[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podło\yłyśmy te\ sygnet.Ale nic nie wiemy o fularze i rękawiczce.Musiał zostawić je sam stryj Nicholas.To jedyne wytłumaczenie. Jest jeszcze inne.Prawdziwe wtrącił Tris. Te rzeczy przyniósłtam Silas Pemberton.Hallie a\ drgnęła z wra\enia.Z dezaprobatą popatrzyła na ciotki. Wciągnęłyście w to burmistrza? Nie! Przysięgam! wykrzyknęła Patience. Mówi prawdę dodała Prudence. My musiałyśmy tak postąpić.Nie było innego wyjścia.Od istnienia naszego rodzinnego wampirazale\ał los ka\dego człowieka w mieście.Pragnęłyśmy wszystkichuszczęśliwić.Tris usiadł na kanapie. Sądzę, \e burmistrz i reszta rady miejskiej działali na własną rękę.Widziałem, jak Silas Pemberton podrzucał rękawiczkę, i przypuszczam,\e to on przyniósł fular. Ale skąd wziął się na nim monogram stryja? Fular jest stary, lecz literki nowe.Pewnie kupił go wraz zrękawiczką w jakimś sklepie ze starociami.Chyba trzeba pogadać z tymczłowiekiem.I przedstawić mu, Hallie, twój pogląd na zagadnienieturystyki. Zamierzacie wyjawić prawdę burmistrzowi? przeraziła sięPatience. Zrobimy to wszyscy razem.Jutro z samego rana zło\ymy muprzyjacielską wizytę. Ale. śadnych wymówek, drogie ciocie.Pójdziemy razem.A teraz poraspać.Jutro czeka was wyjątkowo cię\ki dzień.Po wizycie u burmistrzawyniesiecie z domu wszystkie dynie.Nie sądzę, \eby kiedykolwiekwyrosły z nich wampiry cierpkim tonem dodała Hallie.Prudence i Patience podniosły się z miejsca.Z nieszczęśliwymiminami ruszyły ku drzwiom. Jeszcze jedno. Hallie zatrzymała ciotki. Jeśli wiedziałyście, \ehistoria o stryju Nicholasie jest jedną wielką bujdą, to dlaczegouznałyście Trisa za wampira? Miałyśmy nadzieję, \e nim jest z głębokim westchnieniemodparła Patience. Byłby to dla nas jedyny sposób wyjścia z honorem zcałej sprawy. Wygrzebania się z kłopotów, jakich narobiłyśmy szczerzewyznała Prudence.Hallie odprowadziła je wzrokiem, a potem spojrzała na Trisa. Przepraszam za to, co ci zrobiły. Nie mnie, lecz nam sprostował, przytulając ją do siebie.Oparła głowę na jego ramieniu. Mam nadzieję, \e ju\ po wszystkim powiedziała z westchnieniemulgi. O, nie zaprotestował Tris. Teraz, skoro problem miejscowegowampira został rozwiązany, musimy zająć się następnym.Naszego ślubu. Naszego ślubu? Tak.Przez całe \ycie byłem sam, ale odkąd cię poznałem, niewyobra\am sobie ani jednej godziny bez ciebie. Chcę cię poślubić, Hallie Tyler.Natychmiast.Czeka nas mnóstworoboty. Jakiej? Dokończenie remontu starej wozowni, sprzeda\ mojego mieszkaniaw Nowym Jorku, ustalenie, ile będziemy mieć dzieci, i. Dzieci?Tris spojrzał Hallie głęboko w oczy. Jako mały chłopiec miałem rodziców, ale nigdy nie czułem, \e mamrodzinę.Z tobą pragnę stworzyć prawdziwy dom.Du\y i szczęśliwy.Pełen miłości i dzieci.Mnóstwa dzieci.Hallie poło\yła palec na ustach. Tę rozmowę odłó\my na pózniej.A teraz mnie poproś. O co? Tris udawał, \e nie wie. Zwietnie wiesz.Przyciągnął ją do