[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego stronnicy wznieśli zgodnyokrzyk, który zagłuszył szmer zebranego tłumu.- Kjallak! - krzyczeli.- Król Kjallak, ulubieniec bogów!Shef ruszył w tamtym kierunku, ściskając w dłoni włócznię.Wiedział, \e za nim kroczy Cuthred, lecz nie dbał o to.Miał wra\e-nie, \e jego ciało płynie w powietrzu, coś podrywało go w górę,oddech rozsadzał mu płuca.- Kjallaku! - zawołał ochryple.- Masz tu moich ludzi.Przysze-dłem po nich.Król spojrzał na niego z góry.Był to wojownik w sile wieku, mo\etrzydziestopięcioletni, weteran wielu wojen i wielu pojedynków.- Kim jesteś, nędzniku, który zakłócasz zgromadzenie Szwe-dów? - spytał.Shef, podszedłszy wystarczająco blisko, zamachnął się drzew-cem włóczni, mierząc w nogi Kjallaka.Ten uskoczył zwinnie, spadłna mokry kamień, pośliznął się i przewrócił.Shef jednym susemznalazł się na podwy\szeniu.Jego donośny głos zabrzmiał ponadrówniną, choć słów, które padały, Shef wcale nie miał zamiaru wy-powiedzieć.- Nie jesteś królem! Król winien otaczać swoich ludzi opieką, anie wieszać ich na drzewach dla zgrai starych oszustów.Zejdz z ka-mienia! Ja jestem królem Szwedów.Rozległ się szczęk broni, ale Shef nie zwa\ał na to.Pół tuzinazbrojnych ruszyło na pomoc swemu królowi.Trzech zatrzymały\elazne bełty, wystrzelone z tłumu.Cuthred wyszedł naprzeciwpozostałym, powalił jednego ciosem w nogi, dwóch zmusił doucieczki.- Czy to wyzwanie? - krzyknął Kjallak.- To nie jest czas animiejsce po temu.W odpowiedzi Shef wymierzył Kjallakowi kopniaka.Kjallak,który zdą\ył tymczasem wstać, znowu upadł.Szmer przeszedł wśródzebranych.Kjallak poderwał się na nogi, twarz mu pobladła.- Mo\e to nie jest czas ani miejsce, ale zabiję cię za to - powie-dział.- Zrobię z ciebie heimnara, a potem oddam kapłanom.Bę-dziesz pierwszą ofiarą, jaką dostaną dzisiaj bogowie.Nie masz jed-nak miecza ani tarczy.Chcesz ze mną walczyć tym starym oszcze-pem na dziki?Shef rozejrzał się wokoło.Nie planował tego.To napój Hunda przy-ćmił jego rozsądek i oto skutki: znalazł się twarzą w twarz z doświad-czonym wojownikiem, sam, zamiast wysłać przodem swego mistrzaCuthreda.Teraz nie mógł poprosić o zastępstwo.Zobaczył, \e dzieńwstał ju\ na dobre, a deszcz dziwnym trafem te\ przestał padać.ShefStrona 256Harrison Harry - Mlot I Krzyz02.Droga królastał na kamieniu, w samym środku naturalnego amfiteatru, a wszystkieoczy zwrócone były na niego.Kapłani ze świątyni przerwali swoje śpie-wy i zbili się w posępną gromadę w pobli\u spętanych więzniów.Po-lanę otaczał naje\ony włóczniami krąg Szwedów, przybyłych na wal-ne zgromadzenie swego ludu.Nie mieli zamiaru się wtrącać.Po prostustali, czekając na wyrok bogów.Lepsza okazja mogła się ju\ nigdy nienadarzyć.A napój wcią\ jeszcze działał.Shef odrzucił do tyłu głowę i wybuchnął śmiechem, cisnął włócz-nię, która wbiła się w mokrą murawę.Podniósł głos, aby słyszał gonie tylko Kjallak, lecz tak\e ostatnie rzędy widzów.- Nie mam miecza ani tarczy! - krzyknął.- Ale mam to! - Wy-szarpnął zza pasa długi, jednosieczny nó\.- Będę z tobą walczył porogalandzku! Niepotrzebna nam bycza skóra.Mamy święty kamień.Stoczymy walkę tutaj, ze związanymi nadgarstkami, a kto zejdziena ziemię o własnych siłach, będzie królem Szwedów.Tłum przywitał te słowa głuchym pomrukiem, a Kjallak zacisnąłwargi.Widział ju\ nie raz podobne pojedynki.Podczas takiej walkiprzewaga wyszkolenia przestawała się liczyć.Wiedziałjednak, \e tłumnikomu nie pozwoli się teraz wycofać.Lecz Kjallak był silniejszyi miał dłu\sze ręce.Rozpiął pas, rzucił go wraz z mieczem na ziemię,usłyszał, jak Szwedzi zaczęli wznosić radosne okrzyki i uderzać włócz-niami o tarcze, gdy zdali sobie sprawę, \e przyjął wyzwanie.- Czupurny koguciku! - powiedział, nie podnosząc głosu.- Po-winieneś trzymać się swojego śmietnika.Cwicca, przyciskając do ciała złamaną rękę, odwrócił się do po-bitego i krwawiącego Thorvina.- Dzieje się coś dziwnego - mruknął.- On nigdy by czegoś ta-kiego nie zaplanował.Nie dałby się równie\ do tego namówić.Todo niego niepodobne.- Mo\e kierują nim bogowie - odparł Thorvin.- Miejmy nadzieję, \e go teraz nie opuszczą- powiedział Hama.430Bruno, który ze swego punktu obserwacyjnego śledził przygoto-wania do walki, rozejrzał się uwa\nie dookoła.Oczy wszystkich zwró-cone były na środek polany, gdzie Kjallakowi jego ludzie pomagaliwłaśnie zdjąć kolczugę, podczas gdy Shef rozbierał się do tuniki Po-jawiła się lina, odcięta z katowskiego zwoju, którą związano nadgarstkiobu przeciwników.Ka\demu towarzyszyło teraz dwóch sekundan-tów, czuwających, by walka odbywała się przepisowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]