[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kto i ile pieniędzy trzymał wbanku, kto ile był winien i komu, kto otrzymał spadek i tak dalej.Udało mu się w końcu dotrzeć do Wigmore Street, chociaż po drodzezagubił się w plątaninie ulic koło James Street.Dysząc ciężko, wszedł domodnego sklepu z sukniami i ruszył w stronę schodów.Po chwili był na górze.Zdziwiło go, że musiał czekać prawie godzinę, zanim pozwolono mu wejść dogabinetu.Kiedy stanął przed Warwickiem, ten wyciągnął do niego dłoń.- Standish, jak to miło, że przybyłeś tak szybko na moje wezwanie.Z jego głosu biło szyderstwo.Freddie poczuł się upokorzony i bezsilny.Ta znajomość doprowadziła go na skraj przepaści.Przeczuwał, że jego sytuacjabędzie się pogarszać.Warwick chciał teraz od niego czegoś więcej niżinformacji.- Twoja siostra została żoną hrabiego Stock-havena - stwierdził Warwick.Freddie nie odpowiedział.W gabinecie było duszno.Pot spływał mu poplecach.- Wygląda na to, że Stockhaven ma coś, czego zawsze pragnąłem -powiedział.- Dom nad morzem, majątek, żonę.Freddie był tak zaskoczony, że odezwał się, nie myśląc:174An43usoladnacs- Chciałby pan ożenić się z Isabellą? Warwick uśmiechnął się lekko izmrużył szare oczy.- Twoja siostra jest oczywiście czarująca, Standish, ale nie o nią michodziło.Pamiętaj, że Stockhaven był już żonaty.Freddie otworzył usta ze zdziwienia.- Chodzi panu o Indię? - spytał, czując, że ma mętlik w głowie.- Znał jąpan?- I to dość dobrze - odparł Warwick, wciąż go obserwując.- To byłodawno temu.Minęło dwanaście lat.Freddiemu było tak duszno, że nie mógł myśleć.Brzęczało mu w uszach.Nie chciało mu się wierzyć, by potulna, spokojna India mogła przyjaznić się zmężczyzną pokroju Warwicka.- Nic z tego nie rozumiem - stwierdził.- W ogóle niczego nie rozumiesz - rzekł ze śmiechem Warwick.- Jaksądzisz, skąd dowiedziałem się o waszych kłopotach? - Wzruszył ramionami.-Nieważne.Mam dla ciebie zadanie, Standish.- Tak?- Musisz mi natychmiast donieść, jeśli hrabia lub hrabina zdecydują się nawyjazd do Salterton.Pamiętaj, masz to zrobić jak najszybciej.Freddie skinął głową i odetchnął z ulgą.A więc przeczucie go jednakmyliło.Informacje na temat wyjazdu Isabelli i Stockhavena.Cóż, to proste.- Czy to wszystko? - spytał, może nazbyt gorliwie.Warwick skinął głową, a w jego oczach pojawiło się rozbawienie.- Tak, przynajmniej na razie.Możesz już iść.Nie potrzebował dalszejzachęty.Kiedy znalazłsię na schodach, poczuł zapach perfum i usłyszał głosy klientek sklepu.Na dworze świeciło słońce.Zapowiadał się ładny ranek.Freddie wciągnął dopłuc świeże powietrze i poczuł, że znowu jest głodny.Jak na razie nie miał sięczym martwić.Wstąpił do restauracji na solidne śniadanie i ruszył do domu w175An43usoladnacspogodnym nastroju.Penelope wyszła, przysnął więc na kanapie i obudził się,kiedy usłyszał, że wraca.Twarz siostry rozjaśniła się na jego widok.- Freddie! Myślałam, że zjawisz się dopiero wieczorem.Jak twojesprawy?- Wszystko w porządku - odparł i przypomniał sobie polecenie Warwicka.- A co z Bellą?Penelope rozwiązała wstążki kapelusza, który położyła na stoliku przydrzwiach.- Wyobraz sobie, że wyjechała dziś rano, i to chyba w olbrzymimpośpiechu.Byłyśmy umówione na obejrzenie wystawy i musiała o tymzapomnieć.Ni z tego, ni z owego pojechała do Salterton.- Naprawdę?Isabella wspominała o tym wcześniej.Chciała sprzedać dom w Londynie iprzenieść się nad morze.Oczywiście Freddie nie uważał tego za dobry pomysł.Przypomniał sobie polecenia War-wicka.- Tak, o świcie.Freddie poderwał się z kanapy i niemal biegiem pokonał schody.Penelope patrzyła za nim z bezbrzeżnym zdziwieniem.- Freddie! Zaczekaj! - zawołała.On jednak na nic nie zważał.Musiał jak najszybciej wyjść z domu.Miałnadzieję, że nie jest za pózno.Tym razem, nie zważając na koszta, wziąłdorożkę na Wigmore Street.- Przepraszam, że zwracam się do pana, panie Cantrell - powiedziałaPenelope Standish.- Obawiam się jednak, że nikt inny nie mógłby zająć się tą sprawą.-Przycisnęła dłonie do skroni.- To wszystko jest bardzo.dziwne.Mam nadzieję, że mi pan wybaczy.176An43usoladnacs- Ależ, panno Standish.- Alistair zajął miejsce na kanapie.- Zapewniam,że jestem do pani usług i że niezmiennie mam o pani jak najlepsze zdanie.Penelope rozchmurzyła się.Posłała po niego, gdyż wiedziała, że może nanim polegać.Spojrzała na swoje zaciśnięte dłonie i nagle poczuła się słaba ibezradna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]