[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniała sobie łazienkę Marianny: kremowa wannazrobiona według starego wzoru, na złotych lwich łapach, ustawiona na środku, po lewej wynaleziony w jakimśantykwariacie i pieczołowicie odnowiony ciemnoniebieski szezlong, na nim kolorowe wałki i poduszki, a poprawej otwarty kominek.Płatki róż unoszące się na wodzie.Książka i kieliszek wina na specjalnym stelażuzałożonym na brzegi wanny.Stara angielska drabinka do ogrzewania ręczników postawiona przy kominku. Jak będę bogata, to też sobie zrobię taką łazienkę", pomyślała.Wytarła się, nasmarowała balsamem, wysuszyła włosy.Ogarnęła łazienkę, żeby niania nie musiała poniej sprzątać, i poszła się ubrać. Dzień dobry powiedziała, wchodząc do kuchni. Dzień dobry, skarbie niania uśmiechnęła się do niej promiennie.Zosi nagle zrobiło się wstyd.Ona użala się nad sobą nieustannie, a niania, która miałaby prawo uważaćsię za pokrzywdzoną przez los, jest zawsze w dobrym humorze, nie narzeka i jeszcze ją pociesza.Podbiegła dopani Zuzanny i mocno ją uścisnęła. Nianiu, czy mówiłam ci kiedyś, że jesteś najwspanialszą nianią pod słońcem?RLT Dzisiaj jeszcze tego nie słyszałam.Zawsze miło sobie przypomnieć zaśmiała się pani Zuzanna. Co tu tak wesoło? Do kuchni zajrzał pan Borucki, w piżamie i szlafroku. Mamy jakieś święto?O czymś zapomniałem? Ależ skąd! powiedziały jednocześnie. %7łartujecie sobie ze mnie. Ależ skąd!Pokiwał głową i poszedł do łazienki. Skoczę po gazetę i do piekarni powiedziała Zosia. Coś kupić? Może pół pytlowego albo kilka bułek.Tyle co na śniadanie.Zapowiedziała się dziś Ewunia Wolska,więc będziemy mieć dobry chleb.Ktoś z rodziny Wolskich odwiedzał ich co tydzień.Najczęściej Ewa, która studiowała germanistykę wKrakowie.Przyjeżdżała zwykle po południu, na jak mówiła pani Zuzanna angielsko-niemiecki podwie-czorek: angielską herbatę i niemiecką konwersację.Dzięki tym wizytom wiedzieli, co słychać na wsi, a ich spi-żarnia była zaopatrzona w chleb, domowe wędliny i sery, Zosia nie mogła się przemóc i pojechać do Różan dosklepu Wolskich.Wrześniowy ranek był rześki.Na skwerku rósł kasztanowiec, teraz całkiem brązowy.Na chodniku leża-ły kolczaste łupiny.Zaszurały liście i pod nogi Zosi spadła kolczasta kulka.Zielona łupina pękła z trzaskiem iwytoczył się z niej kasztan.Zosia schyliła się i wzięła go do ręki.Był nietknięty, nowy jak świeżo stworzonyświat.Błyszczący, śliski i jedwabisty w dotyku, z ciemniejszymi prążkami na rudej skórce.Idąc, zamyślonaobracała go w dłoni.Po raz pierwszy od przeprowadzki Zosia z apetytem zjadła śniadanie.Pijąc herbatę, zastanawiała się,jak sformułować to, co chciała powiedzieć. Jesteście kochani, że wytrzymaliście ze mną. zaczęła. Nie przesadzaj, córciu.Trochę ciężej niż my zniosłaś tę sytuację i tyle przerwał jej pan Borucki. Staś ma rację dodała pani Zuzanna. Cieszmy się, że najtrudniejsze za nami. Jesteście tacy kochani. głos Zosi niebezpiecznie zadrżał.Przygryzła wnętrze policzka.Najlepszysposób, by się opanować. Czy mówiłem wam, że wczoraj spotkałem Krzysztofa? Oczywiście, że nie.Zosia mocniej przygryzłapoliczek.Poczuła w ustach metaliczny smak krwi. Niemal wpadliśmy na siebie w Rynku.W pierwszej chwili myślałem, że tylko wymienimy dzieńdobry", ale zapytał, jak się urządziliśmy, jak się czujemy i czy nie potrzebujemy jakiejś pomocy.Podziękowa-łem mu za troskę.Wyglądał na szczerze przejętego.To nie jest zły chłopak. Pan Borucki ukradkiem spojrzałna Zosię, która pochyliła głowę nad filiżanką. Pomyślałem, że nie będziecie miały nic przeciwko temu, że-bym go do nas zaprosił.Niestety, na razie jest zbyt zajęty.Dzisiaj pojechał do Poznania.Potem ma brać udziałw jakiejś dyskusji w Radiu Kraków.Coś o zmianach w systemie refundowania leków.Potem znowu gdzieśjedzie.Pani Zuzanna i Zosia milczały. yle zrobiłem? Spojrzały po sobie.RLT Wcześniej czy pózniej i tak go spotkamy.To nie jest duże miasto trzezwo zauważyła pani Zuzan-na. Może jednak lepiej tego nie przyspieszać.Dajmy sobie trochę czasu. Ja powinnam poszukać pracy powiedziała nagle Zosia. Córeczko, do niczego nie czuj się zobowiązana.Ciężko pracowałaś przez ostatnie lata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]