[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.abyśmy dzisiejszych rozmówdokończyć mogli.Skłonił się Pełka.a konie ruszyły.Gdy nazajutrz spocząwszy nieco do nowych gości wyjść było potrzeba, bo weświęta ich tu nie brakło, gospodarz rad był Pełkę zobaczywszy wybadać, jakmu się też wczorajsi ludzie podobali.Lecz że podejrzenia na siebie ściągnąć byłnierad, jakby mu pannę forytował boby to sprawę popsuło nie zaraz sięmógł czegoś dowiedzieć, Pełka w ogóle chwalił sobie dzień wczorajszy iwszystkich w ogóle, Wojskiego wielce wynosił, o córce ani wspomniał.Zagadnęła go potem gospodyni, jak mu się też podobała na chwilę się zaciął,a potem rzekł: Zda się tak dobra, jak jest piękna, co w niewieście wielka rzecz, bo rzadkowdzięk chodzi z dobrocią.Z tego wniósł Rożański, że mu snadz niegodziwa pisarzowa już się przecienaprzykrzyła, i wróżył dobrze.ale milczał.Trzeciego dnia pojechali całym dworem do Kmiciców. Nie był to dompański, przecie w nim starego i możnego rodu posiadłość poznał każdy.Wojnygo jakoś prawdziwym cudem oszczędzały, ostał się więc modrzewiowy dom napodmurowaniu, osobliwszej struktury, z podsieniami dokoła i gankami kilku, zdachem wysokim, na którym gałki mosiężne i chorągiewki blaszane osobliwiewyglądały.Zabudowania koło niego mnóstwo i bardzo pokaznego, a co najpiękniejsza, lipstało przy dworze, w dziedzińcu i ogrodzie prastarych takie mnóstwo, że tamniemal pod nimi jak pod dachem przechadzać się było można.Właśnie niektóre z nich co wcześniejsze puszczać zaczynały.We wnętrzu też było na co patrzeć, bo wojski był człek ciekawy i po świeciewiele rzeczy zebrał znosząc do domu.Więc pięknych starych zbroi, a sprzętu, aszaf, a szkatuł, a puzder sadzonych, a zegarów kosztownych co dni i miesiące inowie pokazywały, a ksiąg też nie mało się znajdowało.I czystość była, jaką chyba w Holandii podobno by kto zobaczył.Pełce się to podobało.Przypadała królewna do pałacu, i gdyby wprzedziwnych ramach wizerunek w nim się wydawała.Dostatek wielki znaćbyło wszędzie, służby dość, a nie za wiele i wesołych twarzy wszystko.Słowem chyba ptasiego mleka brakło.Każdy się tu czuł wesół i dobrze mu byłoa swobodnie.Wojski i córka z gościnnością dawną przyjmowali.Zjechało się kilka osób z sąsiedztwa z powinszowaniami, przybył bernardyn,wesoły bardzo człek O.Opuncjusz z Krakowa.osobliwego imienia, ale icharakteru niemniej szczególnego, bo filozof był jakich mało.Gdy więc po jajku siedli w osób dwadzieścia z domowymi do stołu, to sięwszystkim twarze śmiały, aż miło.Jakimś trafem Pełkę honorując, że był obcy,a pierwszy raz był w tym domu, posadzono go przy pannie Elżusi.Musiał jątedy zabawiać, na co się skarżyć nie mógł.Parę razy przypadkiem się ich oczy cale spokojnie spotkały i wzajem się nieunikały.Poznajomili się tedy z sobą czasu długiego obiadu lepiej niżpierwszym razem, bo jeść tego co podawano sposobu nie było, i służba misystawiała, a brała prawie nietknięte, tyle ich tam nagotowano.Rozpytywałapanna o kraje obce, o wojny tureckie, o dwór cesarski i wojska.a widać było,że jej wiele rzeczy, zwykle kobietom niewiadomych, obcymi nie były.Bawili się tedy dobrze.i Pełka wstał w różowym humorze, wesół z pannąśmieszki już strojąc, jak był przecie powinien, ażeby ją zabawił.Po obiedzie, że czas był dziwnie ciepły, młodzież się poniosła sztuki dokazywaćz łukami, z szablami, a z końmi i Pełka by był też nie dał się wyprzedzić, alesłowo z niego wziął Rożański, że lekarza słuchając spokojnie się zachowa.Wziął go wojski z sobą, różne rzeczy osobliwe wskazując, których dom byłpełen, i ze starszymi na gawędę, gdzie O.Oponcjusz też trafnymi gadkami ichzabawiał.Nie było obfitszej w powieści stare i nowe pamięci nad O.Opuncjusza, animilszego nad niego gaduły; cisnęli się doń ludzie, aby go słyszeć.Na kazalnicyteż mistrzem był i cale od zwykłych różnym, bo elokwencji żadnej nie szukał, apocząwszy od skromnego: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, prawiłpoufalutko, przystępnie, mądrze, jasno do słuchaczów, tak, że kazanie jegochoćby godzinę trwało, kilku minutami się zdawało.Znać się był tego sposobuwe Włoszech nauczył, czy mu natura mistrzynią była, ale nikt nie wyrównałsłodkiemu kaznodziei.Tak samo w dobrym towarzystwie, gdy się rozgadał,nasłuchać go się ludzie nie mogli.Miał to do siebie tylko O.Opuncjusz, iż kobiet nie lubił, nie mogąc darowaćEwie jej kusicielstwa i niedowierzając tym, które zwał wszystkie córkami jejnieodrodnymi.Lubił opowiadać o nich trafne anegdotki.na których mu nigdynie zbywało.I tym razem jakoś rozmowa się potoczyła o kobietach.Panny Elżusi nie było,więc O.Opuncjusz mógł sobie pozwolić. Pełka go ze szczególną słuchałuwagą. Femina! mówił śmiejąc się bernardyn, a no nomen, omen, bo istotnie minagdy najpiękniejsza u nich to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]