[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopierowtedy Jeremiah puścił ramię matki. Proszę, odprowadz panią do samochodu i dopilnuj, żebybezpiecznie opuściła teren posiadłości.Poinformuj strażników przy bramie, że od dziś mogą jąwpuszczać wyłącznie, jeśli osobiście wyrażę na to zgodę. Ręce przy sobie warknęła Georgia, gdy młody ochroniarz spróbował wziąć ją podramię. Gdy wyrazisz zgodę? Jeremiahu, nie wygłupiaj się, nie bądz niemądry. Syn jednakmilczał i patrzył tylko, jak ochrona wyprowadza głośno protestującą matkę z kuchni.Usłyszałam,że drzwi frontowe otwierają się i zamykają, a potem w domu zapanowała cisza.Wypuściłam powietrze. Przepraszam, że naskoczyłam na twoją matkę wymamrotałam, podnosząc dzbanek.W plastikowej podstawie zrobiło się duże wklęśnięcie, ale na szczęście nic nie pękło. Bywa naprawdę trudna.Odpowiedz Jeremiaha była prosta, a jednak wiele mi powiedziała. Mimo wszystko, to twoja mama ciągnęłam. Nie miałam chyba prawa się odzywać.Nie tak wyobrażałam sobie ten poranek, ale odwiedziny tej kobiety zatruły cały nastrój.Straciłam apetyt, więc odstawiłam mleko do lodówki i podążyłam za Jeremiahem, którywychodził z kuchni. Dowiedziałeś się czegoś? Nie, niczego odpowiedział krótko, więc marszcząc brwi, postanowiłam zmusić go dorozwinięcia tematu. Ethan wspominał, że masz jakieś kontakty, czy ktoś&Jeremiah gwałtownie się odwrócił. Co on ci mówił?Zamrugałam, zdziwiona tą nagłą zmianą humoru. Nic odparłam szybko, po czym dałam się ponieść frustracji. Czyli to samo, co ty.Nie wiem, co się dzieje w sprawie śledztwa, wiem tylko, że omal nie umarłam i teraz siedzę tujak w więzieniu.Jeremiah zesznurował wargi. Próbujemy opanować sytuację. Jaką sytuację? Nikt ze mną nie rozmawia.Przeczesał włosy palcami i głęboko zaczerpnął tchu. Obiecuję powiedział cicho że ustalimy, kto próbował cię otruć.A kiedy usuniemy tozagrożenie, będziesz wolna.Wysunęłam rękę w stronę wyjścia. Dlaczego sam codziennie przechodzisz przez te drzwi, ale mnie zmuszasz, żebymzostawała w środku? Ktoś może na ciebie polować.Jego słowa brzmiały bardzo prawdziwie, ale nie pasowały do tego, co widziałam. To nie ja jestem celem wypaliłam, odpowiadając wściekłym wzrokiem na jegospojrzenie. Sam to przyznałeś.Nie proszę cię, żebyś wymalował mi kółko strzelnicze naplecach i puścił w świat, chcę tylko usłyszeć jakieś odpowiedzi. Do cholery, Lucy! Przez chwilę wydawało mi się, że zaraz wybuchnie, w jego oczachzamigotała dzika furia, jakiej nigdy wcześniej u niego nie widziałam.Ten widok przyprawił mnieo wstrząs, ale ledwie sekundę pózniej nie było po nim śladu.Rysy Jeremiaha znów sięwygładziły, a uczucia ukryły za maską.Szaleniec zmienił się z powrotem w niezdradzającegoemocji prezesa zarządu, którego znałam.Albo tak mi się zdawało, poprawiłam się w myślach,zdziwiona tym, co zobaczyłam. Obiecałem, że się tobą zaopiekuję. Cichy głos Jeremiaha brzmiał zwyczajniei spokojnie jak zawsze. Proszę tylko, żebyś nie zadawała więcej pytań, dla twojego własnegodobra.Będziesz mogła wyjść, kiedy tylko będzie bezpiecznie.Poniosłam klęskę.Miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy z desperacji.Jeremiahodwrócił się do mnie plecami i wyszedł, cicho zamykając za sobą frontowe drzwi.Przeczesałamfryzurę zesztywniałymi palcami, niechcący rozpinając spinkę, która stuknęła o podłogę.W tamtejchwili naprawdę mnie to nie obeszło.Nie mogłam wręcz znieść frustracji.Usiłowałam głęboko oddychać, ale nic nie łagodziłowzbierającego we mnie gniewu.Ten dom