[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś powiedział: Głupia dziwka".Ale kto? zastanawiałam się.Pikanie, kroki na korytarzu, uderzenia metalu o metal, szorstka dłoń na mojej brodzie zmuszała mnie do otwarciaust, coś plastikowego drapało w język.Nagle zaczęłam się krztusić i wymiotować, spróbowałam usiąść i znów mu-siałam się położyć, znowu usiadłam, ponownie dopadły mnie wymioty i dyszenie.Silne dłonie rozpłaszczyły mniena stole.Marzyłam, żeby to się skończyło.Niespełna dobę pózniej byłam w swoim mieszkaniu.Okazało się, że Margaret i Paul przylecieli z Chicago,żeby zabrać mnie do ośrodka odwykowego w Irlandii.Nie mogłam zrozumieć, o co tyle krzyku.Poza tym, że czu-łam się pobita, miałam wrażenie, że połknęłam żyletki i że zaraz umrę z odwodnienia, było OK.Niemal dobrze.Tobył tylko nieprzyjemny wypadek i bardzo chciałam o nim jak najszybciej zapomnieć.Potem ku mojemu zdumieniu zjawił się Luke.O rany.Przygotowałam się na ochrzan za ucieczkę i wzięcie koki w niedzielny wieczór.Uznałam, że przezto pompowanie żołądka musiał się dowiedzieć. Cześć. Uśmiechnęłam się niespokojnie. Nie powinieneś być w pracy? Chodz, poznasz moją włazi-dupską siostrę Margaret i jej koszmarnego męża.Wymienił uprzejmy uścisk dłoni z Margaret i Paulem, ale jego twarz była wkurzona i ponura.%7łeby popra-wić mu humor, opowiedziałam niesłychanie zabawną historyjkę o tym, jak obudziłam się w Mount Salomon, wy-rzygując sobie wnętrzności.Złapał mnie za ramię i wycedził: Chciałbym zamienić z tobą słówko na osobności.Ramię mnie bolało i była przerażona szaleństwem w jego oczach. Jak, do cholery, możesz sobie z tego żartować? spytał z furią, kiedy zatrzasnął za mną drzwi sypialni. Rozluznij się. Zmusiłam się do śmiechu.Czułam ulgę, że nie opieprza mnie za kokę w niedzielnywieczór. Mało nie umarłaś, głupia cipo wysyczał. Pomyśl, jak się martwiliśmy, już od dawna, nie chodzitylko o to.Pomyśl o biednej Brigit.I ty się jeszcze śmiejesz? Możesz się wreszcie odprężyć? spytałam z pogardą. To był wypadek. Jesteś nienormalna, Rachel, naprawdę oświadczył wściekły. Potrzebujesz pomocy. Kiedy straciłeś poczucie humoru? Jesteś równie okropny jak Brigit. Nawet nie chce mi się tego komentować. Po chwili dodał łagodniej: Brigit mówiła, że jedziesz naodwyk.Zwietny pomysł. Oszalałeś? Parsknęłam śmiechem. Ja na odwyku? Dobry dowcip! Poza tym nie mogę tak wyjechaći cię zostawić. Uśmiechnęłam się uwodzicielsko, żeby wróciła bliskość między nami. Jesteś moim chłopakiem.Patrzył na mnie, długo i uważnie. Już nie powiedział w końcu. Co.Co? Dreszcze przebiegły mi po ciele.Wiele razy już się na mnie wściekał, ale nigdy ze mną niezerwał. To koniec oznajmił. Jesteś w rozsypce, życzę ci z całego serca, żebyś sobie wszystko ułożyła.RLT Poznałeś inną? wybełkotałam z przerażeniem. Nie bądz głupia warknął. No to o co chodzi? Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę prowadzimy taką rozmowę. Nie jesteś taką kobieta, za jaką cię uważałem odparł. Dlatego że wzięłam narkotyki w niedzielny wieczór? Postanowiłam iść za ciosem i zadać to pytanie. W niedzielny wieczór? Zaśmiał się bez cienia wesołości. Czemu akurat wybierać niedzielny wie-czór? Ale tak, chodzi o narkotyki.Jesteś uzależniona i potrzebujesz pomocy.Robiłem wszystko, co mogłem, aby cipomóc.Przekonywałem cię, żebyś to rzuciła, zmuszałem cię i jestem już zmęczony.Przez chwilę rzeczywiście wydawał się zmęczony.Smutny i nieszczęśliwy. Pod wieloma względami jesteś wspaniała dziewczyną, ale gra niewarta świeczki.Nie kontrolujesz się, aja już sobie z tobą nie radzę. O nie. Nie zamierzałam pozwalać na te manipulacje. Zrywaj sobie ze mną, skoro chcesz, ale nie próbuj mnie obwiniać. Boże warknął ze złością. Nie da się z tobą dogadać.Odwrócił się, żeby wyjść. Przesadzasz, Luke powiedziałam szybko, usiłując złapać go za rękę.Wiedziałam, że bardzo mu siępodobam, wcześniej zawsze udawało mi się go w taki sposób przekonać. Odczep się, Rachel. Ze złością odepchnął moją rękę. Brzydzisz mnie.Jesteś w rozsypce, w totalnej,pieprzonej rozsypce.Po czym wyszedł do przedpokoju. Jak możesz być tak okrutny? zaskowyczałam, biegnąc za nim. %7łegnaj, Rachel powiedział i trzasnął drzwiami.70W dniach poprzedzających Boże Narodzenie byłam bardzo podenerwowana za każdym razem, kiedy jecha-łam do centrum Dublina.Luke i Brigit przyjechali zapewne do domu i trochę liczyłam na to, że ich zastanę.Bezprzerwy wypatrywałam ich twarzy w świetle wielobarwnych lampek, wśród tłumów kupujących.W pewnej chwiliuznałam, że widzę Luke'a na Grafton Street.Wysoki mężczyzna z dość długimi włosami oddalał się ode mnie. Poczekaj chwilę mruknęłam do mamy i pognałam za nim.Gdy go dogoniłam, niemal powalając gro-madę kolędników, przekonałam się, że to wcale nie on.Twarz i tyłek mężczyzny były zupełnie do niczego, nawet wpołowie nie wyglądały tak ładnie, jak u Luke'a.Nie mam pojęcia, co bym powiedziała, gdyby to był on.W Nowy Rok około dwudziestu członków mojej rodziny oraz rozmaici znajomi i dzieci stłoczyli się w salo-nie, żeby obejrzeć Poszukiwaczy zaginionej arki.Za każdym razem, gdy Harrison Ford pojawiał się na ekranie, wy-krzykiwali: Pokazuj malucha!".Nawet mama krzyczała, ale tylko dlatego, że nie miała pojęcia, co to jest maluch.Helen piła dżin z tonikiem i opowiadała mi, jak to jest. Najpierw czujesz w gardle rozkoszne ciepło zapewniła zamyślona. Przestań. Mama usiłowała ją trzasnąć. Nie dokuczaj Rachel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]