[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *Madison miała rację - Michael Castelli faktycznie był najprzystojniejszym pięćdziesięciolatkiem wcałym Connecticut.Mierzył trochę ponad metr dziewięćdziesiąt, był szczupły i świetnie zbudowany,miał czarne, kręcone włosy, oliwkową cerę i te same mocno zarysowane kości policzkowe orazzmysłowe wargi co jego córka.Byli do siebie podobni, co zawsze bardzo cieszyło Madison.Może była nieobiektywna, ale miała wrażenie, że Michael z każdym rokiem wygląda coraz lepiej.Niebył przystojny w tradycyjny sposób, w niczym nie przypominał na przykład tego aktora z serialu,którego rano spotkała na spacerze; nie, Michael miał w sobie raczej coś z Ala Pacino lub Roberta deNiro.Robił wrażenie faceta niebezpiecznego i to ogromnie pociągało kobiety, które zawszeprzyglądały mu się z podziwem.- Cześć, Michael - powiedziała.- Cześć, skarbie - rzekł, przytulając ją mocno.- Cieszę się, że cię widzę!- Ja też - odparła.- Nadal mieszkasz sama? - zapytał, wchodząc do salonu.- Dlaczego pytasz? Wolałbyś, żebym miała współlokatora? - zażartowała, żałując, że nie zdążyładokładniej posprzątać.- Wolałbym, żebyś wyszła za jakiegoś faceta.- Nie za dziewczynę?- Przestań, wcale nie żartuję.- Mam dopiero dwadzieścia dziewięć lat.Skąd to nagłe pragnienie, żeby wydać mnie za mąż?- Stąd, że żyjemy w twardym świecie, skarbie - powiedział.- I wolałbym, żeby ktoś cię przed nimchronił.Madison zachichotała.- Chronił? Mówisz, jakbyśmy odgrywali scenę z Ojca chrzestnego.Rzucił jej ciężkie spojrzenie.- Przepraszam, tylko żartowałam - powiedziała pospiesznie.Slammer podszedł do Michaela i obślinił jego czarne spodnieod Armaniego.Michael skrzywił się lekko i cofnął o krok.- Trzymaj tego zwierzaka z dala ode mnie - powiedziai, otrzepując spodnie.- Nie cierpię psów.- Zupełnie jak Stella.- A jakże.Ponieważ przedpołudnie było pogodne i przyjemne, postanowili pójść do Plaża pieszo.Madison zprzyjemnością kroczyła Le-xington Avenue u boku ojca.%7łałowała, że nie widuje go częściej, aletrudno, musiało jej wystarczyć te kilka razy w roku.Dobre i to.- Kiedy dowiem się, co się dzieje? - zapytała, kiedy byli już blisko hotelu.Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.- O czym mówisz?- Anton wszystko mi powiedział.- Kto to jest Anton i co ci powiedział?- Anton to wspólnik Jamie, prowadzą razem firmę zajmującą się projektowaniem wnętrz.Powiedziałmi, że Stella dzwoniła do niego w sprawie urządzenia waszego mieszkania w Nowym Jorku.- Czy Stella powiedziała mu, gdzie ją można złapać? zapytał Michael.- Na pewno tak.Nie pytałam.O co ci chodzi?- Jesteś dokładnie taka jak ja.-Westchnął głęboko.- Strasznie niecierpliwa.Wszystko musiszwiedzieć jui, od razu, natychmiast.- Nie tak znowu od razu.Wątpię, czy w ogóle byście mi coś powiedzieli, gdybym nie przyparła cię domuru.- Ale wiesz, że skoro do tej pory ci o tym nie powiedziałem, to na pewno mam po temu jakiś powód,prawda?- Prawda.Więc kiedy?- Jezu! - Michael się zirytował.- Spokojnie!- W porządku, będę cierpliwa.Jak się czuje Stella? I dlaczego nie przyjechała dziś z tobą?Michael zapatrzył się w przestrzeń.- Nie mam pojęcia - rzucił.- Od dawna jej nie widziałem.Oho, jest zle, pomyślała Madison.