[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnął do mnie swoją rękę i ja zrobiłem podobnie.Pomimo jegobrzydoty, miałem ochotę go ucałować i wziąć w ramiona.%7łałuję, że tegonie zrobiłem.Dowiedziałem się pózniej, że zginął razem z pięcioma innymi, gdy jegostatek eksplodował w godzinę po opuszczeniu TJehooby.Mam nadzieję,że przyjdzie mu żyć na bardziej gościnnej planecie.A być może wróci naswoją własną, aby pomóc swoim ludziom - kto wie? Spotkałem weWszechświecie brata, który tak jak ja - żył na Planecie Smutku - ucząc się wtej samej szkole o tym, jak pewnego dnia osiągnąć wieczne szczęście. Człowiek o odmiennym wyglądzie i moje poprzednie wcielenia 128Gdy Arki opuścił pomieszczenie ze swoim mentorem, usiadłemponownie w pobliżu Thao.Thaora, który dał mi dar rozumieniawszystkich języków, przemówił do mnie znowu. Michel, jak Thao już ci mówiła, wybraliśmy cię, abyś przybył z wizytąna TJehoobę, ale nie ujawniliśmy ci jeszcze głównego motywu kryjącegosię za naszym wyborem.To nie tylko dlatego, że masz już obudzony iotwarty umysł, ale także - a w zasadzie - dlatego, że jesteś jednym z rzadkichsoukou zamieszkujących obecnie Ziemię.'Soukou' jest Ciałem Astralnym,które żyło osiemdziesiąt jeden wcieleń w ludzkich ciałach fizycznych i tona różnych planetach lub w różnych kategoriach.Z różnych przyczyn'soukou' wracają, aby żyć na gorszych planetach takich jak Ziemia, kiedyrównie dobrze mogliby dalej 'wspinać się po drabinie', nigdy nie cofając siędo tyłu.Wiesz, że liczba dziewięć jest liczbą Wszechświata.Jesteś tutaj wMieście Dziewięciu Doko opartym na Prawie Wszechświata.Twoje CiałoAstralne ma dziewięć razy po dziewięć wcieleń, co stanowi zakończeniejednego z wielkich cykli.Po raz kolejny zostałem kompletnie zdumiony.Podejrzewałem, że nieżyję po raz pierwszy, zwłaszcza po mojej podróży do Mu - aleosiemdziesiąt jeden wcieleń! Nie wiedziałem, że żyłem aż tyle razy. Jest możliwe, aby żyć jeszcze więcej razy, Michel - powiedział Thaoraprzerywając moje myśli. Thao jest w swoim 216 wcieleniu, ale inne istotyżyją znacznie mniej razy.Jak powiedziałem, wybraliśmy cię spośród bardzoniewielu 'soukou' żyjących na Ziemi, ale, abyś nabył dokładnegozrozumienia podczas pobytu na naszej planecie, zaplanowaliśmy dla ciebiejeszcze jedną podróż w czasie.Abyś lepiej zrozumiał, czym jestreinkarnacja i jaki jest jej cel, umożliwimy ci, abyś ponownie odwiedziłswoje poprzednie istnienia.Ta podróż w czasie przyda ci się, kiedybędziesz pisał książkę, ponieważ będziesz mógł w pełni zrozumieć jej cel.Ledwo skończył mówić, kiedy Thao wzięła mnie za ramię i obróciła dotyłu.Zaprowadziła mnie do obszaru relaksacyjnego - wyglądało żeznajdował się on w każdym doko.Trzech Thaori podążyło za nami,lewitując.Thao dała mi znać, abym położył się na dużym kawałku tkaniny, którawyglądała jak poduszka powietrzna.'Główny' Thaora usytuował się zamoją głową, dwóch innych trzymało każdą z moich rąk.Thao umieściłaswoje dłonie powyżej mojego splotu słonecznego.Następnie lider położyłpalce wskazujące swoich obu rąk nad moja przysadką wydając mitelepatycznie polecenie, abym patrzył się na jego palce.Kilka sekund pózniej miałem wrażenie, że lecę do tyłu z niesamowitąszybkością przez ciemny, nie kończący się tunel.Następnie, nieoczekiwaniewyłoniłem się z tunelu i znalazłem się w czymś, co wyglądało na korytarzw jakiejś kopalni węgla.Kilku mężczyzn noszących małe lampy na swoichczołach pchało wózki; inni, trochę dalej, atakowali węgiel swoimi kilofamilub ładowali go szuflami na wózki.Podążyłem w kierunku końca Człowiek o odmiennym wyglądzie i moje poprzednie wcielenia 129korytarza, gdzie mogłem dokładnie przyjrzeć się jednemu z górników.Zdawało mi się że go znam.Głos, który dochodził z mojego wnętrzapowiedział: To jedno z twoich ciał fizycznych, Michel.Mężczyzna byłcałkiem wysoki i dobrze zbudowany.Oblany potem, pokryty pyłemwęglowym, mozolnie ładował węgiel na wózek.Scena zmieniła się nagle, tak jak wtedy, gdy byłem w psychosferze Mu.Dowiedziałem się, że wołano na niego Zygfryd, kiedy jeden z pozostałychgórników u wejścia do szybu kopalni zawołał jego imię po niemiecku, cozrozumiałem doskonale - mimo że nie mówię ani nic nie rozumiem w tymjęzyku.Górnik powiedział Zygfrydowi, aby za nim poszedł.Zygfrydskierował się w stronę starej szopy, trochę większej od wszystkichpozostałych na tej najwyraznie głównej ulicy w wiosce.Wszedłem za nimido środka, gdzie paliły się lampy naftowe a mężczyzni siedzieli przystołach.Zygfryd przyłączył się do ich grupy.Krzyknęli coś do jakiegoś brutalaw brudnym fartuchu, który wkrótce potem przyniósł im butelkę i kilkacynowych kubków.Inna scena zastąpiła poprzednią.Było to najwyrazniej kilka godzinpózniej.Szopa była ta sama, lecz teraz Zygfryd, najwyrazniej pijany, słaniałsię na nogach.Poszedł w kierunku rzędu małych szop, wszystkich zkominami, z których kłębił się czarnawy dym.Obcesowo otworzył drzwijednej z nich i wszedł do wewnątrz a ja tuż za nim.Ośmioro dzieci w wieku od jednego roku wzwyż, jedno starsze oddrugiego o dwanaście miesięcy, siedziało przy stole zanurzając łyżki wmiskach pełnych nieapetycznie wyglądającego kleiku.Wszystkie podniosłyswoje głowy na nagły widok swojego ojca, patrząc na niego zastraszonymwzrokiem.Kobieta średniej budowy ciała ale o silnym wyglądzie z włosamiw kolorze brudnego blond zwróciła się do niego agresywnie: Gdzie byłeś igdzie są pieniądze? Wiesz bardzo dobrze, że dzieci nie miały fasoli oddwóch tygodni a jednak znowu jesteś pijany!Wstała i podeszła do Zygfryda.Gdy podniosła rękę, aby uderzyć go wtwarz, chwycił ją za ramię i lewą pięścią uderzył ją tak mocno, że poleciałado tyłu.Upadła na podłogę uderzając tyłem szyi o palenisko kominka ponoszącnatychmiastową śmierć.Dzieci płakały i krzyczały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]