[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawnie i po wojskowemu sprezentowali broń policjanci, ale kaliber szklanych oręży był bardzo rozmaity.Pan Pomiferous ostrożnie wziął do rąk największą butelkę i rzekł przezornie: Zobaczę, czy nie metyl.Mogłoby rannemu zaszkodzić.Istotnie zawartość flaszki musiała być bardzo podejrzana, bo długo isumiennie ją badał.Tak sumiennie, że właściciel owej wybranej butelki zacząłdziwnie melancholijnie na swego szefaspozierać.Władek szedł przodem, człapiąc w długich butach policemana, którypozostał po drugiej stronie górskiego grzbietu wraz z załogą policyjnego samolotu.Poza tym był chłopiec nagi zupełnie, gdyż ubranie zostawił nad stawkiem, gdzieprzed dwiema godzinami tak ciężką miał przeprawę.Tuż za nim szedł policemanniosący ogromną latarnię elektryczną.Potem następowała przerwadwudziestometrowa, za którą z wielkim sapaniem posuwał się imć pan inspektor.Tuż za tym ostatnim drepciła niecierpliwie miss Brown i ciągnął się łańcuchdwudziestu dwóch policjantów.Pochód zamykał agent Richardson.Cała brygadabyła uzbrojona doskonale, a przykładem świecił sam mister Pomiferous.Tenmusiał mieć co najmniej cztery rewolwery przy sobie.Kiedy Władek dotarł do miejsca, gdzie złożył swój tobołek i kiedy zacząłubierać górną część garderoby, pan inspektor odsapnął z ulgą: To już? Prawda?. zapytał. Zaledwie dziesiąta część drogi. przesadził umyślnie młody Polak.Wówczas tak smętne jęki zaczęły wychodzić z ust inspektora, że psotnyfiglarz pomyślał sobie: Biedaku!.Co ty dopiero powiesz, kiedy odsunę kamieńprzy pierwszej pieczarze i strumień zimnej wody chluśnie ci w sam brzuch? Co tyzrobisz, kiedy będziesz się przedzierał przez kolczaste krzaki stawku? Zaiste.niejako jabłka rodzący , ale jako ta wierzba płacząca wyglądać będziesz.I słusznie Władek przewidywał, ale wreszcie skończyła się Golgota panainspektora i wylądował na łączce kotliny.Zaczynało szarzeć.Już można było odróżnić na ciemniejszym tle ogrodujasne plamy domków.Mister Pomiferous, poinformowawszy się u Władka o wszelkie szczegółyrozkładu budynków, wydał dokładne rozkazy: Mister Richardson, wezmie pan ośmiu ludzi.Proszę obejść dokoła tamtąkępę i skoro wystrzelę, zająć samolot.Pozostawić tam trzech ludzi a z resztąuderzyć od tyłu na te budynki.Ja uderzę na domy od frontu.To grzmiało groznie.Zarówno: ja jak i uderzę.A już najbardziej podobałosię Władkowi określenie: domy, lecz genialny strateg nie skończył jeszcze: Pani, Miss Brown, pozostanie tu, nad stawkiem, razem z mister.mister& Zapomniałem.właściwie.Zapomniał nazwiska Walkowego. Mister White podpowiedziała detektywka. Tak jest.Mister White, pan zechce dotrzymać towarzystwa pani i uważać,aby się tą jamą nikt nie wysunął.Białoszyński nienawykły do dyscypliny i nieumiejący ocenić wspaniałejtaktyki wodza, odważył się powiedzieć: O tym przejściu żaden z nich nie wie.Inaczej byliby je zamknęli i ja niebyłbym się nigdy stąd wydostał. Możliwe, że nie znali, ale na wszelki wypadek pani tu pozostanie zbrowningiem gotowym do strzału.Po czym, powtórzywszy raz jeszcze swe instrukcje, tak rzecz zakończył: Teraz.Ja wyruszam.a kiedy usłyszycie mój strzał, wypełnijcie ściśle.moje rozkazy.Naprzód za mną!Poprzez uśpioną łąkę i ogród drzemiący posunęła tyraliera