[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak czy inaczej, bardzo się cieszę, że już tam niemieszkam.Z pewnością wymeldowałbym się zzajazdu, gdyby nie obecna tu pani szeryf.Logan spojrzał na Kelsey z pewnymrozbawieniem, ale ona tylko wzruszyła ramionami.- Od czasu do czasu każdego może ponieść -zauważyła.Ich stolik znajdował się bardzo blisko baru.Kelseyspostrzegła, że mężczyzna, siedzący przy końcukontuaru na wysokim drewnianym stołku,bezceremonialnie patrzy w ich stronę.Nie wyglądałna kowboja.Był chudy, wysoki i ubrany w dżinsy, doktórych jednak włożył modną koszulę i mokasyny.Miał stylowo ostrzyżone włosy i nic nie wskazywałona to, żeby większość czasu spędzał na zmaganiach zbykami.Kiedy pochwycił wzrok Kelsey, zsunął się zestołka i skierował do ich stolika.- Panie, miej nas w swojej opiece - szepnął Logan.- Kto to taki? - spytała szeptem KelseyJej ciekawość natychmiast została zaspokojona.- Facet z gazety - odparł z radosnym uśmiechem137Corey, najwyrazniej zachwycony, że przyciągnąłuwagę reportera.Euforia opadła, gdy dziennikarz podszedł izagadnął:- Czy dobrze zrozumiałem? W przerażeniu opuściłpan pokój z powodu wizji krwi na ścianach?- Niczego nie zrozumiałeś, Murphy - zdenerwowałsię kowboj.- Poza tym podsłuchiwanie cudzychrozmów to zwyczajne chamstwo.A jeżeli napiszeszcokolwiek o tym, co wydawało ci się, że słyszałeś,publicznie ogłoszę cię kłamcą!Kelsey zwróciła uwagę na to, że Logan niepodniósł się z krzesła na powitanie dziennikarza,tylko rzucił chłodnym tonem:- Ingerujesz w prywatne spotkanie, Ted.Nie jesteśtu mile widziany.Najwyrazniej nikt nie był zadowolony ztowarzystwa reportera.On jednak nic sobie z tegonie robił.- Po mieście krążą słuchy, że cały dzisiejszy dzieńspędziłeś w kostnicy, rangerze Raintree.Co siędzieje? Czy to możliwe, że po naszym mieście grasujeseryjny morderca, a ty nie podajesz tego dowiadomości publicznej? Nie ostrzegaszmieszkańców?Kelsey zauważyła, że Logan z całej siły zaciskapalce na kuflu, który był z grubego szkła, a mimo tosię obawiała, że za chwilę pęknie.138- Tak się składa, że obecnie nie działam z ramieniarangerów, Murphy.- Logan spojrzał na dziennikarza.- Jeżeli pojawią się informacje istotne dlamieszkańców San Antonio, to zostaną podane doogólnej wiadomości przez odpowiednie służbyprasowe.Przyszedłem tutaj, żeby zjeść kolację zprzyjaciółką, i byłbym wdzięczny, gdybyś pozwoliłnam w spokoju cieszyć się posiłkiem.Murphy nie dawał za wygraną.- Z przyjaciółką?! - Zerknął znacząco na Kelsey.-Czy masz mnie za idiotę, Raintree? Przecież to nieżadna przyjaciółka, ale szeryf O'Brien z Florydy.O cowięc chodzi? O handel narkotykami? Morderstwo? Amoże o morderstwa?Logan podniósł się z miejsca, przytłaczającMurphy'ego swoją posturą.- Jeżeli natychmiast stąd nie wyjdziesz, my tozrobimy.Wybacz, Kelsey, ale.Ona także wstała z krzesła.- Powiedzcie tylko słowo, a zajmę się tymśmieciem - zaoferował z szerokim uśmiechem Corey.- Wy nie możecie go tknąć, bo zaraz rozległyby sięhisteryczne wrzaski na temat brutalności rangerówlub szeryfów federalnych.Ja to co innego.Jestemstarym kowbojem i nikt słowa nie powie, gdy muprzywalę.Dla takiej przyjemności warto spędzić nocw areszcie.Znajdujący się w pobliżu ich stolika klienci139Longhorn zaczęli jawnie się przyglądać konfrontacji.Logan i Corey, obaj wysocy i potężni, wyrazniegórowali nad Murphym.A atmosfera napięcia inadmiar testosteronu zdawały się powoli przesycaćcały lokal.Wówczas nadbiegła Sandy.- Ted Murphy! - wykrzyknęła.- Co tutaj robisz?Wynoś się, ale już! Chyba widziałeś tabliczkę nadbarem, która mówi, że właściciel decyduje o tym, ktoma, a kto nie ma być goszczony w tym lokalu.Zakłócasz spokój klientów, co w konsekwencji grozimi stratą.A jeżeli rzeczywiście poniosę jakiekolwiekstraty, pozwę ciebie wraz z tą twoją gazetą i puszczęwas z torbami.Zrozumiałeś?Ted Murphy już wcześniej cofnął się o kilkakroków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]