[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę odzyskać magiczną głowę, Kosmo,a jeśli zabijesz dziewczynę, kuferek równie dobrze może zniknąć nazawsze.O tym nie pomyślałem, zganił się w duchu Kosma.Musiałbym byćprzy niej, kiedy wyzionie ducha, a tu mogą wyniknąć problemy.168 Patrz mi w oczy, robaku.Widzę twoje myśli, nie staraj się więcwystrychnąć mnie na dudka.Jeśli nie dostanę tej głowy, każę ściąćtwoją i wtedy się okaże, czy prawdą jest przepowiednia o mojejrzekomej śmierci.Mogę kazać innemu czarownikowi zdjąć urok, ajeszcze lepiej dzięki magicznej głowie zniweczyć go jednym prostymżyczeniem.Gdy tymczasem tobie już nic nie pomoże.Zachowuj sięwięc przyzwoicie, bo każę cię zamknąć w lochu i morzyć głodem, ażbędziesz żałował, że żyjesz. Wielka litościwa pani, wybacz swemu nędznemu słudze Ko-sma zalał się krokodylimi łzami i padł na klęczki, by ucałować rąbekłososiowej taftowej spódnicy. Ja tylko pragnąłem cię zadowolić.Czywidzisz mą wielką rozpacz i cierpienie? Wybacz mi, ach, wybacz, pani! Na pewno ci nie wybaczę, jeśli splamisz mi suknię tymi ta-nimi łzami.Widziałam lepsze w teatrze. %7łartujesz, śmiejesz się, a zatem wybaczasz.Tak, ja, KosmaRuggieri Młodszy, jestem twoją zabawką, twoim błaznem.Radość todla mnie, że moje nieszczęście choć na chwilę cię rozerwie, da wy-tchnąć od trosk. Przestań czołgać się po podłodze, Kosmo.Wiem, o czymmyślisz, i wcale mi się to nie podoba.Chcę, żebyś mnie dobrze zro-zumiał: masz być miły dla tej nowej czarownicy i nie rozpylać wokółżadnych proszków.aha, i żadnych śmiertelnych uroków. I tak bym nie mógł naburmuszył się Ruggieri. GłowaMenandra znosi inne zaklęcia. Naprawdę? Co za skarb! Potężniejszy niż moje bezoary.Poślęzaraz gwardzistę po tę pannę i każę jednej z mych najbardziej za-ufanych dam, by jej towarzyszyła.Już nie mogę się doczekać.Niewdzięcznica, myślał Ruggieri patrząc, jak pękata, sztywnapostać raznym krokiem opuszcza jego izbę.Gorzką otrzymałemzapłatę za moją wierność, za moje nieskończone oddanie.W drzwiach mieszkanka przy rue de la Tisseranderie stanął wysoki,potężnie zbudowany mężczyzna z przepaską na oku.Nawet Beatrycze,przyzwyczajona do rozmaitych opryszków, zaniepokoiła się na jegowidok.Skłonność do gwałtownych czynów emanowała z tego człowie-ka jak ukryty żar. Słyszałem o twoim mężu, pani.Czy jest w domu? spytał. Nie.nie w tej chwili.Prowadzisz z nim interesy, panie? Beatrycze przeraziła się nagle, że ma do czynienia z nasłanym mor-dercą.169 Słyszę męski głos. To brat męża, malarz.Dworski malarz. Nie wiedziałem.Proszę mnie wpuścić, zaczekam.Mam spra-wę do twojego męża.Podobno handluje czymś, co chciałbym kupić.Planuje zatem otruć kogoś innego.Co za ulga!, pomyślała Beatry-cze, gdy klient minął ją i rozsiadł się na najlepszym krześle w maleńkiejizbie. Może tymczasem napijesz się wina? spytała. Nie tutaj zachichotał złośliwie klient.Zza ściany dobiegł płacz dziecka.Kobieta wyszła, a gość zacząłrozglądać się po izbie.Właśnie się przypatrywał diabelskim znakomnad kominkiem, kiedy w drzwiach pojawił się Wawrzyniec Ruggieriz naręczem paczek. Mistrzu rzekł jednooki, gdy astrolog