[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–W życiu nikomu nie udałoby się tego zrobić samemu – zapewnił go Andy.– Tu widać zastrzeżenia praw autorskich na niektórych podprogramach.To kodowanie komercyjnego programu – supernowoczesne i zaprojektowane na zlecenie cacko.Droga rzecz.–Więc Caitlin nie mogła tego sama napisać?Andy spojrzał na niego zdziwiony.– Nie wiedziałem, że Caitlin Corrigan jest hakerem.–Ani ja – powiedział Matt.– Mam jednak nadzieję, że się dowiem.Ktoś musiał opracować kodowanie, które umożliwiło wirtualnym wandalom przejęcie systemu symulacji komputerowej na Camden Yards, że już nie wspomnę o małej komputerowej sztuczce, która pozwala tym małolatom krzywdzić ludzi w rzeczywistości wirtualnej.Nazwijmy go – albo ją – Geniuszem.Z tego, co mówisz, wnioskuję, że trzeba skreślić Caitlin z mojej listy podejrzanych, którzy mogą sterować akcjami wandali.Ona nie pisze swoich programów.Andy rzucił mu bystre spojrzenie.– Czy przypadkiem nie skreślasz jej dlatego, że ci się podoba?Matt poczuł, jak po twarzy rozlewa mu się fala ciepła.– Nie sądzę – bronił się.Przynajmniej mam taką nadzieję, pomyślał.–Czy jest Geniuszem, czy nie, Caitlin to moja łączniczka z pozostałymi wirtualnymi wandalami – powiedział.– I na tym skupię teraz moją uwagę.–Jasne.– Andy posłał mu lekko drwiący uśmiech.– Cokolwiek zrobisz, staraj się nie myśleć o tym, że ona chce cię znów zobaczyć.–Mógłbym zabić tego durnia – wymamrotał do siebie Matt, kiedy siedział już w swoim pokoju przed konsolą komputera.Andy Moore miał paskudny zwyczaj zrzucania małych bomb w czasie rozmowy, które potrafiły wybuchnąć wiele minut, a nawet godzin po tym, jak sobie poszedł – dokładnie jak ta szpileczka na temat Caitlin Corrigan.Było już wczesne popołudnie, David i Andy wynieśli się wieki temu, a rodzice załatwiali swoje sprawy.Matt natomiast wciąż wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w komputer.Tylko o tym nie myśl.Po głowie chodziło mu to jedno zdanie.Przypomniał sobie starą historyjkę, którą czytał jako mały chłopiec.Pewien mężczyzna cierpiący na nieuleczalną chorobę przyszedł po ratunek do Mędrca z Góry.– To bardzo łatwe – powiedział Mędrzec.– Musisz tylko przeżyć jeden dzień nie myśląc o słoniach.To, oczywiście, nie wyleczyło tego człowieka z jego choroby.Jak ktokolwiek może przeżyć jakiś czas nie myśląc o czymś, czego podświadomie chce uniknąć? Myśl powraca jak natrętna mucha.Matt westchnął i usadowił się wygodnie w swoim fotelu połączonym z komputerem.Udało mu się zrelaksować, dzięki czemu receptory fotela mogły się do-stroić do jego implantów.Nakazywanie sobie, żeby o czymś nie myśleć, zdawało się nie odnosić skutku, a powodowało działanie wręcz przeciwnie.W tym przypadku działaniem będzie wirtualna wizyta u Caitlin Corrigan.Matt otworzył oczy i zorientował się, że już dryfuje w rozgwieżdżonym półmroku, na wprost pozbawionej jakiegokolwiek oparcia marmurowej płyty.Na środku tej płyty – dokładnie tam gdzie go zostawił – leżał klips Cat.Matt wyciągnął rękę, lecz natychmiast ją cofnął.Zamiast klipsa wziął do ręki płonący pionek, który dostał od Leifa.Jeden rzut oka pozwolił mu stwierdzić, że znów został zredukowany do postaci ludzika z kreskówek.Dopiero w tej masce Matt wziął do ręki klips Cat i ikonę telekomunikacyjną w kształcie błyskawicy.W chwilę później pędził już jak rakieta po neonowym mieście w Sieci.Minął kilka budynków rządowych.Nie ma się co dziwić, pomyślał, skoro Caitlin jest córką senatora.Lecz nagle, kiedy miał się już zapuścić na terytorium rządowe, protokół telekomunikacyjny sprawił, że zmienił kurs.Skierował go do odpowiednika bogatej, spokojnej dzielnicy, na obrzeżach systemów rządowych.Wirtualne domy były duże, ale nie tak wyszukane jak zamek wampira albo posiadłość, na terenie której znajdował się „Maxim”.Matt zauważył, że jego trasa prowadzi do skromnie wyglądającego budynku z werandą i kolumnami.Sprawiał dziwnie swojskie wrażenie.Wtedy Matt rozpoznał, co to jest.Leciał w stronę uproszczonej wersji Mount Vernon – osiemnastowiecznego domu na plantacji Jerzego Waszyngtona.Jednak Matt nie kierował się ani do drzwi, ani do okna.Leciał prosto na ścianę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]