siebie. Wyjdziesz za mnie, Hallie Tyler? Stworzysz rodzinę, jakiej nigdynie miałem? Dasz mi szczęście?W oczach Hallie pojawiły się łzy wzruszenia. Wyjdę za ciebie, Edwardzie Tristanie Montgomery.Będziemy mieli wspaniałe dzieci.I będę kochała cię po wsze czasy.Obietnice przypieczętowali pocałunkiem.Gorącym i namiętnym.Hallie wiedziała, \e Tris nigdy jej nie opuści i \e ich miłość przetrwawieki.EpilogCzesała się przed lustrem w sypialni.Cienką zasłoną poruszył lekkiwiatr.Hallie zadr\ała.Roztarta obna\one ramiona.Podciągnęła wąskieramiączko jedwabnej nocnej koszulki i wzięła do ręki flakon perfum.Nacisnęła rozpylacz.Uśmiechnęła się do siebie.Zasłona znówzafalowała.Tym razem z cienia pod oknem wynurzyła się ciemna,wysoka postać.Mę\czyzna miał na sobie czarną pelerynę podbitąkrwistoczerwoną, satynową podszewką.Hallie obserwowała w lustrze, jak do niej podchodzi. Wiedziałam, \e się zjawisz szepnęła. Słyszałem twoje wezwanie powiedział, bawiąc się ramiączkiem ukoszulki.Delikatnie zsunął je Hallie z ramienia i dotknął wargami jejdelikatnej skóry. Wszyscy ju\ poszli? spytała.W miarę jak wargi Trisa wędrowałypo jej szyi, coraz bardziej odchylała głowę. Jesteśmy sami. Nigdy nie potrafiłeś trzymać się z dala ode mnie stwierdziła.Tris parsknął śmiechem. Wydawało mi się, \e jest wręcz przeciwnie. Poło\ył dłoń nazaokrąglonym brzuchu \ony. Co dzisiaj wyczynia mój mały wampirek? Okropnie kopie.Czy wystarczyło słodyczy dla wszystkichdzieciaków? Tak.Dostały po dwie porcje.Raz w nagrodę za przejście po ciemkudo starej wozowni, a drugi za wrzask, jaki podniosły, kiedy je porządnienastraszyłem. Tris! Jak mogłeś? Przecie\ to maluchy! Droga pani Montgomery, muszę dbać o swoją reputację.Nie wolnomi rozczarować mieszkańców Egg Harbor.Przecie\ kiedyś połowa znich miała mnie za wampira. Ja nigdy.Tris uniósł brwi, obrócił Hallie wraz z krzesłem do siebie i zapytał ześmiechem: Nigdy? Zdrowy rozsądek mi podpowiadał, \e mam przed sobą zwykłegośmiertelnika.Ale od samego początku wiedziałam, \e jesteś przebiegły istosujesz diabelskie sztuczki.Ukląkł przed nią. A ty nie potrafiłaś im się oprzeć?Hallie zarzuciła mu ręce na szyję. Nigdy nie byłam w stanie oprzeć się tobie, Tristanie Montgomery.Przyło\ył ucho do brzucha Hallie. Czy masz pojęcie, \e mnie uszczęśliwiasz? Jak bardzo? Kiedyś nie wiedziałem, \e rodzina to coś a\ tak wa\nego.Oddzieciństwa wolałem być sam.A teraz nie umiem wyobrazić sobie \yciabez ciebie.I naszego dziecka. Ja te\. Udowodnij. Chętnie.Pozwolisz, \e zrobię to na le\ąco? Wziął ją na ręce i poło\ył na łó\ku.Oparł głowę na jej brzuchu.Pogłaskała go po włosach.Uśmiechnęła się lekko.Byli ju\ prawierok po ślubie i nic nie wskazywało, by kiedykolwiek znudziły ją sztuczkimę\a.Zamknęła oczy i przyciągnęła go do siebie.W ka\dym razie stanie się to nieprędko, uznała, gdy pieszczotliwieprzesunął dłonią po jej obna\onym ramieniu.Nieprędko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]