[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krzyknęła głośno i zaciskając powieki, zwinęła się wpół.- Czy tozwłoki? -zapytała, gdy Sandy zatrzymała samochód i otworzyła drzwi.-Nie, niech pani tam nie idzie!Sandy w milczeniu obchodziła tył samochodu, podejrzliwie przypatrującsię wysokiej trawieprzy drodzei bojąc się tego, co może zobaczyć.Z początku nie dostrzegła nicniezwykłego.Trawa, ziemia, kilka porozrzucanych, nadjedzonychpomarańczy, muchy.Roje much.I wtedy coś błysnęło w słońcu.Obrączka - zorientowała się, widząc teraz palec i rozpoznając ludzkądłoń.Przycisnęła rękę do ust, aby nie krzyczeć, i pobiegła chwiejnie dosamochodu.- Masz komórkę?! Błagam, powiedz, że ją wzięłaś! Delilah błyskawiczniepodała telefon.- Co to? Co pani widziała? Sandy wybrała 911.- Obok drogi leżą zwłoki kobiety - poinformowała oficera dyżurnego, apoliczki dziewczyny pobladły jak płótno.- Nie.Nie mam pojęcia, gdziejestem.Gdzieś za Citrus Grove.Obiecała, że nie ruszy się z miejsca,dopóki nie przyjedzie policja.Położyła telefon na kolanach i przygarnęłado siebie roztrzęsioną Delilah.- Czy to pani Hamilton?- Nie wiem.- Sandy czekała na przyjazd szeryfa z rozszlochaną córkąKerri w ramionach i zastanawiała się, co gorsze: odkrycie, że to zwłokiFiony Hamilton, czy też stwierdzenie, iż ciało należy do innej kobiety.26- Zechcesz mi wyjaśnić, co tu robiłaś? - zapytał John Weber, gdy kordonpolicji zaczął otaczać teren.Usiłował przy tym odsunąć natrętną myśl, że kobieta, z którą rozmawia,tuli w ramionach córkę innej kobiety, dla której zostawił ją mąż.Tenobrazek szokował go niemal na równi z widokiem zwłok, które razemznalazły w wysokiej trawie.Zapewne to zwłoki Fiony Hamilton, ale tojeszcze musi potwierdzić jej mąż.Tak jak w przypadku Liany Martin ztwarzy denatki zostały szczątki.Niemniej kolor włosów się zgadzał, a ciało zachowało się w stosunkowodobrym stanie.Identyfikacja nie powinna sprawić większych trudności.- Przepraszam - odezwała się Sandy.- Co mówiłeś? John pochylił się nadjej fotelem, opierając lewe ramię o otwarte drzwi.- Spytałem, co robiłyście na tym pustkowiu.Sandy siedziała za kierownicą z twarzą wilgotną od łez.Patrzyła tępoprzez przednią szybę z głową Delilah przyklejoną do boku.- Byłyśmy w domu Gordona Lipsmana.- Co tam robiłyście?- Pan Lipsman zapomniał zabrać partyturę - wyjaśniła dziewczyna,odrywając się od Sandy, lecz nadal zaciskając w dłoni rąbek jejniebieskiej spódnicy.- Zgłosiłam się, że je przyniosę.Pani Crosbiepowiedziała, że to za daleko, aby iść na piechotę.- Głos jej się załamał,gdy spojrzała przez boczną szybę na policjantów krzątających się wokółciała.- Co oni robią?- Zbierają dowody - wyjaśnił szeryf, choć w głębi duszy wątpił, aby byłoco zbierać.- To pani Hamilton?- Nie wiemy.- Boże! - jęknęła Delilah, jakby rozumiejąc znaczenie tej odpowiedzi.- A więc profesor Lipsman poprosił cię, żebyś przyniosła mu nuty, a paniCrosbie zaoferowała się ciebie podwiezć.Czy tak?- Powiedziała, że to za daleko, aby iść na piechotę -powtórzyła Delilah.- Odbiłyście spory kawałek od domu Lipsmana - zauważył.- yle skręciłyśmy - powiedziała dziewczyna.- Zgubiłyśmy się - odezwała się równocześnie Sandy.Najwyrazniej obiesą w szoku -wywnioskował John,postanawiając odłożyć resztę pytań na pózniej.- W takim razie poproszę Trenta, żeby odwiózł was do domu.- Skinął najednego z policjantów.- Potem przyprowadzę twój samochód.- A co z nutami dla pana Lipsmana? - zapytała Delilah z niepokojem wgłosie.John zauważył, że ściska w prawej ręce pomięte arkusze.