[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strażnik podniósł ją do ust, wcisnął guzik i powiedział coś po cichuw obcym języku.- Hej, o co chodzi? - zawołała Alicia.- Przecież nie trzeba.Zerknęła na Brady ego.Pokręcił głową.Gwardzista zakończył rozmowę, schował krótkofalówkę za plecami i włączył trybmanekina.Brady podszedł z powrotem do stojącej przy biurku Alicii.Drzwi na końcukorytarza otwarły się i wszedł jeszcze jeden strażnik.- O-o - szepnęła.Przemaszerował kawałek w ich kierunku, zatrzymał się i przyjął pozycję tyłem dościany tuż obok towarzysza broni.Brady usłyszał, jak Alicia wypuszcza oddech. - Co zobaczyłaś? - spytał.- Okienko dialogowe z koniecznością logowania.Pole użytkownika i hasła puste.Nieweszłabym, nawet gdyby mi pozwolili godzinę próbować, przynajmniej nie bez narzędzi.- Więc czekamy - podsumował.Cmoknęła ze zniecierpliwieniem.Poszperała w torebce, odszukała paczkę cameli iwyjęła jednego.- Proszę pani?To pierwszy strażnik.Pokręcił głową, patrząc na nią.Zwróciła się do Brady ego.- Idę na zewnątrz zapalić.- Palenie wzbronione na terenie Watykanu - odezwał się ponownie strażnik.- Nigdzie nie wolno?Potrząsnął głową.Znów cmoknęła, otwarła torebkę i wrzuciła do niej papierosa. 61.Według zegarka Brady ego czekali jeszcze czterdzieści osiem minut.Patrzyli przezokno na księży, zakonnice i biznesmenów przechodzących dziedzińcem poniżej, kiedyusłyszeli stukanie skórzanych podeszew po marmurze i towarzyszący mu lekki pogłos.Odwróciwszy się, Brady stwierdził, że to nie echo, a jeszcze jedna para butów.Za księdzem,który zabrał ich dokumenty, kroczył wyższy mężczyzna również około pięćdziesiątki.Jegotwarz była szczupła i umięśniona, a skóra napięta, nie sflaczała.W jego przeszywającychoczach widać było oczekiwanie.Poruszał się dostojnie, niemal płynął przez salę jak tancerznawet na długo po ostatnim występie.Pierwszy ksiądz westchnieniem osunął się na krzesło za biurkiem, jakby spędziłwłaśnie godzinę na ciężkiej pracy.Podał Brady emu i Alicii ich dokumenty.- Grazie - powiedział, nie patrząc na nich.Pochylił się nad rozłożoną na biurku gazetą.Brady i Alicia przyjrzeli się drugiemu mężczyznie.Ustawił się obok człowieka nakrześle.Ręce miał złożone przed sobą.Wątły uśmiech pofałdował jego skórę i utworzyłdołeczki w policzkach.- Ojciec Randall? - spytała Alicia.- Jestem monsinior Vretenar, wiceprefekt.Porozmawiajmy, per favore.- Gestempolecił im okrążyć biurko, obrócił się i odszedł w stronę oddalonych drzwi.Brady i Alicia szli krok w krok za nim.Wreszcie coś się działo.Brady obejrzał sięprzez ramię.Strażnicy nie ruszyli się z miejsca, ale nadal ich obserwowali.Kiedy dotarli dopołowy sali, monsinior Vretenar odwrócił się do nich.- Po co państwo tu przyszli? - zapytał przyciszonym głosem.Brady odpowiedział za nich oboje:- %7łeby porozmawiać z ojcem Randallem.- Po co?- Może posiadać informacje o sprawie, nad którą pracujemy.- Może?- Posiada.Ile wie, dowiemy się dopiero, kiedy z nim pomówimy.- Co to za sprawa?- Włamanie do kościoła w Nowym Jorku. Mężczyzna pokręcił głową.- Nie wydaje się to.- Włamanie może być powiązane z morderstwem - wtrąciła Alicia.- Właściwie zkilkoma morderstwami.Monsinior lekko uniósł brwi.Te wieści go zaskoczyły, ale był albo mężczyzną bezwyrazu, albo bardzo zręcznie ukrywał swoje myśli.- Coś wskazuje.na ojca Randalla? - spytał.- Jest powiązany ze sprawą - wyjaśnił Brady.- W jaki sposób?Alicia pospieszyła z odpowiedzią.- Poprosił o prywatne akta jednego księdza, podobno dla Archiwum.Kiedy tamtenodmówił, akta zostały skradzione.