[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spróbowałam odepchnąć Jacka chociaż na tyle, żeby widzieć jego twarz.Chwilę potem powiedział: Tamtej nocy zapytałaś mnie, dlaczego cię nie szukałem i nie znalazłem,kiedy odeszłaś. Tak powiedziałam ostrożnie. I powiedziałeś mi coś w rodzaju, żenie pasowało ci mnie znalezć. Tak, to prawda, ale jedno pominąłem.Próbowałem cię znalezć.Poczułam zimny metal dotykający moich pleców. Kiedy nie wróciłaś i nie znalazłem cię w domu, pojechałem do twojejmatki i zapytałem, dokąd pojechałaś.Nie chciała mi powiedzieć. Co? Nie chciała ci powiedzieć? Nie mogłam w to uwierzyć i wykona-łam całą serię sapnięć i westchnień. Uspokój się powiedział. Jestem spokojna! Albo i nie.Prawda była taka, że zaraz po przyjezdziedo Bostonu zdałam sobie sprawę, że zareagowałam zbyt gwałtownie.Zadzwoni-łam do matki, porozmawiałam z nią i ten jeden raz w życiu poprosiłam o radę,powiedziałam, co czuję.I całymi tygodniami miałam tę wariacką pewność, żeJack za mną przyjedzie.Jednak nie przyjechał. Nie mogę uwierzyć, że ci niepowiedziała. Tak naprawdę powiedziała coś w stylu, że jesteś pierwszą kobietą w ro-dzinie Wainwrightów, która będzie w życiu polegać na czymś więcej niż urodzieLRTi majątku, że urodziłaś się, by dokonać wspaniałych" czynów.I że cię rozpra-szam. Tak powiedziała? O mnie? Byłam szczerze zdumiona.Potem się otrzą-snęłam. Ale tę decyzję powinnam podjąć ja, nie ona. Chcę ci tylko powiedzieć, że jest z ciebie dumna.Powstrzymaj się przedsamozniszczeniem na sali tylko dlatego, że twoja matka nie jest taka, jak byśchciała.Hola, wstawcie tu kozetkę, dajcie pudełko chusteczek higienicznych i facetaw rogowych okularach z krótko przyciętą brodą. Nie rozumiem powiedziałam. Najpierw idziesz na noże, a terazpróbujesz pomóc mi wygrać?Wyprostował koszulę i poprawił krawat, ponownie stając się sobą. Nie oszukuj się, Carlisle.Zdecydowanie mam zamiar wygrać.Ale niedlatego, że oddałaś sprawę walkowerem.Ktoś zastukał do drzwi.Mocno.I jeszcze mocniej. Otwierać!Albo bardzo chciał siusiu, albo wykryli nas pracownicy ochrony.W każdymrazie był to bardzo nieodpowiedni moment. Cholera mruknął Jack. To Bart.Bart, czyli były tajny pracownik operacyjny CIA, który aktualnie zajmowałstanowisko szefa ochrony sądu.Pięknie.Wyskoczyliśmy z kabiny, poprawiając ubrania.Przypadkiem spojrzałam wlustro i powstrzymałam oddech.Jedno spojrzenie i dokładnie by wiedział, co ro-biłam w męskiej toalecie.LRT Ja z nim porozmawiam powiedział Jack, kiedy w miarę się ogarnęli-śmy.Co dziwne, skorzystał z komórki.Usłyszałam dzwonek po drugiej stroniedrzwi. Bart, cześć stary. Pauza. Wiem, że jesteś zajęty, ale chciałem, żebyświedział, że to ja siedzę w łazience.Słyszałam przekleństwa płynące ze słuchawki z niewielkim opóznieniem wstosunku do tego, co było słychać przez drzwi. Wiem, wiem.Ale pamiętaj, że jesteś mi coś winien.Dalsze przekleństwa. Bart, rozumiem.Jeżeli mi teraz pomożesz, to będziemy kwita.Znowu przekleństwa, ale tym razem o mniejszym natężeniu.W końcu Jack zamknął telefon, dokładnie w chwili, gdy Bart zaczął opróż-niać korytarz. Tak, cóż. Zapięłam bluzkę i wygładziłam spódnicę. Czy nie powin-niśmy porozmawiać o tym, co właśnie zaszło? Wiesz, o tej części z seksem? I otwojej narzeczonej na galerii? I o tym, że czułam się idiotycznie i miałam po-tworne poczucie winy?Przyjrzał mi się uważnie z ponurą miną. Powiedziałbym, że dosyć się nagadaliśmy jak na jeden dzień.Bart dwa razy mocno zastukał w drzwi. Pora iść stwierdził Jack.Odsunął zasuwkę.Kiedy sprawdził, że teren jest czysty, podziękował szefo-wi ochrony, a następnie wyciągnął mnie z męskiej toalety.Gdy niezauważeniprzez nikogo oprócz Barta wyszliśmy, stanął. Wejdz pierwsza.LRT Bart, daj nam minutkę.Jack, nie możemy tak tegozostawić. Carlisle, jesteśmy już spóznieni.Cóż, byliśmy, ale miałam wrażenie, że powinniśmy coś powiedzieć, choćbynawet wyświechtane: Zadzwonię".Najwyrazniej jednak Jack skończył już z ga-daniem.*Na sali sądowej Racine wyglądała na bardzo niezadowoloną i raczej nie dla-tego, by zazdrościła mi nowej fryzury po swawolach w toalecie".W każdym ra-zie miałam dość problemów i bez narzeczonej Jacka.Mama przez cały czas nie ruszyła się z miejsca i teraz, kiedy zdążyła zasta-nowić się nad tym, w jakim kierunku zmierzała sprawa, wydawała się jeszczebardziej zaniepokojona.Dla porządku, ja zastanawiałam się nad tym samym.Spojrzałam na nią, zastanawiając się, czemu tak naprawdę nie powiedziałaJackowi, dokąd pojechałam.Bo się o mnie martwiła? A może chodziło raczej oJacka i jego rodzinę? Matka ledwie tolerowała Indię i wyłącznie z rozpaczy.Jakkolwiek by było, wiedziałam, że muszę to naprawić.Mając cel przed oczami, rozważyłam dostępne opcje.We własnym odczuciumiałam do wyboru dwie:1.wykończyć matkę, wykazując, że jej uroda była dziełem ludzkich rąk, akonkretnie rąk pana Pendera, który ordynował jej nielegalne terapie hormonalne,a nie uprawiał z nią pozamałżeńskiego seksu w każdą środę w południe; albo2.wykończyć matkę, zapominając o panu Penderze i pozwalając, aby sędziauwierzył, że miała romans, co unieważniłoby intercyzę i tym samym zdezinte-growało połowę jej majątku.Raczej skromna paleta opcji.LRTSpojrzałam na Jacka i wytrąciło mnie to z równowagi, że patrzył na mojeramię, jakby wspominał.Co? Bliznę? Jak bardzo mnie nienawidził? Nas razem?Mnie nago?Poderwało mnie, bo nagle doznałam olśnienia.Siedząc w sądzie na oczach Jacka, nagle coś zrozumiałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]