policjantów.Władek pozostał wraz z miss Brown nad stawkiem.Zaproponował szeptem: Może usiądziemy.Jestem porządnie zmęczony.Niech mi pani jednakpowie, dlaczego ten wspaniały okaz nie zabrał pani na swą wyprawę, wykonywanąwedług swoich planów. przedrzezniał inspektora.Miss Brown usiadła obok, wzruszyła ramionami i odparła: Trochę mi zazdrości laurów.Moim dziełem było odszukanie kryjówkitych bandytów w Brooklynie oraz w Cleveland.Ja, idąc po śladzie tej Yae,wyszukałam miejsce postoju ich samolotu i w ten sposób przybyliśmy tutaj aż podKotlinę Milczenia. Więc to się rzeczywiście tak nazywa?Przynajmniej ludność ją tak nazwała.Prawdopodobnie dlatego, że nikt tu niezdołał nigdy dotrzeć.To wcale oryginalnie brzmi: The Silent Kettle Hole. A gdzież to leży właściwie? Jak to, pan nie wie? Nie mam najmniejszego pojęcia. To jest najbardziej na północny zachód wysunięty cypel Sianów.Znajdujemy się tutaj w Stanie Washington.Tam, w tamtej stronie, płynie rzekaColumbia.Miss Brown nakreśliła ręką pokazny łuk w powietrzu i niechcący uderzyładłonią Władka w czoło. O.przepraszam! Przepadło!.Kara być musi!. Srożył się chłopiec i ucałował rękęmłodej kobiety. Bardzo miła kara. żartowała rozweselona. Tak? To mogę powtórzyć lub znalezć hardziej wyrafinowaną.zaglądnął jej z bliska w oczy.Odwróciła głowę i szybko przeskoczyła na inny temat.Powiedziała: Mister White, muszę panu zakomunikować przykrą wiadomość.Nie tylkoci mężczyzni pójdą za kratki, ale w pierwszym rzędzie miss Mary Teacher. Wiem o tym rzucił krótko, niechętnie.Detektywka zdziwiła się jego tonem. Jak to? Czy los tej kobiety jest panu obojętny? Yes, miss Brown.Jest mi ona zupełnie obojętna.U nas, w Polsce, mówią:Obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. Doskonałe przysłowie, indeed& Warto je spamiętać.Ale czy wolnowiedzieć, od kiedy ta zmiana nastąpiła? Przepraszam, że pytam. Od dzisiejszego wieczoru.Tak, miss Brown.Jeszcze wczoraj byłempewny, że kocham Mary.że ona na miłość uczciwego człowieka zasługuje.Potemwylano mi nagle kubeł zimnej wody na głowę.Przejrzałem, wytrzezwiałem,zrozumiałem wszystko i jestem uleczony.Zupełnie uleczony. Niech pan daruje mą niedyskrecję, ale czy powodem tego zerwania niebył Japończyk nazwiskiem Hakari Otusawa?Władek zwiesił głowę ponuro i odparł przyciszonym głosem: Tak.on. I pan w New Yorku niczego się nie domyślał, kim jest ta para? Wtedy nie, inaczej byłbym natychmiast zerwał z Mary.Ale nie mówmyjuż o tym, co przeszło.Miss Teacher na zawsze wyrwałem ze serca i lepiej nietykać dość świeżych wspomnień.Miss Brown odezwała się po krótkiej chwili milczenia: Po raz trzeci stwierdzam, że jest pan dzielnym mężczyzną.Inny by sięroztkliwił nad takim zawodem, inny by się łamał pod obuchem niespodzianegociosu, a pan umiał się otrząsnąć szybko.Potrafił pan zapanować nad swym sercem.Władka mile ujęła la pochwala, ale rzekł z udaną skromnością: Po raz trzeci?.Nie wiedziałem.Kiedyż to było? Pierwszy raz było to wtedy, kiedy pana dzielne wystąpienie ocaliło miżycie.Tam w ogrodzie pańskiego wuja.Bądz co bądz, skoczył pan bez wahaniu naratunek osoby obcej zupełnie. No.Miss Brown, pani nie jest dla mnie o osobą obcą, lecz. Lecz pan nie wiedział, że ten apasz napadł mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]