[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To naprawdę potworna perspektywa.Roześmiał się.– Wiem.Patrzył przed siebie z uśmiechem.Tego wieczoru Henrietta siedziała przed toaletką, obserwując w lustrze, jak Hanna nakręca i upina jej włosy, kiedy rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju zajrzała Mary.Na widok Henrietty weszła i stanęła obok pokojówki.Mary omiotła siostrę spojrzeniem, zatrzymując je nanaszyjniku.Jej oczy rozbłysły satysfakcją.– Dobrze.Nadal go nosisz.– Mhm.W reakcji na tę wykrętną odpowiedź Mary utkwiła wzrok wtwarzy siostry.Henrietta usiłowała nie patrzeć jej w oczy – a te szybko się zwęziły.– Działa? – spytała Mary.Henrietta z chęcią by skłamała, lecz rozmawiała ze swą nie tylko najbardziej władczą, ale też najbardziej przenikliwą siostrą.Próby okłamywania Mary zawsze kończyły się marnie.Zdecydowała się na ostrożny unik.– Być może.– Tak!!! Cudownie! – Wymachując pięściami, Maryodtańczyła krótki taniec radości, odchyliła w tył głowę i przemówiła do sufitu: – Dzięki ci, Lady!Henrietta prychnęła.Tym sposobem na powrót skupiła na sobie uwagę siostry.– Kto to jest?– Tajemnica.Mary się wyprostowała.Splotła ramiona na piersi i wpatrzyła się w odbicie Henrietty w lustrze.Zwęziła oczy, popukała się palcem po wargach.Zamarła.– James Glossup.To on, on jest twoim bohaterem, zgadzasię?Henrietta wreszcie odpowiedziała na spojrzenie siostry,wyczytała w nim triumf i popatrzyła groźnie.– Nie waż się nikomu o tym mówić, pod żadnym pozorem!Mary się rozpromieniła.Henrietta zaczerpnęła tchu, a potem przypomniała sobie, co powinno zmusić dziewczynę do milczenia.– Jeśli chcesz otrzymać naszyjnik we właściwy sposób, wmożliwie najkrótszym czasie, pieczołowicie zadbasz o to, by nie wymknęło ci się ani jedno słowo na temat twoichniepotwierdzonych spekulacji.Mary uśmiechnęła się szerzej, niemniej uniosła dłoń jak do przysięgi i prędko powiedziała:– Obiecuję, słowo Cynstera.Henrietta sapnęła.Chciała się odwrócić, by baczniejprzyjrzeć się siostrze, ale Hanna nadal upinała jej włosy.Tymczasem Mary znów tańczyła, zachwycona.Zawirowaławokół własnej osi, po czym ruszyła do drzwi.– Nie masz pojęcia, jak mnie uszczęśliwiłaś, siostrzyczko.Bądź spokojna, niczego nie wypaplam, nie zrobię absolutnie nic, co mogłoby pokrzyżować ci szyki.No tak, oczywiste, że nie zrobię.Zależy mi, żeby dostać ten naszyjnik jak najprędzej, we właściwy sposób.– Przystanąwszy z dłonią na klamce, Mary się obejrzała.– Wprost nie mogę się doczekać – dodała z błyskiem w oku.Nie zważając na Hannę, Henrietta okręciła się na krześle, ale siostra już wyślizgnęła się z pokoju.Kiedy drzwi się za nią zamknęły, Henrietta westchnęła.– Domyślasz się może – zwróciła się do pokojówki – o co, a raczej, o kogo tutaj chodzi? Kogo sobie upatrzyła, że tak jej pilno otrzymać naszyjnik?– Nie, panienko.Nie mam pojęcia.– Hanna umilkła nachwilę.– Ale czy to prawda? Że pan Glossup jest panience pisany?Henrietta wróciła do poprzedniej pozycji i w lustrzepochwyciła spojrzenie zaokrąglonych z przejęcia oczu pokojówki.– Być może.Ale ty też nie piśniesz o tym słowa.– Nie, panienko, ani pół słóweczka.– Niemal równiepodekscytowana jak Mary, Hanna machnęła żelazkiem doukładania włosów.