[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usłyszała trzask i zmrużyła oczy.Sekundę po tym ostrzeżeniu Treflezapalił latarkę.Znajdowali się w niskim pomieszczeniu zastawionymkartonowymi pudłami z winem, przygotowanymi do wysłania na za-morskie rynki.Lady Janet rozpoznała etykietkę vin rouge przypad-kowa mieszanina bez podanego rocznika, której w tym kraju nikt by niepił.Wypuściła długo wstrzymywane powietrze.Byli sami.Widzieli zzewnątrz, że okna są zabezpieczone okiennicami, więc zapalili światła.Przeszukali pomieszczenie, nie znajdując nic oprócz pudełek, i ruszy-li dalej.Trefle badał niską piwnicę, a kobieta wspięła się po stromychschodach na pierwsze piętro.Weszła właśnie w wąskie przejście pomię-dzy spiętrzonymi kartonami z winem, kiedy Trefle krzyknął.Zbiegła na dół, przeskakując po dwa stopnie naraz, minęła parter izeskoczyła pospiesznie do piwnicy.Wylądowała cicho na ugiętych no-gach.Trefle wskazał solidną szafkę.Jej drzwi były otwarte, a w środku124znajdowały się uchwyty na broń, puste, z wyjątkiem jednego. Odjechali. Kurwa mać.Sejf mieścił kiedyś sześć pistoletów.Trefle wyciągnął ostatni i obej-rzał go z profesjonalnym zadowoleniem.Lady Janet rozpoznała M76,pistolet maszynowy firmy Smith and Wesson, którego nie produkowanojuż od lat.Był szybki, celny i lekki.Z rozłożoną kolbą mierzył dwadzie-ścia cali długości.Złożony, pasował do średniej wielkości podręcznejtorby.Kobieta znalazła na dnie szafki parę pudełek dziewięciomilimetro-wych nabojów do parabellum. Złóż go poleciła Trefle owi. Zabiorę to. Szefowa jest dobrym człowiekiem.Lady Janet położyła na pustym uchwycie dwa banknoty tysiącfran-kowe i zamknęła drzwi szafki.Drzwi do pokoju przesłuchań marsylskiego komisariatu otworzyłysię z trzaskiem i do środka wtargnął siwowłosy inspektor w cywilu wtowarzystwie dwóch umundurowanych gliniarzy.Szybkim spojrzeniemocenił sytuację.Chamberlain cofnął się o krok.Detektyw, którego kopnął, podniósłsię z bolesnym wysiłkiem.Drugi schował pałkę do kieszeni i nerwowozasalutował starszemu oficerowi.Umundurowani policjanci rzucili sięna Chamberlaina i chwycili go z dwóch stron.Siwowłosy inspektor powiedział coś gwałtownie po francusku.Kiedyskończył, detektywi potrząsnęli głowami. Non.Chamberlain domyślał się, że przełożony pytał, czy zatrzymany sięprzyznał. Czy mogę zadzwonić do mojej kompanii? zapytał głośno.Siwy mężczyzna popatrzył na niego.Chamberlain wytrzymał wrogiespojrzenie, czując, jak serce w nim zamiera.To nie był wybawca.Potemw otwartych drzwiach dostrzegł krótko ostrzyżone włosy Kreegana.Steward wepchnął się do pokoju.Inspektor odwrócił się do niego i byłooczywiste, że rozmawiali już wcześniej. Nie wolno panu tu wchodzić.125Kreegan zlekceważył go. To pan Chamberlain.Czy mogę zabrać go ze sobą? Nie rozumie pan.Zostanie oskarżony o morderstwo. Pan żartuje zadrwił pogodnie Kreegan. Pete nie skrzywdził-by muchy.Właśnie ściągam tu z miłego przyjęcia amerykańskiego kon-sula, żeby wam powiedział, że pan Chamberlain jest szanowanym oby-watelem Stanów Zjednoczonych.Siwy był nieporuszony.Odezwał się chłodno: Konsulowi amerykańskiemu odpowiem to samo, co panu.Tenczłowiek będzie oskarżony o morderstwo.I żadna siła, z wyjątkiemfrancuskiego sądu, nie uwolni go spod naszej opieki. Daj pan spokój. Proszę się wynosić. Inspektor strzelił palcami i do pokoju wpa-dło dwóch następnych gliniarzy, którzy chwycili Kreegana. Cholera rzucił steward. Robicie paskudny błąd. Pan będzie następnym aresztowanym.Kreegan po raz pierwszy odwrócił się do Chamberlaina. Przykro mi, sir.Oni mają naprawdę zakute łby.Chamberlainowi przyszła nagle do głowy pewna myśl. Zadzwoń do tego faceta z Dassaulta. Racja! krzyknął Kreegan, a siwowłosy mężczyzna uniósł brwi.W zamyśleniu pogładził nos, obserwując policjantów, którzy eskortowa-li Kreegana, wychodzącego z pokoju przesłuchań.Chamberlain patrzył zlękiem, jak Korsykanin sięga po pałkę.Siwy powstrzymał go gestem. Dassault? zapytał Chamberlaina. Tak.Może słyszał pan o nich.Budują samoloty mirage, chlubęfrancuskiego przemysłu zbrojeniowego.Nasze kompanie współpracująze sobą.Siwowłosy policjant jeszcze raz potarł nos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]