[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jess dobrze radziła sobie z psami i pierwsza zauważyła, że Lady, nerwowy półchart, kuleje.Opiekowała się Lady,kiedy zjawił się weterynarz, i trzymając jej drżące, chude ciało, czuła się tak, jakby odnalazła swoje powołanie.Tu było tak inaczej niż w domu.Jess pamiętała, że kiedyś w domu było fajnie i wesoło.Jednak nie teraz, kiedytata się wyprowadził.Ten dom był zbyt duży tylko dla niej i mamy, i obijały się od ściany do ściany, samotne i nieszczęś-liwe, udając przed sobą nawzajem, że wszystko jest okej.Ale nie było.Kiedy dzwonił tata, było jeszcze gorzej.Jeśli to mama podnosiła słuchawkę, natychmiast oddawała ją Jess, jakbyparzyła.- Jak się masz? - pytał tata za każdym razem i wiedziała, że nie zniósłby, gdyby płakała czy coś w tym rodzaju.- Dobrze, naprawdę - odpowiadała więc dziarsko.- Czytałam recenzję świetnego, nowego filmu.Moglibyśmyobejrzeć go w sobotę.- Bardzo chętnie - odpowiadał tata z ulgą.Oglądali teraz mnóstwo filmów, choć kiedy tata mieszkał w domu, praktycznie w ogóle nie chodzili razem dokina.Jednak siedzenie w ciemności, ze wszystkimi emocjami bezpiecznie skupionymi na wielkim ekranie, było prostszeniż jazda samochodem albo długie spacery.Gdy chodzili albo znajdowali się w samochodzie, tata chciał rozmawiać, aJess desperacko starała się tego unikać.Z mamą także nie chciała rozmawiać, mimo jej ogromnych wysiłków.Gdybyzaczęły rozmowę, Jess nie byłaby w stanie powstrzymać się od pytań w stylu: Dlaczego się rozstaliście? Nie mogliściesię bardziej postarać?".A wiedziała, że to akurat nie byłoby mądre.Oliver był jedyną osobą, której mogła się zwierzyć, a mimo to nawet jemu nie była w stanie powiedzieć wszyst-kiego, nie tak jak kiedyś Steph.Steph była tak pochłonięta Zachem, że nieszczególnie docierało do niej, co się dzieje w życiu Jess.Nadal byłyprzyjaciółkami - to jasne, zawsze nimi będą.Jednak było inaczej.Odkąd na scenie pojawił się Zach, Steph się zmieniła.RLTWydawała się bardziej dorosła i nie była już tak skora do rozmawiania o wszystkich drobiazgach ze swoją nie-gdyś najlepszą przyjaciółką.Jess bardzo tego brakowało.Nie widywały się także tak często jak jeszcze niedawno, choćtego akurat Jess nie powiedziała mamie.Oszalałaby chyba, gdyby się dowiedziała, że ona i Oliver spędzają z sobą tylegodzin, kiedy on akurat nie pracował.Mama zdawała się sądzić, że każdy nabuzowany hormonami nastolatek myślałwyłącznie o seksie, tak więc prościej było powiedzieć, że przebywa ze Steph.Jednak nie miała zamiaru iść z Oliverem na całość.Co nie znaczy, by ją o to prosił.On nie był taki.Gdzieś tam tobyło, czając się w tle, ale Jess wiedziała, że Oliver nie należy do chłopaków, którzy by naciskali.Super się z nim rozmawiało o większości spraw, ale nie potrafiła całkowicie się przed nim otworzyć, opowie-dzieć, że nocą słyszała płacz mamy i że tata zdawał się nie zwracać uwagi na oglądane przez nich filmy, ale jedynie wpa-trywał się w ekran, błądząc daleko myślami.Rodzina Olivera wydawała się taka ustabilizowana, jego rodzice tak dobrze się z sobą dogadywali, że nigdy bynie zrozumiał, jak to jest, kiedy mama i tata się rozstają.Wiedziała jedynie to, że odkąd tata się wyprowadził, wszystkobyło inaczej, i nienawidziła tego.Przyjeżdżanie do schroniska i opiekowanie się zwierzętami stanowiło dla niej prawdziwą odskocznię.Lady, Du-ke, Marmalade, Oscar i Smudge pragnęli jedynie pieszczot, herbatników i rzucania im patyków.Nie było już Twigleta,jej ulubieńca.Jean trzymała go w schronisku tak długo, jak się dało, ale kiedy nadszedł czas, by je opuścił, Jess wiedziała,że w życiu jej rodziców zbyt wiele się dzieje, by wprowadzać w nie jeszcze psa.Znalazł dobry dom, była tego pewna.Jean nigdy nie oddawała zwierząt, nim nie sprawdziła dokładnie, kto sięnimi zaopiekuje.Jednak Jess ze smutkiem myślała o odejściu Twigleta, nawet jeżeli trafił do rodziny z dużym ogrodem.