[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadjego ramieniem dostrzegła zbliżającą się opiekunkę społeczną.Panna Patelwydawała się jeszcze bardziej potulna niż zwykle.Rozglądała się nerwowo wtłumie czarnoskórych ludzi.- Pójdzie pani z nami chwalić imię Pana? - zapytała Jada możliwie pompatycznie.-Jezus wita każdego z otwartymi ramionami.- To była prawda, ale Jada nie sądziła,żeby panna Patel odczuwała podobnie i zechciała uczestniczyć w nabożeństwie.Plan A zakładał, że nie zechce.Jak dotąd nie było potrzeby sięgać po rozwiązaniaawaryjne.- Usiądę sobie z tyłu - powiedziała panna Patel.- Albo pójdę zaczerpnąć świeżegopowietrza.Proszę się o mnie nie martwić.Jada nie miała takiego zamiaru.- Niech Bóg panią błogosławi - powiedziała życzliwie.Jeżeli szczęście jej dopisze,nigdy już nie zobaczy panny Patel.Ludzie schodzili się ciągle, część wiernych była już w kościele i nikt nie mógłstwierdzić, kiedy właściwie zjawiła się Jada.Z Sherrilee na ręku i starszymi dziećmiprzy boku przeszła przez cały kościół, witając się z każdym znanym sobieczłonkiem kongregacji.Byli jej świadkami.Potem zajęła miejsce w ławce, z takągodnością na jaką stać podpalaczkę.Wielebny Grant stał już na mównicy,przeglądając ogłoszenia kościelne.Jada złożyła dłonie na kolanach, upomniałaShavonnę, żeby się nie wierciła i próbowała odzyskać spokój. Panie, modliła się cicho, zrobiłam właśnie coś bardzo, bardzo złego.Wiem o tym,ale nie mogę powiedzieć z ręką na sercu, że żałuję.Nie złamałamprzykazania i nikogo nie skrzywdziłam w sensie fizycznym.Czułam po prostu, żemuszą walczyć o to, co słuszne.Wybacz mi, Panie, że zgrzeszyłam i chroń moichsąsiadów i strażaków.Ale, Panie, jeżeli taka wola Twoja, pozwól, by dom spłonąłdo samych fundamentów.A potem pozwól mi wywiezć stąd dzieci".W tym momencie Sherrilee odkryła sznurek korali na szyi matki i wsadziła sobieperełkę do buzi.Jak mocny jest sznurek? zastanawiała się Jada.I ile hałasu narobiSherrilee, kiedy go jej odbierze? Jada przejrzała zawartość torebki i wyjęła smoczekdo butelki, który dawała czasem Sherrilee zamiast gryzaczka.Oczy dziewczynkirozszerzyły się radością, jakby ujrzała utraconego i odżałowanego przyjaciela.Nabożeństwo zaczęło się hymnem.Kevon śpiewał z całej duszy, Shavonnamamrotała coś z obowiązku, ale i ona uległa w końcu uniesieniu i ostatnie strofyśpiewała z przejęciem.Jada uśmiechnęła się, przymknęła oczy i zmówiła krótkąmodlitwę.Pragnęła już tylko, żeby jej dzieci mogły wieść spokojne, życie w gronierodziny.Otworzyła oczy, kiedy pieśń się skończyła i spojrzała na SamuelaDumfriesa po drugiej stronie przejścia.Siedział spokojnie zasłuchany w słowapastora.Wyglądał bardzo nobliwie i statecznie, ostatnia osoba, którą można byposądzić o pomoc w uprowadzeniu trójki dzieci. To tylko dowodzi, jak bardzopozory mylą", pomyślała Jada.Ten człowiek ryzykował dla niej bardzo wiele.Jadaponownie zamknęła oczy. Proszę, Panie, spraw, żeby to się udało, żeby nieucierpiały na tym moje przyjaciółki i Samuel Dumfries".Tytuł następnego hymnu brzmiał: Pan jest jedynym domem, jakiego potrzebujesz".Od chwili, gdy potarła zapałkę i zdecydowała się na los wygnańca, Pan rzeczywiściebył jej jedynym domem.Nie wierzyła w znaki.Kongregacja odśpiewała pieśń zuczuciem, ale była to dopiero rozgrzewka.Kiedy ogłoszono następny hymn, Jadapodniosła dłoń do ust, ukrywając uśmiech.- A teraz odśpiewamy Zapal pochodnię Jezusowi" - powiedział wielebny Grant. Panie, pomyślała Jada.Nawet kobieta, która nie wierzy w takie rzeczy, musi uznaćto za znak.Przeszłam wiele, a Ty, w dobroci Swojej, zesłałeś na mnie dni ciężkiejpróby, ale to chyba oznacza, że mi pomożesz?"- Mamusiu, jest mi gorąco - powiedział Kevon.- Mogę zdjąć marynarkę?- Nie w kościele, Kevonie.Westchnął i wsadził kciuk w usta.Wielebny Grant odchrząknął i rozpoczął kazanie.- Ilu spośród was słyszało Pana? - zapytał.Odezwało się kilka głosów.- Ilu spośród was widziało Pana? - pytał dalej wielebny.Odzew był dużo mniejszy, ale ludzi ogarnęło już religijne uniesienie.- Niewielu dostąpiło tego szczęścia - zaintonował pastor Grant.- Mojżesz słyszałPana, ale nie ujrzał Jego oblicza.Ujrzał jedynie płonący krzak.Pan ukazał sięMojżeszowi przez płomienie.Jada otworzyła szeroko oczy.Czy to może być zbieg okoliczności?- Kiedy Mojżesz przeprowadził Izraelitów przez pustynię, Pan ukazał się jako słupdymu w dzień i słup ognia w nocy.Trzeba odwagi, by podążyć za Panem.Trzebaodwagi, by porzucić dom i podążyć w nieznane, szukając ziemi obiecanej.Jada nie wierzyła własnym uszom.Domy, pochodnie, płonące krzaki i słupy ognia.Zrozumiała, że wykonała wolę Pana i pozbyła się resztek poczucia winy.- Dziękuję Ci, Panie! - powiedziała z oczami pełnymi łez.Kazanie trwało dalej, aleona nie słyszała już ani słowa.Zbliżała się decydująca chwila.Spojrzała na zegareki kątem oka dostrzegła, że Samuel również sprawdza godzinę.Kiedy wezwano chór do wystąpienia, Jada wstała i pociągnęła za sobą dzieci,chociaż Shavonna rzuciła jej zdumione spojrzenie.- Nie będę śpiewać.-Ciii!Doczekawszy spokojnie swojej kolejki Samuel Dumfries wstał i dołączył doprzesuwającego się wolno tłumu.Zaczynano już śpiewać i Jada obejrzała się,szukając wzrokiem panny Patel.Albo zniknęła w tłumie - była bardzo niska - alboczekała w westybulu na koniec nabożeństwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]