[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego spojrzenie ją odurzało.Pocałuneksprawiał, że przestawała istnieć.Uniósł się na łokciach, nie odrywając od niej oczu.Jegorozpłomieniony wzrok nie wyrażał skruchy.Bonnie wstrzymałaoddech, gdy jego spojrzenie kierowało się coraz niżej, cal po calu, wkońcu zatrzymało się na jej obnażonych piersiach.Nigdy dotąd tak104RSbardzo nie czuła się wewnętrznie rozdarta: chciała się zasłonić, ale teżpragnęła, by dalej na nią patrzył, by dalej jej dotykał.Objął jej pierś i zważył w dłoni.- Piękna - zamruczał cicho przez ściśniętą krtań.To jedno słowosprawiło, że Bonnie stanęła w płomieniach.A potem pochylił głowę, końcami włosów muskając jej skórę, iwziął do ust sterczący, pulsujący sutek.Bonnie wygięła plecy w łuk,tak pełna słodyczy, taka niebiańska była przyjemność, która krążyła wjej ciele.Jego pieszczoty budziły w niej pragnienia, które Bonnieprzerażały.- Nie - wyszeptała błagalnie.- Proszę.Gray uniósł głowę, ale nie patrzył na nią.Zamknięte oczy ikurczowo zaciśnięte usta zdradzały, jak trudno mu trzymać w ryzachrozbudzoną żądzę, żądzę, którą Bonnie rozumiała, lecz którejzaspokoić nie mogła.Jego nagła kapitulacja, bez słów, bez pytań, całkowicie jązaskoczyła.Z drugiej strony, czego się po nim spodziewała? Sama niebyła pewna.Może tego, że puści jej prośby mimo uszu, jak zawsze?Spróbuje nagiąć ją do swej woli, jak to miał w zwyczaju? Wezmie jąpomimo jej protestów i błagań?Z nieoczekiwaną czułością ściągnął poły jej bluzki.Chciałpozapinać guziki, ale okazało się, że kilku brakuje; pamiątka powcześniejszej szamotaninie.Podniósł się z ziemi i podał jej rękę.Pochwili wahania oparła na niej swoją dłoń.Stali naprzeciw siebie w odległości zaledwie kilku cali.Kiedy nanią spojrzał, w jego oczach ujrzała echo czułości sprzed chwili.Potem105RSwzruszeniem ramion zsunął z siebie koszulę i narzucił ją Bonnie naramiona.Bez jednego słowa pozwoliła ubrać się jak dziecko.Chociażkoszula była o wiele za duża i równie mokra jak jej własna, Bonniepoczuła dziwne ciepło.Nagle ogarnął ją wewnętrzny spokój.Księżyc wyjrzał zza chmury i skąpał twarz Graya w srebrzystejpoświacie.Podkreślił zdecydowany profil, świadczącą o uporze linięszczęki - obraz, który miał już na zawsze wryć się w pamięćdziewczyny.Potem Gray się odwrócił.Zamiast jednak wyjść na brzeg, zacząłbrodzić ku coraz głębszej wodzie, ciągnąc Bonnie za sobą.- Co robisz?- Pora się stąd zbierać - odburknął.Dopiero teraz Bonnie spostrzegła, co takiego ze sobąprzyciągnął na chwilę przed tym, jak podjęła próbę ucieczki.Aódkę nawiosła.I najwyrazniej doskonale się orientował, gdzie jej szukać.Tylko jakim cudem?Chciała go o to spytać, ale ciekawość przeszła jej, ledwieuzmysłowiła sobie sens jego słów.Pora się stąd zbierać.-A ja?Gray wyjął z wody linę, której koniec przywiązany był dodziobu łódki, po czym zwrócił się twarzą ku dziewczynie iodpowiedział głucho:- Idziesz ze mną.106RS8Spod przymrużonych powiek Gray obserwował wyraz szoku,który zagościł na prześlicznej, złudnie niewinnej twarzy Bonnie, kiedybez ogródek obwieścił swoje postanowienie, decyzję, którazaskoczyła nawet jego samego, kompletnie nieoczekiwaną - jakrównież nieprzemyślaną, dziwaczną i wręcz, psiakrew, absurdalną.Mimo to te słowa same mu się nasunęły i nic na tym świecie niezmusiłoby go do tego, by się z nich wycofać.Powinien teraz roześmiać się