Pojęcia nie mam.Szedłem ulicą i nagle poczułem, że noga pali mnieżywym ogniem. I przyszedł pan piechotą aż tutaj? Trafiłem na uczynnego skauta.Pomógł mi tu dotrzeć.Pielęgniarka westchnęła. Mamy mały ruch.Niedługo ktoś powinien tu zajrzeć. Dobrze by było, bo boli jak diabli. Mogę panu podać tylenol odparła sztywno. Nie skarżę się na ból głowy, tylko na czterocalowy kawał żelastwa wbityw nogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]