[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ten okaz broni swojego terytorium nawet pośmierci.Nie mogę wydobyć mięsa z tej skorupy.Zaśmiał się głośno.Była upaćkana w homarze aż połokcie, a jej radość udzielała się wszystkim.Wrócił myślamido wieczoru, kiedy jadła pierwszego w życiu ślimaka idomyślił się.że to był jej pierwszy w życiu homar.- Pozwól.- Rozłamał skorupę z łatwością świadczącą owprawie.A potem nagle nie mógł się powstrzymać i włożyłdelikatny kawałek mięsa między jej rozchylone wargi.Patrzyła na niego zdumiona, a mięso znikało powoli w jejustach.Ten gest nabrał niesamowicie seksownego znaczenia.Zasobą usłyszeli figlarny chichot Heather.- Przepraszam, nie przeszkadzamy? - Nie.- Penny - Rose przełknęła i zaczerwieniła się aż poczubek głowy.- Ja.dziękuję.- Nie ma sprawy.- Alastair próbował mówić spokojnie,ale nie osiągnął zamierzonego efektu.- Rozłupywaniehomarów to moja specjalność, podobnie jak lekcje pływania.Korciło go, by zrobić to jeszcze raz.Włożyć trochę więcejhomara pomiędzy te wargi.Pragnął tego rozpaczliwie.AleRose zdecydowanie odsunęła talerz.- Pływanie jest trudniejsze od układania murów -powiedziała podnieconym głosem.- Idę do łóżka.Dobranoc.I odeszła.A właściwie uciekła.Alastair został z jejsiostrami i bratem.Wszyscy patrzyli na niego z wyraznymoczekiwaniem.Nie mógł ich zawieść.- Ja też znikam - powiedział, a reszta towarzystwaprzyjęła to oświadczenie z całkowitym zrozumieniem.Takwłaśnie być powinno podczas miodowego miesiąca.Ratunku!Ale i tak by odszedł.Ponieważ Rose czekała.Kiedy wrócił do chatki.Rose brała kąpiel.Niepozostawało mu nic innego do roboty, jak położyć się nałóżku i wsłuchiwać się w odgłosy dochodzące z łazienki, którabyła rodzajem patio o trzech cienkich ścianach, a czwartejotwartej na morze.Wyobrażał sobie Rose leżącą, w białej, przepastnej wanniewbudowanej w podłogę, która miała dwa miękkie oparcia nagłowy i zaprojektowana została tak.żeby kochankowie mogli,leżąc obok siebie w ciepłej wodzie, obserwować księżyc nadoceanem.Ale jedna strona tej wanny pozostawała pusta.Jego strona.Po drugiej leżała Rose.Rose.Popuścił wodze wyobrazni.Cudowna, naga Rose, ubranatylko w mydlaną pianę, zmywająca sól i piasek ze swojegoprześlicznego ciała.Penny - Rose w wannie przeznaczonej dladwojga.- Popadasz w obłęd - powiedział do siebie zdesperowany.- O ile już się to nie stało!Wyszedł na spacer.Ale dokąd mógł pójść? Jeśli obszedłbychatkę, mógł dojść do miejsca, z którego jak na dłoniwdziałby kąpiącą się Rose.Czyżby zamieniał się w podglądacza!?Poszedł w przeciwną stronę.Do licha, nie był w niej przecież zakochany.Alezdecydowanie jej pożądał.Otóż to.Znalazł odpowiedz.To była tylko żądza.Pragnąłjej ciała.Był podniecony, i cóż w tym dziwnego.W końcubyła jego żoną.jego dziewiczą panną młodą.Powinna pozostać dziewicą, powiedział sobie zdesperacją.Do diabła, czyż właśnie nie dlatego się z niąożenił? A poza tym nie chciał zobowiązań.Prawdę mówiąc, wogóle nie chciał się żenić.Zgodził się poślubić Belle,ponieważ jego matka pragnęła doczekać się wnuków.Zresztąjemu też podobał się pomysł z dziećmi, potrzebował równieżgospodyni.Cały ten układ wydawał się sensowny.Rozsądek -oto przyzwoita podstawa do zawarcia małżeństwa.Ale nie pożądanie!Powinien wiec wrócić do chatki, ułożyć się po właściwejstronie poduszek i jak najszybciej zasnąć.Ale najpierw musiał wziąć zimny prysznic.Zimny prysznic nie pomógł.Rose pachnąca kąpielą, w jednej z tych cholernych koszulnocnych, które kupili w Paryżu, odpoczywała skulona naswojej połowie łóżka.Dużo czasu spędził pod zimnym prysznicem.Kiedywyszedł, Rose leżała w półmroku.Tylko jedna lampka nocnabyła włączona. - Czujesz się lepiej? - wyszeptała Rose.- Tak, dziękuję.- Udało mu się skinąć głową.- To był wspaniały dzień - powiedziała sennie, kiedywsunął się pod prześcieradło.- Dziękuję ci, Alastair.- Nie ma za co.- To zabrzmiało szorstko.Zmusił się douśmiechu, a potem zgasił lampkę.Ale w świetle księżycanadal rozpoznawał kształty Penny - Rose pod prześcieradłem.Była tak blisko! - Ja też się dobrze bawiłem.- Nie widziałeś siebie w roli instruktora pływania,prawda?- W wielu rolach się nie widziałem - odpowiedziałposępnie.- W roli księcia, w roli nauczyciela pływania.- W roli męża?- Twoje rodzeństwo bierze nasze małżeństwo na serio -wybuchnął.W tym właśnie leżał problem! Gdyby tak nie było,nie musiałby udawać.To te pozory doprowadzały go doszału.- Tak - potwierdziła.- Masz coś przeciwko temu?- Ja.nie.Ale będzie nam trudniej pod koniec roku.- Alastair, będziemy się o to martwić za rok.A teraz.teraz przeżywam miodowy miesiąc moich marzeń.Nauczyłamsię pływać! Jestem tutaj z moimi siostrami i bratem.I z tobą.Nie mogłabym być bardziej szczęśliwa, nawet gdybympróbowała.On mógłby.On mógłby być o wiele szczęśliwszy.Wystarczyło, że odrzuciłby te cholerne poduszki!- Cieszę się, że dobrze się bawisz.- Bawię się wspaniale.- I zanim się zorientował, cozamierzała zrobić, wsunęła rękę między poduszki i znalazłajego dłoń.Jej palce były cieple i pewne, kiedy unosiła jegorękę do swoich warg i delikatnie pocałowała czubki jegopalców.Był to gest podziękowania.Nic poza tym, czyż nie? - Czuję się jak w bajce - powiedziała łagodnie.- Bajkowydzień.Bajkowy książę.- To się skończy.- Ogromnym wysiłkiem udało mu sięwycofać rękę.Głos, który wydobył się z jego gardła,przypominał zduszony rechot.- Dla Kopciuszka wybiła wkorku północ.Twoja północ też nadejdzie.- Nie zapominam o tym.- Jej głos nagle stał się poważny.- Alastair, dlaczego tak bardzo obawiasz się zobowiązań?- To nieprawda.- Dlaczego nie pozwolisz sobie zakochać się w.Belle?Nigdy nawet trochę mnie nie kusiło, żeby pokochać Belle,pomyślał, ale nie powiedział tego na głos.Ale przy tobie.Musiał dać rozsądną odpowiedz.Odpowiedz, którąuznałaby za prawdziwą.- Powiedziałem ci już wcześniej.Ja nie mam zwyczaju sięzakochiwać.- Ponieważ mógłbyś zostać zraniony? - sondowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]