[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Indianin powiedział: Musimy pozwolić, by się wypaliło& pózniej przyjdę tu i przykryję popioły ziemią.Poprosiłem kierownictwo motelu o zezwolenie na rozpalenie dziś wieczór ogniskaceremonialnego, więc nie mają podstaw do podejrzeń. Ale co będzie, gdy Susan nie zjawi się na śniadanie? Musisz powiedzieć swoim uczniom, \e rozchorowała się w nocy i postanowiła wrócić dodomu.Zabiorę jej ubrania i walizkę i dobrze je ukryję. Ale je\eli ktoś dowie się o tym, co zrobiliśmy, na pewno pomyśli, \e to my ją zabiliśmy. Oczywiście odparł John Trzy Imiona. Tak jak policja z Los Angeles sądzi, \e Pauli Szara Chmura zabili Martina Amato. Co więc u licha mamy począć? To, co planowaliśmy od samego początku& Musimy porozmawiać z Psim Bratemi przekonać go, by uwolnił Catherine. Ale w ten sposób nie dowiedziemy naszej niewinności. Zapobiegniemy jednak kolejnym zabójstwom.Jim spojrzał na ognisko.Wcią\ jeszcze biło od niego gorąco, lecz było w nim teraz znaczniewięcej popiołu.Poranna bryza rozwiała jego część po ziemi wśród krzewów.Zmówił cichąmodlitwę za duszę Susan, mając nadzieję, \e gdziekolwiek jest, będzie w stanie mu wybaczyć.Nagle ponownie usłyszał Sharon: Wróciła, panie Rook! Catherine właśnie wróciła!Gdy John Trzy Imiona rozgrzebywał popioły, Jim wrócił do pokoju i pospiesznie przebrał sięw d\insy i niebieską koszulę.Palce mu tak dygotały, \e z trudem pozapinał guziki.Potemzastukał do drzwi pokoju dziewcząt.Sharon natychmiast mu otwarła.Jim wszedł do środkai ujrzał Catherine w zielonej koszuli nocnej siedzącą na skraju łó\ka i pijącą łapczywie colęz puszki.Spojrzał na jej stopy były zabrudzone popiołem. Gdzie byłaś? zapytał. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.A pani Randall tak sięzdenerwowała, \e miała atak astmy i być mo\e będzie musiała wrócić do domu.Catherine podniosła na niego wzrok. Astma? zdziwiła się. Właśnie.W chwilach szczególnego napięcia często daje o sobie znać. To znaczy, \e ma trudności z oddychaniem? Tak.Catherine na powrót spuściła głowę.Jim nie mógł oprzeć się wra\eniu, \e ukrywa uśmiech. Nadal mi nie powiedziałaś, gdzie byłaś. Nie mogłam spać, więc poszłam na spacer. To nie było szczególnie mądre. Czasami mądrość bywa pojęciem względnym oświadczyła Catherine. Sam nam to panpowiedział.Jim nie cierpiał, kiedy jego uczniowie cytowali jego własne słowa, zwłaszcza gdy obracali jeprzeciwko niemu.Otworzył usta, ale zaraz je zamknął.Zamierzał zapytać Catherine, czy słyszałabębny na dworze i czy widziała ognisko, uznał jednak, \e lepiej trzymać język za zębami,przynajmniej na razie.Je\eli Catherine była zamieszana w śmierć Susan, sama dobrze o tymwiedziała.Je\eli nie, lepiej było jej w to wszystko nie wtajemniczać.Zjawił się rozczochrany Mark, w koszulce i luznych szortach. Co się dzieje? zapytał. Słyszałem krzyki, trzaskanie drzwiami i inne takie.Czy tuw ogóle mo\na się wyspać? Przykro mi, Mark odparł Jim. Ale Catherine poszła sobie na spacer i chyba trochę zagwałtownie zareagowaliśmy. W takim razie wszystko w porządku stwierdził Mark. Tylko na przyszłość zachowujciesię ciszej, dobrze? Zniło mi się coś fajnego& byłem perkusistą w REM.Jim spotkał się z Johnem Trzy Imiona na korytarzu i zabrał go do swojego pokoju.DrzwiSusan nadal były zamknięte, podobnie jak drzwi między ich pokojami, lecz drzwi na dziedziniecbyły lekko uchylone.Przedostali się przez