– A teraz, panienko, proszę siedzieć spokojnie, żebym mogła to skończyć.Rozmowa z siostrą uzmysłowiła Henrietcie, że zaczęła wierzyć.Zaczęła mieć nadzieję.Nadzieja, jak się przekonywała, jest bardzo kłopotliwymuczuciem.Schodząc na salę balową lady Hollingworth, zobaczyła, że James przeciska się przez tłum, by powitać ją u stóp schodów – i napomniała swe niesforne serce.Jak zwykle nienagannieelegancki, wyglądał w każdym calu jak lew salonowy, za którego tak często się podawał, a choć zapewne nie rozmijał się z prawdą.dzisiejszego popołudnia był kim innym.Był dżentelmenem, który pocałował ją z tak pełną czcidelikatnością, że wirowało jej w głowie, ilekroć wracała myślami do tamtej chwili.Podróż powrotna z Osterley Park upłynęła im na rozmowach o napotkanych tam osobach, ale była to tylko wygodna zasłona dymna, którą oboje skwapliwie podtrzymywali, byleby niemierzyć się od razu z tym, co ujawnił ów rozkosznie prosty pocałunek.Z tym, co on oznaczał.Prawdę mówiąc, Henrietta nadal nie była pewna, jak gointerpretować, rozumiała jednak, że miał znaczenie.Że ten moment wytyczył jakąś zmianę, przesunięcie w ich relacjach.Przesunięcie ku czemu, tego nie wiedziała, ale spojrzawszy na zwróconą ku niej twarz Jamesa, kiedy patrzył jej w oczy, gdy zstępowała ze schodów, bez trudu stwierdzała, na co liczy jej serce.– Dobry wieczór.– Jako tako opanowana, podała mu rękę.Chwycił ją, ukłonił się, a kiedy się wyprostował, śmiało uniósł jej dłoń do ust; patrząc Henrietcie w oczy, musnął wargami jej palce.Nosiła rękawiczki, a mimo to musiała tłumić dreszcz.Nacisk warg Jamesa na jej dłoń wywołał widmowe doznanie tychże warg napierających na jej własne.Tymczasem James bacznie zaglądał jej w oczy, a po chwili zuśmiechem przyciągnął ją do siebie.Ulokował sobie jej dłoń w zagięciu łokcia i powiódł Henriettę przez tłum.– Na szczęście nie jest tak tłoczno jak minionego wieczoru.– Rzeczywiście.– Rozejrzała się.Niepewna kursu, jaki obiorą oni dwoje, zamierzała właśnie wskazać kolejną kandydatkę, którą James mógłby wziąć pod rozwagę – jeżeli nadal interesowały go inne młode damy – ale ją ubiegł.– Wydaje mi się, że muzycy lada moment zaczną grać.Ach, tak, no proszę.– Zajrzał Henrietcie w oczy i uśmiechnął się w ów szczery sposób, który, jak zaczynała to sobie uświadamiać, rezerwował specjalnie dla niej, po czym powiódł ją na parkiet.–Chodź, droga Antyswatko.Chcę z tobą zatańczyć.Skonstatowała, że w odpowiedzi jedynie głupawo sięuśmiecha, toteż otworzyła usta, aby wygłosić jakiś symboliczny protest.Zauważył to i zakręcił nią, tak że znalazła się na parkiecie, w jego ramionach.– Nawet nie zaczynaj.Tego wieczoru ani myślę tracić czasu na taniec z jakąkolwiek inną damą.– Pochwycił jej spojrzenie i dodał ciszej: – Szkoda twojego wysiłku.– Po czym zawirowali.James z oddaniem pozbawiał ją tchu i przyprawiał o zawroty głowy, odkrywając przy tej okazji dwie rzeczy.Po pierwsze, że gdy mu zależało, potrafił osiągnąć pożądany rezultat, po drugie zaś, że sprawiało mu to przyjemność.Henrietta Cynster bez tchu, oszołomiona – na ten widok robiło mu się ciepło na sercu.Dosłownie.Co, jak przypuszczał, mówiło więcej niż potrzeba.Jednakże nie był na razie gotów zmierzyć się ze swymiuczuciami do niej.Z tym, co czuł, kiedy tak delikatnie pocałowałją w alejce w Osterley Park.Ciągle jeszcze się z tym nie oswoił.Wydawało się, że jej również odpowiada pomysł, by poprostu cieszyli się wieczorem.W sali balowej panował dostateczny tłok, żeby mogli zajmować się wyłącznie sobą, nie zwracając tymniczyjej uwagi.Plotkarki i dostojne damy zwykle koncentrowały się na śledzeniu poczynań młodego narybku lub ewentualnie osób, które z jakichś powodów znalazły się w centrum zainteresowania.W wieku dwudziestu dziewięciu lat Henrietta i jej towarzyskie inklinacje dawno przestały uchodzić za ciekawy obiekt obserwacji, a z kolei James nigdy nawet nie zaistniał jako pionek wmatrymonialnych rozgrywkach owych dam.Mieli więc cały wieczór na to, by śmiać się, wymieniaćanegdoty i tonąć nawzajem w swoich oczach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]