[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie  wtrąciła się Anula wskazując na panią Danutę  ona byłaby znacznie lepszym pre-zydentem.Kobiety mają więcej taktu i politycznego zmysłu, niż wam się wydaje. Wam  spytałem  to znaczy komu mianowicie?Ale Anula zignorowała moją zaczepkę i wygłosiwszy skrócony kurs umiarkowanego fe-minizmu, syknęła do mnie: Jeżeli mamy wracać razem, więcej już nie pij. Tak  powiedziałem  zaraz jedziemy. Nie mówię, że się mamy śpieszyć  dodała  poszukam jeszcze koleżanki, widziałam jąprzed chwilą.Musiałem iść do toalety.Za salonikiem, na końcu korytarza, do jasnych drzwi ustawiła siędługa kolejka.Szczęśliwie nikt mnie nie zagadnął i oczekując cierpliwie na swoją kolej, mo-głem przenieść się myślami do innego domu przy Polankach, tego, gdzie pięćdziesiąt siedemlat wcześniej mój dziadek Karol, Gustaw von Moll i Ernest Teodor Hoffmann zjedli już wła-śnie pożegnalną kolację. I to wszystko zebrał pan sam?  pyta dziadek wskazując na biblioteczną szafę, za którejszybą, na honorowym miejscu widnieje zeszyt rozmów Beethovena obok listu Schuberta,partytury Lortzinga i autografu Chopina.  To wszystko?  powtarza z niedowierzaniemdotykając srebrnego fletu króla Prus, Fryderyka, batuty Wagnera, skrzypiec Lipińskiego, spi-nek Liszta, notesu Brahmsa, zegarka Roberta Schumanna i ulubionego młynka do kawy Men-delssohna. Rozwijam kolekcję ojca  odpowiada Ernest Teodor.  Ale tego nie kupiliśmy w żad-nym antykwariacie  i podaje dziadkowi niewielki, podziurawiony przez mole kapelusz. To pozostawił w tym domu cesarz Francuzów, w czerwcu 1807 roku.Mój dziadek bierze w dłonie napoleoński pieróg i nie wie, co powiedzieć; przypomina so-bie jedynie, jak przez mgłę, nazwiska z książki Askenazego: Dąbrowski, Giełgud, Downaro-wicz i chyba jeszcze Lefebvre, marszałek. Widzę, że pan mi nie dowierza  śmieje się Ernest Teodor.  To normalne, aż osiemdworów przy Pelonker Weg ubiega się o tę jedną noc z życia cesarza, ale pokażę panu cośjeszcze, to jest koronny dowód.104 Pochylają się nad mapą wszyscy trzej i odczytują notatkę, którą czerwcowego wieczoru1807 roku pozostawiła na wojskowym papierze ręka Lefebvre a: Na osobistą prośbę gospodarzy, najjaśniejszy cesarz Francuzów pozostawia tu swojeimię, wieczne jak piramidy. Co za styl miał ten syn młynarza  żartuje Gustaw von Moll.  I pomyśleć, że był mar-szałkiem, a ja, syn barona, skończyłem wojnę w randze kapitana!Pod notatką Lefebvre a widzą jak na dłoni zamaszysty podpis Napoleona. Ten dom  wyjaśnia Ernest Teodor   należał wówczas do francuskiej rodziny.Kolejka do toalety niewiele się skróciła.Przestępując z nogi na nogę wyobrażałem sobieobłoczki kurzu, jakie opadały na Polankach tamtego czerwcowego poranka spod końskichkopyt, gdy Napoleon w asyście marszałka i szwadronu polskich kirasjerów opuszczał Oliwę,udając się w kierunku Gdańska przez Wrzeszcz.Jeżeli nie skręcili w miejscu dzisiejszej Ba-żyńskiego na główny trakt  myślałem  i posuwali się dalej Polankami aż do potoku Strzyży,to dokładnie sto osiemdziesiąt osiem lat temu musieli przejechać obok nie istniejącego jesz-cze wówczas domu pana prezydenta, a potem, skręciwszy nieco na wschód, obok domu, wktórym spędziłem dzieciństwo i który wówczas, w roku 1807, tak samo jeszcze nie istniał.Wiadomo, że domy spalone i zburzone mają swoje widma, ale czy domy, które jeszcze nieistnieją, również je posiadają? Na to pytanie Platon odpowiedziałby twierdząco, Arystoteleswzruszył ramionami, a Schopenhauer puknąłby się w czoło i ryknął:  Młody człowieku, czynie lepiej zajmować się filozofią po oddaniu moczu, niż przed?.Lecz toaleta była tylko jednai w wąskim przejściu robiło się coraz bardziej tłoczno. Odwiozę panów, oczywiście  mówi Ernest Teodor i wszyscy trzej zbierają się do wyj-ścia.Po chwili gospodarz niknie w ciemnościach, Gustaw von Moll i mój dziadek słyszą jegokroki oddalające się na żwirowej alejce, u której wylotu, tuż obok oficyny znajduje się garaż. Popatrz  mówi dziadek   przestało padać, a ja tyle rzeczy miałem ci jeszcze do powie-dzenia. Tak  kapitan von Moll wyciąga paczkę papierosów vineta   chyba się już nie zoba-czymy. Może po wojnie  żartuje dziadek   w jakimś amerykańskim kasynie. O, tak  śmieje się von Moll   ty będziesz krupierem, a ja przyjdę z portfelem wypcha-nym pieniędzmi.Wielki jak szafa buick zajeżdża pod gazon i kiedy pasażerowie utoną wygodnie w skórza-nej kanapie, automobil rusza powoli w dół, lipową aleją, wyjeżdża na Pelonker Weg, suniewzdłuż śpiących, zamglonych ogrodów dokładnie tą samą trasą, którą sto trzydzieści jeden latwcześniej posuwał się ze swoim polskim szwadronem mały kapral z Korsyki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    § Łajkowska Anna Wrzosowisko 02 Miłoœć na wrzosowisku
    Oates Joyce Carol Moja siostra, moja miłoœć
    Kraszewski Józef Ignacy Żywot i sprawy JMPana Medarda z Gołczwi Pełki wytrwała miłoœć
    Intrygi i tajemnice 08 Dwa œwiaty, jedna miłoœć Merrill Christine
    Kraszewski Józef Ignacy Ostrożnie z ogniem (o miłoœci); Piękna pani
    Kroniki rodu Lacey 02 Demony miłoœci Edwards Eve
    Niffenegger Audrey Żona podróżnika w czasie (Miłoœć ponad czasem)
    Bucheister Patt Ogień i woda
    Zeromski Stefan Promien.(m76)
    JEFFERY DEAVER 08 Rozbite Okno
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kbotik.keep.pl
  • e("s/6.php") ?>