- Ojciec Randall jest archiwistą, ale nie złodziejem.- Gdybyśmy tylko mogli z nim porozmawiać osobiście.- Ten ksiądz, czy to jego zamordowano?- Nie, ale sądzimy, że zabójca pozyskał listę swoich ofiar ze skradzionych akt.- Aliciaszybkim ruchem odgarnęła włosy za ucho.Brady widział, że miała ochotę potrząsnąćmężczyzną i zawołać:  Pomóż nam!.- Jeden z niedoszłych zbójców wspomniał nazwisko Randalla - powiedział Brady.- W jakim kontekście?W to nie chcieli się wgłębiać.Monsinior Vretenar doskonale zrozumiał ich milczenie.Nikły uśmiech wygiął jegowargi.Mężczyzna zaśmiał się.- Czy jest w tym coś śmiesznego? - spytał Brady.- Proszę wybaczyć - odparł monsinior.- Powinniście państwo mi powiedzieć, żejesteście fanami Kodu Leonarda Da Vinci!- Słucham?- Agencie Moore, agentko Wagner - zwrócił się do nich protekcjonalnie, choć zuśmiechem.- Nie ma tu żadnych zabójców, tajnych stowarzyszeń, żadnych spisków.Nie tegoczłowieka szukacie.Przykro mi, że fatygowaliście się aż tutaj.Per favore.- Gestem wskazałwyjście.- Chwileczkę! - Alicia chwyciła go za ramię.- Nie ma tu nic śmiesznego i nie jest tofikcja.Skrywa pan człowieka związanego z pięcioma zabójstwami.Ktoś czyha na naszeżycie.Moje i agenta Moore a.Zaatakowano jego dziewięcioletniego syna! Dlaczego nie chce.Szwajcarscy gwardziści byli już przy nich.Jeden rozdzielił Brady ego i monsinioraVretenara.Odepchnął Brady ego i przyjął pozycję, która świadczyła, że jest gotów w każdejchwili rzucić się na niego, jeśli choćby nieprzyjaznie mrugnie.Brady uniósł ręce na wysokośćklatki piersiowej, zwracając je wnętrzem w stronę mężczyzny.Usłyszał stęknięcie Alicii ispojrzał na nią.Drugi strażnik trzymał ją w chwycie uchikomi - lewy nadgarstek wykręcił zaplecami i unieruchomił między łopatkami, przytrzymując jednocześnie łokieć tej samej ręki wdole.Wszyscy gliniarze znali ten manewr i ćwiczyli go zarówno w pozycji policjanta, jak iprzestępcy.Bolało.I jednocześnie zupełnie pozbawiało człowieka woli walki.Alicia wciągała powietrze przez zaciśnięte zęby, wyglądała jakby chciała złapać się zabark.Jej bandaże były dobrze widoczne, pod wierzchnią warstwą cieniutkiej gazyprześwitywały brunatne plamy.Przynajmniej strażnik wykręcił jej zdrową rękę.- Bardzo proszę - odezwał się Brady.- To naprawdę niepotrzebne.- Doprawdy? - spytał monsinior.- Panno Wagner? - Czekał, aż Alicia podniesie naniego oczy.- Potrzebne czy nie?Nie odpowiadała.Brady niemal spodziewał się, że Alicia napluje na mężczyznę.Zulgą zobaczył, że tylko w napięciu pokręciła głową.Duchowny skinął na trzymającego ją strażnika, i ten ją uwolnił.Alicia udawała, że go z siebie strząsnęła.Potarła ramię.Wargi zacisnęła tak mocno, żestały się białe.Brady wiedział, że boi się teraz odezwać, żeby nie powiedzieć za dużo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Roberts Nora Miłoœć na deser 01 Miłoœć na deser
    eBooks.PL.Prawda O Kielcach 1946 R Jerzy Robert Nowak. Historia.Żydzi.Polityka.Polska.Rzeczpospolita.Państwo.Ojczyzna.Patriotyzm.Honor.NKWD.Prowokacja.Kielce.Spisek.Biznes.Sex.Książka.Książki
    Roberts Nora Więzy krwi (Prawo krwi)(1)
    Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec Biedny Ojciec[cz. 1]
    Roberts Nora Na wagę złota (Serce pełne złota)
    Roberts Nora Trzy Siostry [Siostry z klanu MacGregor] (2)
    Robert K Leœniakiewicz Miloš Jesenský Wiktoria Leœniakiewicz Z Archiwum H&X (2002)
    011. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz1 Triumf Chaosu
    prawo rzymskie opr
    McNaught Judith 01 Na zawsze
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • conclusum.xlx.pl