[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Wiedziałam, że zbliża się coś złego, ale przecież już wcześniej miałam do czynienia ze złem.On był.czymś jeszcze innym.110Awatarem, łapownikiem, spiskowcem, przetoczyły mi się z hukiem przez głowę słowa Jacka i mojeserce zacisnęło się bolesnym skurczem.Jack.Mister King ma Jacka.Mojego dziadka.Albo to podstęp,stwierdziłam w duchu.Starszy pan może być wolny.Gdzieś, wszędzie, zagubiony w świecie.Nieumiałam pogodzić się z alternatywami.- Musisz uważać - ostrzegłam Chinkę.- On tak naprawdę nie umarł.Popatrzyła na mnie ostro.- Wiem.Czułam, jak odchodził.- Killy - odezwał się łagodnie Grant, wypowiadając to imię tak melodyjnym głosem, że całym moimciałem wstrząsnął dreszcz.Zmartwiona słabością Granta spojrzałam na niego ze zmarszczonym czołem.Killy też spochmurniała,choć, jak się domyślałam, z innego powodu.A jednak nie protestowała, gdy powtórzył jej imię, tymrazem z większą mocą.Patrzyłam, jak zmienia się wyraz oczu Chinki.Nadal była w nich przenikliwość, ale już nie tak dużolęku.Z jej ramion zniknęło napięcie, a oddech się uspokoił.Zazdrościłam kobiecie.Do momentu, gdy rzuciła się na Granta.A raczej próbowała się rzucić, bo zdążyłam złapać ją za nadgarstek i wykręcić jej rękę.ZmusiłamKilly, żeby opadła na kolano.Splunęła mi na buty.- Uspokój się - rozkazałam.Przestała się szamotać.- Mówiłam mu, żeby nie wyczyniał ze mną tych swoich czarów.Grant sprawiał wrażenie nieporuszonego, ale ja wiedziałam, co się z nim naprawdę dzieje.Jego palcezaciśnięte na główce laski pobielały.- Próbowałem pomóc.Złagodzić ból.- Nie życzę sobie, żebyś cokolwiek łagodził.- Killy posłała mu nienawistne spojrzenie, a ja w końcują puściłam.Podniosła się niezdarnie i zaczęła rozcierać przegub.- Nie chcę, żeby mnie.zmieniano.Nawet troszeczkę.Miałam epizod z narkotykami.Jesteś tak samo kuszący, słonko.Dek cicho i ostrzegawczo zaświergotał mi do ucha.Odwróciłam się.Raw siedział po drugiej stronieulicy, na markizie nad wystawą zamkniętego sklepu odzieżowego.Aaz buszował w krzakach przypobliskim skrzyżowaniu.Zee natomiast skradał się tuż za Chinką, ukryty w cieniu zaparkowanegosamochodu.Błysnął w moją stronę rubinowymi oczyma i uniósł jeden pazur.Killy znieruchomiała.Grant przechylił głowę, jakby się w coś wsłuchiwał.- Wkrótce będziemy mieli towarzystwo - powiedziałamwolno.111Wkrótce albo zaraz.Ulica była cicha i opustoszała - żadnych przejeżdżających pojazdów, ludzi - alegdzieś w oddali usłyszałam słaby hurkot, jęk zardzewiałych hamulców, a potem na skrzyżowaniupojawił się nieduży samochód ze zgaszonymi światłami.Mała niebieska taksówka.Toczyła się w naszymkierunku w żółwim tempie, aż zatrzymała się tuż przy nas z głośnym hukiem i piskiem.Boczna szyba zjechała w dół.Za kierownicą siedział zombie.Jego aura wirowała jak szalona.Ciałodemona było młode i należało do Chińczyka w punkowej fryzurze, z kolczykiem w uchu i z różowymipaznokciami, tak długimi, że zawijały się pod spód.Mimo chłodnej nocy czoło mężczyzny zraszał pot ispływał bokami po twarzy.Chińczyk patrzył na mnie, jakbym była obwieszona granatami, które zasekundę wybuchną.Jednak na Granta spoglądał niepokojąco przyjaznie.Na Killy w ogóle nie zwracałuwagi.- Potrzebujecie podwózki - oznajmił perfekcyjnym angielskim.- A kto tak twierdzi? - spytałam.Pokazał mi środkowy palec.- Rex.- Zmieniłeś ciało - zauważył z dezaprobatą Grant.- Co się stało?- Moja Królowa - odparł ostro zombie.Przecznicę dalej, na końcu ulicy zabłysły nagle reflektorysamochodu.Ryknęły silniki.- O cholera - stęknęła Killy.- Chyba skorzystamy z propozycji - mruknął Grant i otworzył drzwi z tyłu.Złapał Killy za ramię i wepchnął ją do taksówki.Zmusiłam go, żeby wszedł następny.Kierowcawcisnął pedał gazu, zanim jeszcze zdążyłam usiąść.Grant złapał mnie za szlufkę w dżinsach i wciągnąłsobie na kolana.Tylne drzwi nadal były otwarte.Udało mi się do nich dosięgnąć i je zamknąć -w tejsamej chwili ktoś walnął w nasz zderzak.Poleciałam w przód na plastikową przesłonę.Mai w ostatnim momencie zwinął się na moim czole,żeby uchronić mnie przed urazem.Ktoś znów uderzył w taksówkę.Zapiszczały hamulce.Zerknęłam dotyłu.Samochód, który w nas wjechał, wpadł w poślizg i całym pędem rąbnął w wystawę sklepu zodzieżą.Dek i Mai zaczęli wiwatować.Jednak z naprzeciwka pruł następny pojazd.Rex otarł pot z oczu.- Musisz zabić tego skórnika awatara - mruknął.-Szybko.To wiadomość od Królowej.- Stara wiadomość - odparłam, myśląc o straconej okazji.Potem poleciałam na drzwi, bo zombie nagleskręcił ostro w prawo.Laska Granta, który razem z Killy upadł na mnie, omal nie wybiła mi oka.- Nie.- Rex spojrzał na mnie we wstecznym lusterku.Jego oczy były pociemniałe, przepełnionestrachem.- Niczego nie zrozumiałaś.Nie możesz dopuścić, żeby skórnik opuścił ten świat.Nie możeszdać mu się zabić.112- Sądziłam, że bardzo tego pragniesz.Rex walnął pięścią w deskę rozdzielczą.- Niech cię szlag trafi.Ciebie i twój ród.%7łebyście sczezli.Jeśli skórnik odbierze ci życie, więziennaZasłona się rozpadnie.Uwolnią się wyższe formacje armii demonów, a moja Królowa i cała nasza kastazostaną uwięzione.Ponownie.Uważasz, że zadałem sobie tyle trudu tylko po to, żeby przewiezć cię tąpieprzoną taksówką? Umysł tego człowieka jest silny i pewnie nie dłużej niż za minutę wyrzuci mnie zjego ciała.- O czym ty gadasz, do cholery? - spytałam ze zdumieniem przekonana, że się przesłyszałam.Rex cały się trząsł, ale milczał.Grant sięgnął ponad plastikową przesłoną i złapał go za ramię.- Awatar robi wypady z jakiejś centralnej bazy.Wiesz skąd?Rex pokręcił głową.- Ty też nie możesz pozwolić, żeby cię dorwał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]