- Jak leci?W drzwiach stała Jean.Bystrym spojrzeniem zarejestrowała fakt, że Jess wysprzątała to miejsce mniej więcejdwa razy szybciej niż inni wolontariusze.Nikt nie pracował ciężej ani nie dawał z siebie więcej niż ta słodka, nieśmiałauczennica.Jean wiedziała, że coś się dzieje w rodzinie Bartonów, choć Jess nigdy o tym nie mówiła.Zauważyła jedynie, żew ciągu ostatnich kilku tygodni Jess, o ile to było możliwe, stała się jeszcze cichsza.Na jej twarzy gościł smutek, któregonie było wcześniej.Jean bardzo by chciała porozmawiać o tym z jej rodzicami, nie wiedziała jednak, czy powinna sięwtrącać.Na początku, kiedy Jess zaczęła tutaj pracować, zadzwoniła jej matka, by porozmawiać z Jean o tym, co to zamiejsce i jaką pracę będzie wykonywać jej córka.Abby Barton wydała jej się bardzo miłą kobietą, mimo że pojawiała sięw telewizji i w ogóle.Zadawała właściwe pytania i z całą pewnością interesowała się, czym zajmuje się jej córka poszkole i podczas weekendów.Jednak nigdy nie przyjechała do schroniska.Jean uznała to za nieco dziwne.Nie wiedziałanatomiast o tym, że Jess ostro protestowała przeciwko próbom matki, by się tutaj wybrać.- Nie jestem już dzieckiem, pamiętasz? - warczała.- To schronisko dla zwierząt.W gazecie znajdziesz zdjęcia, atu masz ich ulotkę o zbiórce pieniędzy To nie jest żadna narkomańska melina!Mama wyglądała na zasmuconą tymi słowami i w głębi duszy Jess było przykro.Jednak nie chciała, by mamawdzierała się na jej teren i na dodatek opowiadała Jean o tym, co się dzieje.Już sobie wyobrażała tę rozmowę: OjciecJess i ja rozstaliśmy się, więc martwię się o nią.Może mogłaby mieć ją pani na oku.".Jess wzdrygnęła się na samą myślo tym.- Wykonałaś kawał fantastycznej roboty, Jess - oświadczyła z uznaniem Jean.- Chciałabym, żeby wszyscy potra-fili pracować tak ciężko jak ty Niektórzy ludzie oferujący pomoc zdają się uważać, że polega ona tylko na bawieniu się zeszczeniakami i kociakami, nie zaś na kąpaniu brudnych, dotkniętych parchem kotów i sprzątaniu po psach.- Jess posłałajej szeroki uśmiech.- No więc - kontynuowała Jean - co słychać?RLTPozwoliła wisieć temu pytaniu w powietrzu, mając nadzieję, że Jess odpowie na nie i może trochę się otworzyTak się jednak nie stało.Jess zaczęła wycierać ze ściany nieistniejący brud.- Dobrze, wszystko dobrze - mruknęła.- Jak się goi łapa Lady?Jean wiedziała, kiedy trzeba odpuścić.Nie należała do osób, które wściubiają nos w życie innych ludzi.- Bardzo dobrze.Rano był weterynarz i twierdzi, że za kilka dni będzie zdrowa jak ryba.Chodz, Jess.Czas naprzerwę.Inaczej Olga zje nam wszystkie ciastka.Przez godzinę kąpała tego kucyka szetlandzkiego, który dopiero co się unas zjawił, i jest wykończona.- Och, on wyglądał tak słodko - westchnęła Jess.Wcześniej dostrzegła w oddali kucyka, niewielkie zwierzę zezmierzwioną grzywą i ogonem, który pod warstwą brudu może i był w kolorze palomino blond.- Słodki, kiedy się na niego patrzy - uśmiechnęła się szeroko Jean
[ Pobierz całość w formacie PDF ]