odłożył pakunki izwrócił się do niego słyszałem, że mogę u ciebie nabyć witriol. I witriol przytaknął Ruggieri i tuzin innych rzeczy.Do-myślam się, że chcesz wywrzeć zemstę na kobiecie? Skąd wiesz? To proste.Witriol jest niezastąpiony w takich sprawach.Twarzjest dla kobiety wszystkim, co posiada, nieprawdaż? Planujesz go użyćosobiście? Jeśli tak, trzeba najpierw sprawdzić kierunek wiatru,podejść blisko i uważać, by ani kropla nie prysnęła na ciebie.Samąwodą witriolu się nie zmyje. Nie zamierzam tego robić własnymi rękami.Mogą byćświadkowie.Wynajmę kogoś, kogo mistrz mi poleci. Znam kilku ludzi, ale każą sobie słono płacić.Jeśli woliszzaoszczędzić, spróbuj Pod Czarnym Dzikiem nad rzeką.Przesia-dują tam byli żołnierze, ludzie gotowi na wszystko.Tylko nie płaćtakiemu z góry.Daj mu połowę, a resztę po wykonaniu zadania. Doskonały pomysł.Widzę, że rozmawiam z właściwą osobą. Zawsze staram się zadowolić klientów rzekł WawrzyniecRuggieri, wyjmując z zamykanego na klucz kredensu brązową bute-leczkę z witriolem. Pamiętaj: jeśli zdecydujesz się wylać go sam,koniecznie włóż rękawice.Czubkami drzew poruszał ciepły, leniwy wietrzyk, niosący wszakżeledwie wyczuwalną zapowiedz nadchodzącej jesieni.Z ogrodowegotarasu w Saint-Germain rozciągał się widok na szeroką panoramę rzeki izamglonych w dali murów i wież Paryża. Och, jak tu pięknie westchnęłam, przystając na chwilę.170Towarzyszyło mi dwóch przystojnych młodzieńców.Jednym znich był mój wesoły, zuchowaty brat, odziany w długie buty dokonnej jazdy, krótkie bufiaste spodnie i żołnierski kaftan.Przezramię przerzucony miał szkarłatny płaszcz.Od czasu kiedy widzia-łam go po raz ostatni, urosły mu wąsy bardziej imponujące wzamyśle niż efekt końcowy.Mój towarzysz z lewej miał ogniste spojrzenie i znacznie gęstszyzarost.Był to Filip d'Estouville, towarzysz Hannibala w służbiepana de Damville, ulubieniec dam i znany z licznych pojedynkówmistrz klingi.Ciemne, gładkie włosy nakryte miał czapką z piórem,spod wysokiego kołnierza kaftana wystawała wąska kryza, kończącasię tuż pod uszami.U boku wisiał mu modny włoski rapier, któregozłocona i wymyślnie zdobiona koszowa rękojeść świadczyła zarów-no o bogactwie właściciela, jak o jego buńczucznej naturze. Poezja! zaśmiał się Hannibal. Kto by pomyślał, Sybillo,że twoich wierszy słuchać będą koronowane głowy! Jestem pewien, że poezje twojej siostry spodobają mi sięnatychmiast, tak jak ich autorka wtrącił gładko Filip.Zarumieniłam się z radości. Mam tylko brudnopis wyjąkałam rzecz jasna opróczrękopisu pokazowego, ale ten będę musiała jutro oddać królowej. & i co za zbieg okoliczności ciągnął mój brat że zastali-śmy cię tutaj, przybywszy z Ecouen w eskorcie konetabla i pana deDamville.Możesz odnieść w pałacu wielki suces, być może nawetzyskać dworską pensję.Kto by się spodziewał, że te twoje gryzmoływyniosą cię tak wysoko! Kiedy dostałem list od Lauretty, omal niepękłem ze śmiechu.Prawie słyszałem jej wściekłe wrzaski! Oczywi-ście j a zawsze życzyłem ci jak najlepiej, ale nie możesz winić Lau-retty za to, że ci zazdrości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]