ogrodzenie i weszli do środka.Jim natychmiast skierował się ku szafie i wyjął z niej ubrania Susan.Pachniały jej perfumamii musiał przygryzć dolną wargę, by nie wybuchnąć płaczem.Zestawił z półki walizkę, otworzyłją i wrzucił do niej ubrania.John Trzy Imiona wyszedł z łazienki niosąc szczoteczkę do zębówi przybory toaletowe. To wszystko? zapytał Jim. Zajrzyj jeszcze pod łó\ko, mogła coś tam zostawić.John Trzy Imiona pochylił się i wyciągnął parę kwiecistych bawełnianych pantofli orazwytarty egzemplarz The San Andreas Fault. Była nauczycielką geografii wyjaśnił Jim.John Trzy Imiona podniósł walizkę. Zabiorę to do siebie oświadczył. A ty mo\e poło\ysz się na parę godzin? Nawet je\elinie zaśniesz, przynajmniej trochę się uspokoisz.Spotkamy się o wpół do dziewiątej To niewiarygodne mruknął Jim. Wcale tego nie widziałeś? Nawet cienia?Indianin pokręcił głową. Widziałem tylko, jak ginie twoja przyjaciółka i wiem, \e nie mogłeś tego zrobić, nie w takisposób. To było takie wielkie powiedział Jim. Czarne, kosmate jak niedzwiedzi niewiarygodnie szybkie.Susan nie miała najmniejszej szansy. Nie powinieneś się obwiniać.Nie mogłeś zrobić niczego, by temu zapobiec. Nie powinienem w ogóle zabierać Susan do Arizony. śycie jest pełne niebezpieczeństw.Gdyby została w Los Angeles, mogła zginąćw wypadku samochodowym.Tylko Gitche Manitou zna los, jaki jest nam przeznaczony.Jim rozejrzał się po pokoju Susan, otworzył drzwi i sprawdził, czy korytarz jest pusty,a potem wypuścił Johna Trzy Imiona. Wpół do dziewiątej przypomniał mu i wrócił do swojego pokoju.Poszedł do łazienki,zapalił światło i przyjrzał się swemu odbiciu w lustrze.Na policzkach miał dwie smugi popiołu,lecz poza tym wyglądał zupełnie normalnie, jakby nie wydarzyło się nic specjalnego.Przez oknowidział nadal pnącą się w niebo kitę dymu i prawie nie mógł uwierzyć, \e to stos pogrzebowySusan i ze nigdy więcej jej nie ujrzy.Próbował oglądać telewizję, ale znalazł jedynie jakiś stary czarno biały film i meksykańskąaudycję o Zwięcie Zmarłych.Wyłączył telewizor i zamknął oczy, jednak prawie natychmiast jeotworzył, bo pod powiekami ujrzał mroczny, szczeciniasty kształt pędzący ku niemuz rozczapierzonymi pazurami.Jest ju\ czwartek, dzień, w którym mam umrzeć, pomyślał.Poło\ył się i utkwił spojrzeniew suficie, na czoło wystąpił mu lepki pot strachu.Nie potrafił sobie wyobrazić, jak czuje sięczłowiek, któremu urywa się głowę albo rozpruwa korpus.Ale musi coś czuć, nawet je\eli trwato jedynie mgnienie oka.Przypomniał sobie opowieści o głowach poruszających oczyma pooddzieleniu od ciała, wpatrujących się z przera\eniem w kikuty własnych szyj.Wstał z łó\ka, podszedł do barku, nalał sobie do szklanki solidną porcję whisky i wypiłwszystko jednym haustem Zakaszlał i przetarł oczy Dygotał tak gwałtownie, \e upuścił szklankęna podłogęKwadrans przed ósmą przeszedł pod drzwi pokoju dziewcząt i zapukał.Po chwili w progustanęła Sharon. Pomyślałem, \e zrobię wam pobudkę powiedział John Trzy Imiona przyjedzie po nasza czterdzieści pięć minut. Jak się czuje pani Randall? zapytała Sharon Minął jej atak astmy? Nie, niestety nie.Jeszcze jej się pogorszyło.Z trudem oddychała.Odesłałem ją z powrotemdo Albuquerque.Pójdzie tam lekarza, a potem poleci do Los Angeles. Szkoda mruknęła Catherine, siadając na łó\ku. Owszem, szkoda przytaknął Jim Zobaczymy się po śniadaniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]