[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jackowi przemknęło przez myśl, że jednym z nichmógłby być Theo.Ale to by oznaczało niespotykane szczęście. Sądzisz, że moglibyśmy ich dogonić? zapytał Demetri. Zanim się zabiją czy już po fakcie? Tamtenprychnął pogardliwie. Zabawny z ciebie gość.Wiesz o tym?Jackowi zaczynały drętwieć ręce.Sznur od lampki był za ciasnoowinięty wokół nadgarstków, a siedzenie w wąskiej tylnejprzestrzeni auta z kolanami niemalże uniesionymi pod brodę irękami skrępowanymi za plecami dodatkowo ograniczało krążeniekrwi. Chyba nie zamierzasz jechać moim samochodem aż doWaszyngtonu, prawda? zapytał.265 A co cię tak martwi? %7łe znacznie zwiększę przebieg twojegocennego mustanga? Nie. rzekł odruchowo Jack. A właściwie tak. Lepiej siedz spokojnie i staraj się nie stwarzać mi kłopotów. Powiedziałeś, że chcesz, byśmy obaj porozmawiali z pre-zydentem. I tak też zrobimy. To czyste szaleństwo.Zdajesz sobie sprawę, ilu różnychnawiedzonych domaga się każdego dnia spotkania z prezydentem?Nigdy nam się nie uda. Przecież twój ojciec ma zostać wiceprezydentem.Mogę sięzałożyć, że zechce mieć coś do powiedzenia w tej sprawie. No to już teraz mogę ci przekazać, co powie: Nie mamowy".Nic z tego nie wyjdzie.Nie rozumiesz? Najwyższa pora siępoddać.Demetri uniósł pistolet. Oglądałeś Pulp Fiction? Owszem. Pamiętasz tę scenę z Travoltą i Samuelem Jacksonem naprzednich siedzeniach auta, podczas gdy z tyłu leżał wyciągniętytrup rozwalonego gościa?Od razu zrozumiał aluzję.Demetri umilkł nagle i zaczął szybko spoglądać to we wstecznelusterko, to znów w boczne.Jack obejrzał się przez ramię i od razuspostrzegł powód tego niepokoju.Za nimi pojawił się wóz stanowejdrogówki, będący jeszcze kilkaset metrów dalej, ale zbliżający sięszybko.Miał włączonego koguta na dachu. Trzymaj się - mruknął Grek.Mustang skoczył do przodu, aż przyspieszenie wgniotło Jackaw oparcie tylnego siedzenia.Wiedział, że ten wóz dysponuje sporąrezerwą mocy silnika, ale Demetri wyciskał266z niego takie przyspieszenia, że chyba nawet Theo by się na to nieodważył.Przy prędkości, jaką rozwinęli, odnosił wrażenie, żekilometrowe słupki na poboczu szosy migają w tempie słupkówłańcuchowych przy przejściach dla pieszych w mieście, nie zdziwiłsię więc specjalnie, gdy po kilku minutach dogonili jadącychbrawurowo motocyklistów.Prowadzący, który miał całeprzedramię pokryte kolorowym tatuażem, od razu pozdrowił ichuniesionym kciukiem.Jack obejrzał się szybko i popatrzył przeztylną szybę.Patrol z drogówki nie tylko dotrzymywał im kroku, zanim pojawiły się na autostradzie dwa kolejne radiowozy stróżówprawa.Demetri ze złości aż grzmotnął pięścią w deskę rozdzielczą. Czego potrzeba, żeby zgubić tych kretynów? To po prostu niemożliwe - odparł Jack. Zamknij się! Lepiej się rozejrzyj - dodał.- Są już nad nami śmigłowce.Demetri pochylił się nad kierownicą i zadarł głowę kugórze.Aoskot wirników śmigłowców był słyszalny nawet poprzezdonośny jazgot silnika mustanga.Wokół panowała ciemna noc, alesnopy reflektorów helikopterów były jasne do tego stopnia, że dałosię przy nich odczytywać napisy na burtach mijanych ciężarówek. To śmigłowce reporterskie powiedział Jack. Jak to się stało, że dotarły tu aż tak szybko? A czego się spodziewałeś? Pędzisz prosto w kierunku studia największej stacji informacyjnej w Miami.Odniósł wrażenie, że dostrzega, jak desperacja Grekaprzekształca się w nadzieję. Mówisz o tamtej stacji nadawczej, prawda?Jack wyjrzał przez okno przy prawym przednim fotelu.Na tleciemnego nocnego nieba wyraznie widać było charakterystycznyznak firmowy kanału Action News, rzeczywiście najważniejszejstacji informacyjnej w południowej Florydzie.267- Tak, zgadza się.- O której nadają wieczorne wiadomości?- Właśnie teraz - odparł Jack.- Przekazują je wszystkie siecinaziemne z wyjątkiem Foxa.Lecz jeśli sądzisz, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]