[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Randolph Muir jest całkowitym przeciwieństwem swojego paskudnego syna:uczciwy, solidny, słowny.Randolph dostrzega, że Devon mu się przygląda, i też nie odrywa od niego oczu, gdy krążypo pokoju.Spojrzenie czarodzieja niepokoi Devona, który upuszcza kryształ.- Ostrożnie, młody człowieku - mówi Randolph Muir, podchodząc.Podnosi kryształ zpodłogi i kładzie go na stole.- Montaigne mówił mi, że pochodzisz z Anglii.Skąd?- Hmm, z Yorkshire - mówi Devon, przypomniawszy sobie swoją podróż doszesnastowiecznego Yorku.Mężczyzna podejrzliwie mruży oczy.- Mówisz bez śladu tamtejszego akcentu.- No cóż, moja matka.Randolph Muir kiwa głową.- Była Amerykanką.Tak, Montaigne mi mówił.Nie wierzy mi, myśli Devon, gdy pan wielkiego domu odchodzi.Dopiero wtedy Devon zdajesobie sprawę z tego, że jest mu gorąco nie tylko ze zdenerwowania.To uczucie wywołaneobecnością innego czarodzieja - jednego z największych, Randolpha Muira.O wyznaczonej godzinie czarna limuzyna zatrzymuje się na długim podjezdzie przedKruczym Dworem.Devon obserwuje z okna na piętrze, jak szofer wysiada i otwiera tylnedrzwiczki.- To on - szepcze Devon, nie odrywając oczu od Szaleńca, gdy ten w długim czarnympłaszczu wyłania się z limuzyny.Wygląda inaczej.Oczywiście: teraz jest żywy.Nie jest bezcielesnym duchem, leczzwyczajnym człowiekiem z krwi i kości, aczkolwiek znającym się na magii.Ciemnowłosy, wprzeciwieństwie do swego jasnowłosego brata Randolpha, Jackson Muir sprawia wrażenie osobynawykłej do wydawania rozkazów.A jednak wydaje się wzorem uprzejmości, gdy podaje rękęwysiadającej z samochodu żonie.Ta jest piękna.Znacznie piękniejsza niż na portrecie.Aagodna, delikatna i jasnowłosa EmilyMuir spogląda na dom szeroko otwartymi oczami.Zauważa patrzącego na nią z okna na piętrzeDevona.Chłopiec szybko puszcza odsuniętą zasłonę.Z podestu schodów Devon i Miranda obserwują ciepłe powitanie w hallu.Greta, wysoka ikrzepka, grzecznie wita Emily, tak drobną, kruchą i eteryczną.Mała Amanda, w długiej i białejkoronkowej sukience, dyga przed wujostwem.Randolph serdecznie ściska dłoń brata.- Witamy w Kruczym Dworze - mówi.- Dobrze jest być w domu - odpowiada Jackson, omiatając wzrokiem pomieszczenie.Dreszcz przebiega po plecach Devona.Czas przedstawić Opiekunów.Montaigne obiema rękami ściska dłoń Jacksona, energicznienią potrząsając.- Zawsze wiedziałem, że kiedyś do nas wrócisz, Jacksonie - mówi głosem ochrypłym zewzruszenia.Jackson impulsywnie wyrywa dłoń, aby objąć swego Opiekuna, człowieka, który nauczył gomagii.Jego czarny płaszcz spowija ich oboje, na moment zasłaniając Montaigne'a.- Twój syn? - pyta Jackson, zauważywszy Rolfe a, który nieśmiało chowa się za ojcem.- Tak.To Rolfe.Jackson pochyla się i zagląda w oczy dziecka.- Obyśmy zawsze byli przyjaciółmi - mówi, podając dłoń malcowi.Niemal można by uwierzyć, że jest szczery, myśli obserwujący to Devon.Można byuwierzyć, że naprawdę się nawrócił.Jednak niedawny atak demona świadczy o czymś wręcz przeciwnym.Teraz kolej na Devona.Montaigne popycha go naprzód.- To Teddy, nasz uczeń z Anglii.Devon zbiera siły.Jednak zamiast złowrogiego błysku, jaki przywykł oglądać w oczachSzaleńca, dostrzega tylko zmęczenie.Jackson Muir potrząsa dłonią Devona uprzejmie, ale bezcienia zainteresowania.Jestem tylko uczniem.Nikim takim, kim należałoby się przejmować.Nagle Devon przypomina sobie to, czego nauczył go wielki nauczyciel czarodziei SkrzydłaNocy, Wiglaf.Nasze kontinua czasowe są różne.Tutaj, w tych czasach, Jackson nigdy mnie niespotkał, chociaż ja spotkałem jego.Pokonałem go i wtrąciłem do Otchłani, lecz on jeszcze o tym niewie.Kiedy spotkałem go po raz pierwszy w Kruczym Dworze, miał przewagę.Nic dziwnego, że tyleo mnie wiedział, skoro poznał mnie tutaj, w 1969 roku.Teraz jednak ja mam w ręku lepsze karty.Jackson wykazuje znacznie większe zainteresowanie, witając się z Mirandą.Z galanteriącałuje jej dłoń, oczarowując dziewczynę i wszystkich obecnych.Tylko nie Devona.Ten nie daje sięzwieść pozornej uprzejmości.Przybył tutaj, żeby zniszczyć tę rodzinę.Ceremonia przebiega zgodnie z planem.Randolph czyta wers z Księgi Powrotu: Ipowiadam ci, że błędy młodości zostają zapomniane, a więzy rodzinne odnowione.Witamy cię zpowrotem na łonie rodziny i przywracamy na należne ci miejsce w szlachetnym Bractwie SkrzydłaNocy".Emily, cała ubrana na biało, zaczyna płakać z radości.Jackson robi krok naprzód i przyklęka na jedno kolano przed swoim bratem.Jak wcześniejprzećwiczył, Devon podchodzi do nich z mieczem Quentina Muira, złociście błyszczącym napurpurowej aksamitnej poduszce.Randolph bierze ten miecz i delikatnie dotyka nim ramienia Jacksona.- Niniejszym zostajesz przywrócony do łask - mówi.Jackson bierze miecz od brata i podnosisię z klęczek.Devon spręża się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]