[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Któregoś dnia szorowałamdruciakiem garnki w kuchni i palnik kuchenki naftowej, aż poobcierałam palce do krwi.Innym razem uganiałam się po małym dziennym pokoju i dłońmi zabijałam mole, a ich liczbęzapisywałam kredą na kawałku tektury.Całą sobotę i niedzielę spędziłam na cerowaniuubrań, choć nici miałam w nieodpowiednich kolorach.Pewnej nocy przepisałam przy świecywiersze ukryte w butach i dałam kopie bratu Osipa, Aleksandrowi, na przechowanie.W nocaresztowania Mandelsztama czekiści przeszukali wszystkie nasze książki, a potem odstawilije na półki bez ładu i składu.W dniu, o którym mowa, postanowiłam ustawić je w jako takimdawnym porządku, odkurzyłam każdy tom zdejmowany z półki i poukładałam mężowskie imoje książki na oddzielnych stertach, zanim wróciły do biblioteczki.To prawo natury i nie dasię posortować książek bez kartkowania ich, zastanawiania się, kto zakreślił poszczególneakapity i po co, bez odgadywania, kto nabazgrał nieczytelne uwagi na marginesach zestrzałkami wskazującymi na inne akapity.Przeczytałam ponownie zdania, które kiedyśpodkreśliłam w doskonałym rosyjskim tłumaczeniu osiemnastowiecznego francuskiegoarcydzieła Choderlosa de Laclos Niebezpieczne związki.Wpadła mi w ręce inna książka, októrej myślałam, że komuś ją pożyczyłam i w ten sposób przepadła, Zinowiewej-AnnibalTrzydzieści trzy potworności, powieść z przełomu wieków, w której po raz pierwszy wewspółczesnej literaturze rosyjskiej otwarcie opisano miłość lesbijską.Nie umiem sobieprzypomnieć, jakim cudem weszłam w jej posiadanie, ale pamiętam kiedy: miałam wtedyszesnaście lat i straszliwie podobała mi się młoda Rosjanka, którą spotkałam w Paryżu, gdypodróżowałam z rodzicami.Podrzucała mi liściki na perfumowanym papierze i pisała w nich,że bardzo podziwia moje jasne oczy i delikatną skórę.Co dziwne, nie pamiętam już imieniatej dziewczyny, choć ta szczenięca miłość była najsilniejsza ze wszystkich, jakie przeżyłam,zanim Mandelsztam wyżebrał ode mnie papierosa w CHAAM-ie.Nie wykluczam, że to tamtadziewczyna dała mi Trzydzieści trzy potworności.Z drugiej strony równie dobrze mogłam jądostać od matki, jednej z pierwszych kobiet w Rosji, które uzyskały dyplom lekarza; miałaciągoty do cyganerii i mogła położyć tę książkę na mojej szafce nocnej, żeby umożliwić córcekijowiance nabranie sznytu wyrafinowania.Przeglądałam Trzydzieści trzy potworności, zatrzymywałam się przy stronach, którychrogi zostały kiedyś zawinięte, usiłując (na próżno) odczytać je oczami szesnastoletniejmarzycielki, jaką kiedyś byłam, gdy usłyszałam kroki pospiesznie oddalające się korytarzemod drzwi naszego mieszkania.Poszłam do przedpokoju i nie mogłam nie zauważyć złożonejkartki pod drzwiami.Serce zaczęło mi walić jak młotem, gdy ją podnosiłam.Przez chwilębyłam zbyt przestraszona tym, co może zawierać, żeby ją rozłożyć i przeczytać.Pasternakdzwonił kilka dni wcześniej i przekazał, że dowiedział się - stanowczo odmówił zdradzeniaod kogo - jakoby Stalin osobiście zainteresował się przypadkiem Mandelsztama.Pasternakuznawał to za dobry obrót sprawy, ale ja dostrzegałam ciemną stronę tej informacji: jeżeliStalin zainteresował się Mandelsztamem, to niech Bóg ma w opiece Mandelsztama.Ciekawość wzięła górę nad lękiem i rozłożyłam