- No dobrze.- Pochylił się i wyjął nuty z zaciśniętej dłoni.- Dopilnuję,żeby do niego dotarły.- Wiedziałeś, że Gordon Lipsman trzyma w domu fotografię LianyMartin? - spytała Sandy, gdy wyprowadzał ją z samochodu.- Nie - odparł.Jaką fotografię? - zastanawiał się, postanawiając pózniej osobiście tosprawdzić.- Dasz sobie radę? - zapytał.Skinęła głową, chociaż wcale nie wyglądała na przekonaną.- To dobrze.Posłuchaj, pózniej do ciebie zajrzę.A na razie proszę cię:nikomu o tym ani słowa.Przynajmniej dopóki nie skontaktuję się z CalemHamiltonem.Cal wyszedł rano z aresztu po wpłaceniu kaucji przez swego szefa,starego Chestera Calhouna.Miał zakaz opuszczania miasta oraz oficjalnynakaz trzymania się z dala od Kerri Franklin i jej rodziny.- Myślisz, że on to zrobił?- Myślę, że należy zidentyfikować zwłoki, zanim zaczniemy zadawaćpytania - zamknął temat John.Chwilę pózniej patrzył, jak Trent usadza obie kobiety na tylnym siedzeniuradiowozu i odjeżdża.- I co tu mamy? - zwrócił się do oficera, który stał pochylony nadzwłokami, osłaniając dłonią usta i nos.Młody zastępca podskoczył jak oparzony.-Wygląda na strzał w głowę.Tak jak w przypadku Liany Martin.- Jakieś znaki szczególne na ciele?- Mały tatuaż na kostce u lewej nogi.Coś jakby napis: Własność.Więcejnie udało mi się rozszyfrować.Johna zastanowiło, czy Fiona Hamilton mogła mieć tatuaż.W jejprzypadku wydawało się to mało prawdopodobne, a coś takiego jakWłasność brzmiało dość upiornie.Ciekawe, czy Candy Abbot miałatatuaż.Ale ta dziewczyna została uznana za zaginioną przed kilkomamiesiącami, więc jeśli to ona, to albo do niedawna przetrzymano ją gdzieśżywą, albo przechowywano ciało w zamrażarce.Obie te wersjewydawały się możliwe, lecz jednocześnie mało przekonujące.- Jest jeszcze coś?- Nie, szefie.Ani śladu łusek czy zbłąkanych kul.Czyli zabito ją gdzieindziej - podsumował John -a potem podrzucono ciało na to miejsce, żeby ktoś przypadkiem się na nienatknął.Tymrazem zabójca nawet nie próbował zakopać zwłok, więc albo ktoś gospłoszył, albo nabrałpewności siebie, albo też chciał, żeby szybko zostały wykryte.A jeśli toostatniedomniemanie jest prawdziwe, rodzi się kolejne pytanie: Dlaczego?Godzinę pózniej John przyprowadził pod dom samochód Sandy, a za nimprzyjechał drugipolicjant i zaparkował radiowóz na podjezdzie przed domem Cala za jegojaskrawoczerwonącorvetta.Sandy wyszła na próg.- Chyba jest u siebie - powiedziała zamiast dobry wieczór", zerkając nasąsiedni dom.- Od dwudziestu minut ryczy muzyka.Szeryf skinieniem ręki przywołał drugiego policjanta.- Siedz w domu i trzymaj się z daleka od okien - poinstruował Sandy.- Spodziewasz się kłopotów?- Oby nie!- Mamo? - Syn Sandy wynurzył się z wnętrza domu i stanął za nią.- Cosię dzieje?- Właśnie przyprowadziłem samochód mamy - wyjaśnił mu John.- Odholowali cię? - zapytał z niedowierzaniem.- Nie całkiem - odparła Sandy.- Pózniej mama ci to wyjaśni.A teraz, wybaczcie.Idąc do Cala na skróty przez frontowy trawnik, usłyszał jeszcze, jakkobieta zamyka za nim drzwi, bo w miarę jak się zbliżał do domu,muzyka stawała się coraz głośniejsza.I'm sorry, Mama - zawodziłEminem.Zawodzi: to bardzo trafne określenie - stwierdził, mocnopukając do drzwi.Naprawdę trudno to nazwać śpiewem.Musiał jednak zniechęcią przyznać, że darzy Eminema podziwem za niewątpliwy talent.Ten punk wykombinował, jak przemienić swój gniew w coś, co: popierwsze, jest pożyteczne, a po drugie, przynosi ładny dochód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]