[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz na ulicy nie było jużnikogo.Przed wejściem do środka Morosini zajrzał do wewnątrz przez szybkę, którawydawała się najmniej brudna.Z wielkim zdziwieniem stwierdził, że niskiepomieszczenie wyposażone w kontuar oraz kilka drewnianych stolików ioświetlone naftowymi lampami jest prawie puste.W kącie przy stole, naktórym stał czajnik i czarki, siedzieli dwaj mężczyzni.Za kontuarem drzemałjeszcze jeden Chińczyk z rękami ukrytymi w szerokich rękawach niebieskiejbawełnianej bluzy.Aldo zrobił krok do tyłu, przywołał Bertrama Cootesa do okna, aby tenrównież mógł zajrzeć do środka, i szepnął:- Widzieliśmy jakieś sześć osób wchodzących do środka.Gdzie się wszyscypodziali?- Pewnie jest jeszcze inna sala za tą kotarą w głębi albo piwnica.A możepalarnia lub sala gier.Lub jedno i drugie.- Też o tym pomyślałem.Nie da się tego inaczej wytłumaczyć.Ta pańskaCzerwona Chryzantema jest prawie równie atrakcyjna jak poczekalniadworcowa.- Jedno jest pewne.Mężczyzni pijący herbatę to nie bracia Wu! Co terazzrobimy?- Nic! Czekamy! To pewne, że nie ma stąd innego wyjścia?- A bo ja wiem? To nie jest moje ulubione miejsce na spacery.Jeśli mamy tustać, lepiej odsuńmy się na bok, bo ktoś może nadejść i zobaczy, że tuszpiegujemy.- Niech pan wraca do samochodu - powiedział rozzłoszczony Morosini.- Jazobaczę, czy tę budę da się obejść dookoła.Nie czekając na odpowiedz, ruszył w stronę ciemnej uliczki, wypatrując znadzieją, czy nie ma gdzieś przejścia.Nagle z trudem powstrzymał okrzykzadowolenia.Kilka metrów od wejścia dostrzegł wąski przesmyk biegnący wstronę rzeki, której obecność sygnalizował niewielki odblask.W przesmykupanowały egipskie ciemności, ale oczy Aida szybko się do tego przyzwyczaiły.Stąpając ostrożnie i jedną ręką macając ścianę, skierował się do rzeki.Wokółpanowała cisza.Dał się słyszeć jedynie cichy szmer wody i dalekie odgłosyLondynu.Wkrótce Morosini dotarł do celu i stwierdził, że przejście zamykabarierka.Poruszył nią, ale nic to nie dało.Znalazł się na wąskim pomoście, zktórego kamienne schodki prowadziły prosto do Tamizy.Teraz widocznośćbyła znacznie lepsza, więc nie wahając się, zaczął schodzić po śliskichstopniach.Miał ochotę zejść jak najniżej, aby stamtąd spojrzeć na budynek od stronyrzeki.W połowie drogi odwrócił się i stwierdził, że żadne z pięter nie ma okienoprócz jednego, kwadratowego, w którym tkwiły jeszcze kawałki szyby, idwóch dość dużych, zakratowanych okienek piwnicznych, usytuowanych poobu stronach okrągłego tunelu, do którego w czasie przypływu musiała wpadaćwoda.Obecnie nie sięgała ona wyżej niż trzydzieści centymetrów.Ogólniewszystko to sprawiało posępne wrażenie, szczególnie teraz, nocą.Od stronyrzeki tawerna przypominała ponurą fortecę.Chciał dostać się do środka.Tylko jak?Pomyślał, że pozwoliłby mu na to jedynie okrągły tunel, ale przydałaby sięteż mała łódka.Właśnie miał wejść na górę, aby przeanalizować sytuację, kiedy usłyszałstłumiony głos dochodzący z bliższego okienka piwnicznego.Kilku ludzimówiło coś jednocześnie.W jednej chwili Morosini zrozumiał, że chodzi otajną szulernię.Zastanawiał się tylko, czy jest ona zarezerwowana wyłączniedla skośnookich miłośników hazardu, czy też udałoby się mu jakoś do nichdołączyć.Kiedy zamyślony powracał tą samą drogą, usłyszał hałas silnika, co bardzogo zaniepokoiło.Czyżby szofer postanowił odjechać, zostawiając ich na pastwęlosu? Po takim tchórzu można się spodziewać wszystkiego.Wychodząc z przesmyku, Aldo wpadł prosto na Adalberta, który właśnieudał się na poszukiwanie przyjaciela.Wrócili do taksówki, gdyż Pellicorneszepnął: Chodz szybko!".Dopiero w ślepej uliczce zaczął wyjaśniać sytuację.- Wydarzyło się coś nowego.Nie słyszałeś hałasu silnika?- Tak, ale.- Na drugim końcu ulicy też stoi samochód ze zgaszonymi światłami.Przyjechała nim kobieta i weszła do tawerny.- A cóż w tym dziwnego? Pewnie nie pierwsza i nie ostatnia.- Ale pierwsza, która tak wygląda! Widziałem jedynie czarne futro, zgrabnenogi i grubą woalkę zakrywającą twarz, ale przysiągłbym, że jest młoda i ładna.- Czego taka osoba może tutaj szukać?- Właśnie tego chciałbym się dowiedzieć.Wietrzę zapach tajemnicy, którywprawia mnie w dobry nastrój.Proponuje Doczekać, aż kobieta widzie.- Pod warunkiem że nie pozostanie tam zbyt długo! Znalazłem sposób, abydostać się do środka tawerny od strony rzeki, ale potrzebna jest łódka.Jeślimamy gdzieś szukać braci Wu, to z pewnością tutaj.Głowę daję, że to sala gier.- Nie uda nam się dokonać tego wszystkiego jednej nocy.Jeśli chceszpoznać moje zdanie, to musimy sobie znalezć jakiegoś odważniejszego szofera.Obecność takiego tchórza może sprowadzić niebezpieczeństwo.A teraz jest ichdwóch.- No tak, ale ten Bertram jest nam potrzebny.Wie, jak wyglądają bracia Wu.Oparci o maskę samochodu, który chronił ich trochę od chłodu, mężczyzniliczyli biegnące minuty.Zdenerwowany Aldo odpalał papierosa od papierosa,lecz nie udało mu się uspokoić.Dlaczego czaili się w tej ciemnej uliczce,oczekując na nieznajomą kobietę? Przecież były o wiele ciekawsze zajęcia.Morosini pocieszał się myślą, że po zakończeniu gry Chińczycy opuszcząCzerwoną Chryzantemę, a zwierzyna, którą tropili, być może będzie wśródnich.Wtedy zaczną ją spokojnie śledzić.Po chwili Aldo poczuł, że sztywnieją mu nogi.Siedzący w taksówcekierowca i Bertram zachowywali się bardzo cicho.Może spali.- Wychodzi - szepnął nagle Vidal-Pellicorne.Drzwi tawerny otworzyły się i w ich świetle pojawiła się sylwetka kobietyopisanej wcześniej przez archeologa.Była to z pewnością osoba z wyższychsfer.Jej wygląd dobitnie o tym świadczył.Ruszyli za nią w pewnej odległości,starając się nie robić najmniejszego hałasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]