głośno, powiedzieć, że tylkożartował, że ani mu się śni ściągać sobie na kark upartą, ciętą jak osa,irytującą-do-granic-wytrzymałości pannicę, tym bardziej że wyruszałw podróż, która mogła okazać się najdonioślejsza w jego życiu.Ale jakoś nie było mu do śmiechu.Milczał jak zaklęty.Jedynym namacalnym dowodem, że to wszystko najzwyczajniejmu się nie śniło, było głuche pulsowanie obiegające w tę i z powrotemranę na brzuchu, którą zawdzięczał Bonnie i jej kozikowi.Chociaż nadal czuł do niej złość, nie mógł zamykać oczu nafakt, że sam był sobie winny, bo nie zwrócił na nóż należytej uwagi.Myślał tylko o tym, jak uwieść Bonnie.Obecność tej dziewczynyrozpalała w nim żądzę, przyćmiewała zdrowy rozsądek.Szukałjedynie pretekstu, by zakosztować tych jej satynowych usteczek, daćsię ponieść gorącej, mrocznej fali pożądania.Może, gdyby dłużej sięnad tym zastanawiał, doszedłby do nader nieprzyjemnego wniosku, żedostał dokładnie to, na co sobie zasłużył.107RSWprawdzie uważał Bonnie za jedną z najodważniejszych kobiet,jakie dotąd poznał, niemniej musiała być przerażona, kiedy całował jąi pieścił człowiek skazany za morderstwo.Pragnął jej tak bardzo, żena samą myśl, iż mieć jej nie będzie, odczuwał tak silny ból iwściekłość, że ukrywał je z najwyższym trudem.Powinien pozwolić jej odejść, dobrze to rozumiał.Odzyskałwolność, jeszcze kilka minut i wszystko wróci do normy.Będzie miałcały ten koszmar za sobą.Nie potrzebował jej.Kiedy jednak rzuciłasię do ucieczki, kompletnie stracił głowę.Wiedział tylko, że musi jązatrzymać - jakby od tego zależało jego życie.Niech ją diabli.A tym bardziej jego.Co dziwne, nie stawiała oporu, kiedy uniósł ją z wody i posadziłw łódce.Początkowy szok, jak przypuszczał, jeszcze nie minął.Leczoszołomienie nie potrwa długo.Najlepiej się pośpieszyć i w drogę.Wdrapał się do łódki i zaczął energicznie wiosłować.Bonnie nieodezwała się słowem, a Gray klął w duchu na czym świat stoi.Raptem odezwały się w nim wątpliwości - i, co gorsza, poczuciewiny.Nie powinien się tak czuć.W końcu to ona była wszystkiemuwinna.Ona i jej parszywi braciszkowie parli do egzekucji, najchętniejobwiesiliby go na pierwszej gałęzi.Dlaczego zatem miałby się nad niąużalać? To było całkowicie pozbawione sensu, do jasnej cholery!Podobnie jak fakt, że budziła w nim iście huraganową żądzę.Gray wiosłował w gorączkowym tempie, szukając ujścia dlaswojej frustracji; pożądanie tliło się w nim nieustannie od chwili, gdy108RSujrzał tę dziewczynę po raz pierwszy.Co też mu strzeliło do głowy,by pocałować nieprzyjaciółkę, tę samą osobę, która nie tak dawnonapluła mu prosto w twarz?Odważył się rzucić na nią ukradkowe spojrzenie: siedziała wdrugim końcu łódki, mokra i naburmuszona, lecz przez to chybajeszcze piękniejsza.Luzna koszula podkreślała jej krągłości, oblepiałapełne piersi o sterczących sutkach, widocznych przez cienki materiał.Aż go ścisnęło w dołku, kiedy przypomniał sobie, jaka jestw dotyku, jaki smak ma jej skóra, jak cudownie było odkryć w niejnamiętność, głód, który dorównywał jego własnemu i rozpalałwszystkie zmysły.Tam na plaży chciał się tylko na niej zemścić, aleto ona zatryumfowała.Gray odepchnął te myśli, by przygotować się do kolejnego,nieuchronnego ataku z jej strony, niepewny tylko, czy będzie tonapaść słowna, czy też fizyczna - a może jedno i drugie naraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]