stał się moim więzieniem, a Jeremiah pełnił funkcjęstrażnika.Matowe szyby w oknach służyły za kraty, bo technologia więziła mnie w środku niegorzej od żelaza czy innych metalowych barier.Od przyjazdu nie widziałam świata na zewnątrz nie licząc wyglądania przez okienko w łazience.Absurdalna myśl, że utknęłam tu na zawsze,posłała mnie na drugi koniec salonu, pod tylne okna i drzwi, które wychodziły na patio.Dotknęłam chłodnej klamki.Zanim zdołałam wybić sobie z głowy ten pomysł,przekręciłam ją i otworzyłam drzwi, chłonąc wzrokiem krajobraz i ocean oddalony o niecałe stometrów od tyłu budynku&I błyskawicznie je zamknęłam, ogarnięta strachem przed tym, co mogło czyhać za nimi.Moim ciałem wstrząsnął szloch.Przytknęłam dłoń do ust, by stłumić kolejny.Nie bądztaką ofiarą losu, powiedziałam sobie.Skoro Jeremiah pokonuje ten strach każdego dnia, to ty teżmożesz.Przez chwilę miałam do niego żal.To on podsunął mi myśl, że ja też mogę być celem.A przecież tak naprawdę byłam nikim i nikt nie miał powodu na mnie polować.W końcumusiałam się zmierzyć z całym napięciem, jakie wywoływała we mnie ta sytuacja.Chwyciłamsię mocno ściany, jakbym dzięki temu mogła wziąć się w garść.Odetchnęłam kilka razy głęboko,cała przy tym drżąc.I po dłuższej chwili w końcu przestałam szlochać.Byłam wyczerpana, aletak bardzo chciałam wyjść.Musiałam wydostać się z domu, w przeciwnym razie chybabymoszalała.Myślałam, że ledwo otworzę drzwi, w domu zawyje alarm, ale gdy przekręciłam klamkęi uchyliłam je o milimetr, nie odezwał się żaden dzwięk.%7ładne dzwony nie obwieściły światumojej ucieczki i gdzieś w głębi czułam się zawiedziona, że tak długo zwlekałam bez powodu.Czyli to by było na tyle, jeśli chodzi o zabezpieczenia, pomyślałam kpiąco.Ucieszyłam się, żenie złapią mnie od razu, i otworzyłam drzwi szerzej, by wyjrzeć na zewnątrz.W zasięgu wzrokunie miałam żadnego ochroniarza, a przejście prowadziło prosto nad wodę, w stronę przystani,którą codziennie widywałam przez okienko w łazience.Granice posiadłości porośnięte byływysokimi drzewami, które przesłaniały sąsiadom widok.W powietrzu czuło się zimowy chłód,a na oceanie w zasięgu wzroku nie było żadnych łódek.Paniczne ściskanie klamki nie mogłomnie donikąd zaprowadzić.Teraz albo nigdy.Przekradłam się przez drzwi i nerwowym, nierytmicznym krokiem zeszłam na dół natylne schody, które prowadziły z patio w stronę przystani.Gdy się obejrzałam, zauważyłam, żezapomniałam zamknąć drzwi, ale wiedziałam, że gdybym się wróciła, to nigdy nie znalazłabymw sobie odwagi, by znów wyjść.Czułam się fantastycznie znów na wolności i chwilowo nieprzejmowałam tym, czy strażnicy mnie zobaczą.Domek na przystani z bliska okazał się jeszcze bardziej interesujący.Z daleka wydawałomi się, że to zwykła chatka, ale w rzeczywistości był to dwupiętrowy budynek dopasowanykształtem do linii brzegowej, a z dolnego piętra wychodziło się na molo biegnące nad wodą.Górne piętro znajdowało się na poziomie parteru; schody z boku budynku wiodły na dół, gdziewybudowano przystań dla łodzi.Ale nie widziałam, by cokolwiek kołysało się na wzburzonejwodzie.Gdy się zbliżyłam, zauważyłam, że na wyższym piętrze zaaranżowano lokal mieszkalny,chociaż sądząc po stanie elewacji, od dawna nikt go nie zajmował.Konstrukcja domku byłazupełnie inna niż głównej posiadłości, znacznie starsza i bardziej nadgryziona zębem czasu.Czuło się tu rustykalny klimat, którego brakowało w eleganckim domu Jeremiaha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]