kartkę, która okazała się drukowanymformularzem wezwania, z moim nazwiskiem dopisanym atramentem.Miałam się stawićjeszcze tego popołudnia o godzinie czternastej na Aubiance przy wejściu od strony zaułkaFurkassowskiego.Aubianka! Czy ja również zostałam aresztowana? Czy może ma to coś wspólnego zmężem - wręczą mi akt zgonu i oddadzą jego rzeczy osobiste? Pamiętam, że nogi się podemną ugięły i osunęłam się na podłogę, klękając przed czerwonym kaloryferem, jakby byłreligijnym artefaktem i jakbym ja modliła się do niego.Dobry Boże w niebiesiech, jeśli Osipnadal ma muzę i erekcję, spraw, by słońce po prostu nie wzeszło jutro rano.Amen.Po jakimśczasie udało mi się jakoś zebrać siły i myśli na tyle, żeby dojść do wspólnego telefonu nakorytarzu i wykręcić numer Bucharina w Izwiestiach".Dodzwoniłam się do jego sekretarki,Korotkowej.- Oj - powiedziała, wzdychając w przygnębieniu.- Zakazał mi stanowczo łączyć go zwami, madame Mandelsztam.Nie zobaczy się z wami, jeśli przyjdziecie.Jest na waswściekły - najwyrazniej postawiłyście Nikołaja Iwanowicza w niezręcznej sytuacji wobecjego przyjaciela z Kremla.Boję się, że nie mogę nic dla was zrobić.Powiedzenie, że byłam wstrząśnięta, nie oddawało mojego stanu.Jedna z sąsiadek zDomu Hercena zastała mnie siedzącą na zdezelowanym krześle obok telefonu i wpatrzonątępo w ścianę.- Dostałaś złe wieści, Nadieżdo? - zapytała.Podałam jej wezwanie.Przeczytała kartkę i powiedziała: - Niech ci Bóg pomoże, bo janie jestem w stanie.I włożyła mi ją między palce, jakby papier był skażony, wycofując się wpośpiechu.Przyszło mi do głowy, że powinnam zadzwonić do Achmatowej, mądrej, obytejprzyjaciółki, która wiedziała, że nosząc paczkę od więzienia do więzienia, można siędowiedzieć, gdzie przetrzymują czyjegoś męża.Odebrał Lew, syn Anny Andriejewny i jejpierwszego męża, Gumilowa.Obiecał, że poprosi matkę, żeby do mnie oddzwoniła, jak tylkowróci z garmażerii.Nie wiem, ile czasu tak siedziałam, zanim telefon rozdzwonił się podmoją ręką.Zerwałam słuchawkę z widełek.Dzięki Bogu to była Achmatowa.Szybkoodczytałam jej treść wezwania.Jak zwykle spokojnie zastanowiła się nad problemem, zanimwyraziła swoją opinię.- Moim zdaniem możemy wykluczyć, że wzywają cię, żeby poinformować o jegośmierci - oświadczyła w końcu.- Z tego, co słyszałam, o śmierci więznia można siędowiedzieć jedynie przy zwrocie listu lub paczki ze stemplem Zmarł".Bardzo rzadko jakaśżyczliwa dusza dopisuje przyczynę zgonu, choć śmierć więznia, nawet jeśli zostałrozstrzelany w kazamatach Aubianki, nieodmiennie przypisują niedomaganiom serca.Rzadkoteż władze przesyłają formalne zawiadomienie z podaną datą, kiedy nastąpił zgon.- A jeśli on nie ż y j e, co zrobią z ciałem?- Słyszałam, że więzniów, którzy nie zostali skremowani, chowają we wspólnymgrobie na strzelnicy w Butowie pod Moskwą, niedaleko daczy pobudowanych dla czekistów.Ale głowa do góry, Nadieżdo, to zdecydowanie mało prawdopodobne, żeby wzywali cię poto, by poinformować o śmierci Mandelsztama.Nie mogę wykluczyć, że cię aresztują.Bo, oile się nie mylę, aresztują teraz tak wielu ludzi, że brakuje czekistów do ich doprowadzania.Mniej ważni polityczni więzniowie są w z y w a n i, żeby wystarczyło pracowników Czekadla ważniejszych aresztantów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]