[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Naturalnie - zgodził się z nią Mark.- Wobec tego idziemy.Ian spojrzał na niego ze zdumieniem.Przed domem wciąż patrzył naprzyjaciela tak, jakby ten stracił rozum.- 217 -SR- Po co właściwie tu przyszliśmy?- Myślę, że histeria na przyjęciu zaręczynowym Ally została bardzodobrze odegrana.- Skąd to wiesz?- Nie wiem.Tak mi się wydaje.Musimy porozmawiać z jej siostrą.- Sprawdziłem jej alibi, Mark - powiedział Ian.- Chcę więcej.- To daleka droga.- Trudno.Na odchodnym lord Farrow konferował z Patrickiem.Ally usłyszała, żewkrótce przybędzie Thomas, a potem Geoff.Ta trójka nie zamierzała zostawićdomku i ciotek bez opieki.W powozie mogła wreszcie porozmawiać z lordemFarrow.- Co znalezliście w lesie?- Nic.i coś.- Lordzie Farrow!- Ktoś tam był, to pewne.Przykro mi, ale spózniliśmy się, cieszę sięjednak, że przynajmniej moje psy wywiązują się z obowiązków.Poza tym od tejpory domku strzeże bez przerwy dwóch ludzi.- Bardzo dziękuję.- W tym zamieszaniu trudno czasem to dostrzec, ale są jeszcze porządniludzie na świecie.Tacy, co nie oczekują niczyjej wdzięczności za to, że po-stępują przyzwoicie.- Mimo wszystko jestem wdzięczna.Gdy dotarli do domku myśliwskiego, Ally przekonała się, że lord Farrowumie gotować, co więcej chętnie przyjął jej ofertę pomocy.Bertramowi kazałzająć się końmi, wyjazd był bowiem zaplanowany na wczesne godziny ranne.Nastawiwszy w piecu zapiekankę mięsną, lord Farrow wyjaśnił, że kucharzenianauczył się w wojsku.Zjedli we dwoje kolację, a potem Farrow zaproponował- 218 -SRwczesne udanie się na spoczynek.Zmęczona Ally chętnie podchwyciła to hasło.Jednak gdy znalazła się w łóżku, nie mogła zasnąć.Czekała.Był już wieczór, kiedy dotarli do domu Marianne York, siostry EleanorBrandon.Panna York, chuda stara panna z wyniszczoną twarzą, miała zgryzliweusposobienie i zareagowała niechętnie, widząc kolejnego detektywa z Londynu.- Właściwie żałuję, że nie mogę powiedzieć czego innego - powiedziała.-Eleanor była tutaj.Ostrzegałam ją przed małżeństwem z Gilesem Brandonem.No i proszę.Wyrzucał ją z jej własnego domu tylko dlatego, że coś tam pisał.- Wasze stosunki nie należą do najcieplejszych - pozwolił sobie zauważyćMark.- W Londynie jest wiele znakomitych hoteli, gdzie Eleanor mogłabyspędzić noc.- Ciekawe za co? - spytała pogardliwie Marianne.Ian odchrząknął.Wskazał elegancko umeblowany salon.- Nie chcę być niedelikatny, ale o ile wiem, ojciec zostawił panie w dobrejsytuacji materialnej.- Mam pieniądze.Natomiast Eleanor, ta głupia gąska, wychodząc za mąż,przepisała wszystko na Gilesa Brandona.Tylko niech mi pan nie wmawia, żetak chętnie dała się omamić jego geniuszowi.Z trudem znosiła to, żeokoliczności zmuszają ją do szukania gościny u mnie.- Dziękujemy bardzo, że zechciała pani z nami porozmawiać - zakończyłMark.Było pózno.Wyszli na ulicę i tu ich drogi się rozchodziły.DosiadłszyGallowaya, Mark zwrócił się do Iana:- Myślę, że powinniśmy popatrzeć na nasze sprawy z nieco większąwnikliwością, nie sądzisz? Może złożymy jutro wizytę Elizabeth HarringtonPrine?- Sir Andrew będzie bardzo cierpiał, gdy odkryje, że przesłuchujemy jegokrewną - powiedział, kręcąc głową Ian.- Lord Lionel może zawisnąć - przypomniał mu Mark.- 219 -SR- No tak - przyznał Ian.- Powinienem do jutra mieć informacje o kontach.Zgadzam się też na odwiedziny u Elizabeth.Mark był pewien, że jego ojciec postanowił wrócić do domkumyśliwskiego.Zmęczony, skierował się więc w tamtą stronę.Malcolm i Carawybiegły mu na powitanie, Bertram odprowadził konia do stajni, a Mark,podziękowawszy służącemu, wszedł do domu.O tak póznej porze we wnętrzupanowała cisza.Niewątpliwie i jego ojciec, i Ally udali się na spoczynek.Zamierzał iść do swojego pokoju, zmienił jednak zdanie i wślizgnął się dosypialni narzeczonej.Tym razem spała.Postał nad nią kilka sekund, a potempołożył się obok.Oddychała swobodnie i głęboko.Objął ją i przytulił.Ally zbudziła się sama, ale miała nieodparte wrażenie, że Mark jąodwiedził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]