[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze nigdy nie doświadczył tak potężnej mocypożądania drążącego jego ciało, sprowadzającego szaleństwo.Musiał jąmieć! Musiał ją posiąść tu i teraz! Nagle oczyma wyobrazni zobaczyłksięcia i Brecię.- Teraz.Pragnę cię teraz.Merryn upuściła swoją porcję śledzi do ogniska.Jego wygląd jąprzeraził.- O, nie! - wykrzyknęła.- Zobacz, co przez ciebie zrobiłam! Przestańmyśleć o głupotach i pomóż mi! - Pochyliła się nad ogniskiem i usiłowaławydobyć paski ryby spomiędzy płomieni i popiołu, lecz nie szło jejdobrze.- Możesz wziąć moje, Merryn, i tak nie będę ich jadł.Ale najpierwmuszę cię posiąść.Natychmiast.- Co się z tobą dzieje? Zjadasz pieczony chleb i natychmiastprzepełnia cię żądza? Nie oszukuj, że mnie pragniesz.Pragnąłeś mnie jużwcześniej, a jakoś się powstrzymałeś.Przyznaj, że tak naprawdę to niemnie pragniesz, lecz tego, co mogłabym przynieść ci w wianie.Co sięnagle zmieniło?Jakże mógłby jej nie pragnąć? Och, na bogów, myślał tylko o tym,by się w nią wedrzeć, a ona kazała mu snuć jakieś rozważania? Owszem,smakował mu chleb.Czy już raz tego nie mówił? Bishop potrząsnąłgłową, lecz nie znalazł w niej odpowiedzi na żadne z pytań.Czułwyłącznie palące płomienie żądzy, której nie był już w stanie opanować.Wyciągnął po nią rękę, lecz ku jego zdumieniu wetknęła mu w dłoń pasek267RSopieczonego śledzia.Zjadł go i znów wyciągnął rękę tylko po to, by dostaćkolejny pasek ryby.- Chcę cię zobaczyć nagą - wybełkotał z pełnymi ustami.- Chcę, byśszeroko rozłożyła nogi i objęła mnie ramionami.Teraz.- Nie boisz się już, że klątwa cię zabije? Klątwa? Co za nonsens!- Chodz tu, Merryn.Zciągaj suknię i chodz tu.Merryn podniosła sięz klęczek, wsparła dłoniena biodrach i spojrzała na niego z góry.- Nie - powiedziała stanowczo.- Zostaw mnie, Bishopie, i przestańmówić takie rzeczy.Nigdy nie słyszałam, byś zwracał się do kogokolwiektakim tonem.Choć twoja twarz ukryta jest w cieniu, widzę twoje oczy ione wyglądają bardzo dziwnie.Nie! Zostań tam! Idz precz!- Nie mogę jednocześnie zostać i iść precz - odparł dowcipnieBishop.Merryn aż się zatchnęła ze zdumienia.Bishop czuł, że krew burzy mu się w żyłach.Przecież jest wciąż takisam, do diaska! To tylko żądza doprowadza go do szaleństwa.Merrynodetchnęła płytko i znienacka wypadła pędem z jaskini.- Merryn! Niech cię licho, kobieto, wracaj! Jest już ciemno, mogą cięzaatakować zwierzęta i.Oczywiście go nie słyszała.Co się z nim dzieje, na litość boską?Czuł, że jego męskość nabrzmiała i stwardniała jak marmurowa kolumna.Drżał z pożądania, tonął w nim, nie był w stanie się obronić.Wiedziałtylko, że musi ją mieć.Tu i teraz.Wkrótce i tak będzie jego żoną, więc niema nawet znaczenia, czy uczyni ją brzemienną.Bóg mu z pewnościąprzebaczy.268RSPrzeczesując okoliczne zarośla, wciąż wykrzykiwał jej imię.Wreszcie zobaczył ją biegnącą ku Nieustraszonemu.Chyba nie ukradniemu konia?Chwycił ją za nogę w momencie, gdy wskoczyła na koński grzbiet.Pociągnął z całej siły.Merryn ciężko spadła na Bishopa.Trzymał jąmocno.Och, przecież nie pierwszy już raz trzyma ją przy sobie, czując jejprężne piersi, lecz teraz czuł się zupełnie inaczej.Chciał je obnażyć,przywrzeć wargami do nagiej skóry.Chciał czuć na sobie każdy kawałekjej smukłego ciała.Oddychał tak ciężko, że nie był w stanie nicpowiedzieć.Uderzała go z wściekłością po ramionach i torsie, a po chwiliwymierzyła mocny cios w szczękę.Nie była w stanie się dobrzezamachnąć, więc Bishop nie ucierpiał zbytnio.O wiele bardziej zabolałygo siarczyste policzki w głębi jaskini.Teraz ledwie dostrzegał wysiłkiMerryn.Czuł tylko jej zapach i urywany oddech.Tego było już za wiele
[ Pobierz całość w formacie PDF ]