- Jak to? Przecież mieszkacie razem!- Nie mogłaś poczekać, aż usiądziemy przy stole jak dwoje cywilizowanych ludzi - powiedział twardo.- Nie, ty oczywiście musiałaś wywlec to ze mnie teraz.Nie widziałem się ze Stellą, ponieważ mniezostawiła.- Co?! - Madison nagle zabrakło tchu.- Dobrze słyszałaś.- Stella cię zostawiła?- Tak.Uciekła z jakimś dwudziestosześcioletnim gnojkiem.- Nie wierzę!- Lepiej uwierz, bo to prawda.- Ale przecież ty i mama.Zawsze byliście sobie tacy bliscy.- Też tak myślałem.- Jak do tego doszło?- Któż to może wiedzieć? - powiedział spokojnie. Jestem tylko facetem, który został sam.Pewnegodnia wróciłem do domu, a jej nie było.Od tej pory nawet z nią nie rozmawiałem.- O mój Boże! wykrzyknęła Madison, starając się przełknąć jakoś tę wstrząsającą wiadomość.- I taka to historia, księżniczko.Wszystko wskazuje na to, że do Nowego Jorku przeprowadza sięStella, nie ja.Chwilę szli w milczeniu, w końcu Madison przystanęła i spojrzała ojcu prosto w oczy.- Jak możesz pozwolić, żeby zrobiła mi coś takiego?Michael zaśmiał się sucho.- Nikt nie robi ci nic złego - powiedział.- Jesteście moimi rodzicami - rzuciła oskarżycielsko, nie mogąc zapanować nad bezsensownąreakcją.- Nie chcę mieć rozwiedzionych rodziców!- Nie chcesz mieć rozwiedzionych rodziców, tak? - powtórzył powoli.- Ile właściwie masz lat? Osiem?- Nie! - odparła gorąco.- Ale zawsze uważałam was za wzorowe małżeństwo! Sądziłam, że łączy wassielankowa miłość! Wy dwoje.No, wiesz, na zawsze razem.- Nie zawsze jest tak, jak się wydaje - rzekł ponuro. Stella zapragnęła młodszego ciała w łóżku.Twardszych pośladków, twardszego wszystkiego.- Uśmiechnął się zimno.- Faceci częstowymieniają żony na młodsze, tak to już jest.Sęk w tym, że ja nie należę do takich mężczyzn.Madison wzięła go pod ramię.- Dobrze się czujesz? - zapytała, uświadamiając sobie, że ojciec przyjmuje to zdecydowanie zbytspokojnie.- Ja? Doskonale - odparł.- Miałem zamiar powiedzieć ci o tym już wcześniej, ale nie mogłem sięzebrać.Nie chciałem, żeby to tobą wstrząsnęło.- Znowu się zaśmiał.- Nic z tego nie wyszło.- Kiedy to się stało?- Kilka tygodni temu.- Dlaczego do mnie nie zadzwoniła?- Nigdy nie byłyście sobie szczególnie bliskie.- Ale to moja matka! Nie uważasz, że powinnam usłyszeć to od niej?- Madison, jesteś dorosłą dziewczyną.- Michael westchnął.- Masz wspaniałą pracę i doskonale się wniej sprawdzasz.Dużo osiągnęłaś, chociaż wiem, że nie było to łatwe. Przerwał na chwilę.-Prawdę mówiąc, żadne z nas nigdy nie poświęcało ci tyle uwagi, ile należało, i czasem bardzo mnie todręczy.- Może rzeczywiście - mruknęła Madison, smutna i kompletnie zagubiona.- Wy zawsze tworzyliścieparę, ja stałam z boku.- Nie przesadzaj.- Nie, naprawdę tak było, Michael.Między innymi dlatego tak zaskoczyła mnie ta wiadomość.- Posłuchaj mnie, kochanie - powiedział szybko.- Muszę powiedzieć ci o czymś jeszcze.Może dziękitemu lepiej wszystko zrozumiesz.- Co takiego? - Madison zacisnęła dłoń na jego ramieniu.- Zaczekaj, aż usiądziemy - powiedział.Kiwnęła głową.Nie ulegało wątpliwości, że tego dnia nie zapomni szybko.Rozdział 8- Mam nadzieję, że myślicie o dziecku - powiedziała Martha Cockranger
[ Pobierz całość w formacie PDF ]