[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jessstem tu na prrrośśśbęprzyjaciela i kiedy wojna sssię ssskończy, wrrrócę do sssiebie.Każdemu, kto bę-156dzie mi utrrrudniał prracę, przetrrrącę krrręgosssłup!Kiedy Gisell zrozumiała jego słowa, zbladła.Hydona wystawiła głowę zzapleców swego towarzysza. Moje dzieci chcą jeśśść dodała. Sssą mięsssożerrrne.Najbarrrdziejlubią mięssso z wysssoko urrrodzonych.Kapłanka przełknęła głośno ślinę i spróbowała się uśmiechnąć. Odrobina cierpliwości chyba nie zaszkodzi? spytała. Cierrrpliwośśści nigdy za dużo zgodził się Treyyan. Cierrrpliwośśśćto atrybut każdej kapłanki.Dziewczyna skłoniła się pokornie i wybiegła poszukać Rashiego, który za-pewne nie miał pojęcia o tym, że Gisell wpadła jak bomba do komnat gryfów,żądając innego współpracownika.Problem polegał na tym, że nie było nikogoinnego; wszyscy heroldowie i rethwellańscy magowie unikali jej jak morowej za-razy.Kapłanka, choć nie douczona, miała w sobie potencjał mistrzyni, a Rashinigdy nie będzie nikim więcej niż czeladnikiem; za to posiadał coś bardzo przy-datnego; instynkt i wyszkolenie.Treyvan i Hydona zawsze tak łączyli swych podopiecznych: potężny mag do-stawał do pary kogoś o mniejszych możliwościach, za to starannie przeszkolone-go, i pracowali razem tak, jak Elspeth i Potrzeba.Nikt przed nimi tego nie prak-tykował; tym lepiej.Ancar nie będzie mógł przewidzieć ich postępowania.Część ludzi przydzielono już do gwardii albo do Piorunów Nieba.Pośróddwudziestki heroldów, którzy przybyli do Haven, odpowiadając na wezwanie, by-ło dwóch potencjalnych adeptów.Jeden z nich znalazł się w parze z nauczycielemBiałych Wiatrów, a drugi z prawą ręką Solaris, młodym magiem o zaskakującotrzezwym spojrzeniu na świat i ironicznym poczuciu humoru.Wysłani na pierw-szą linię radzili sobie bardzo dobrze, niszcząc zaklęcia przymusu; Ancar musiałposłać do boju najlepsze jednostki zwane Elitą, aby powstrzymać swą armię przedmasową dezercją.Gryfy objęły dowództwo nad magami Valdemaru dlatego, żebyły tu obce i nie zainteresowane polityką, a poza tym robiły piorunujące wraże-nie. Przeprrraszszam powiedział Treyvan trójce, z którą pracował.Pomyślał,że gdyby ci ludzie spotkali się w innym czasie i miejscu, niechybnie doszłoby dorozlewu krwi.Współpraca układała się zaskakująco dobrze, ale herold z połu-dniowej granicy, kapłan Vkandis i mag, który razem z Piorunami Nieba atakowałKars.Wolał o tym nie myśleć. Gisell zawsze sprawiała kłopoty odparł kapłan swym przedziwnym val-demarskim. Młoda jeszcze. Poczekaj, na froncie się uspokoi. Herold wzruszył ramionami. Jak wszyscy dodał mag uspokajająco. Inaczej pierwsze starcie i ponich.Ale z wami dobrze mi się układa. Zerknął na pozostałą dwójkę. Wątpliwości miałem. zaczął kapłan i umilkł.Treyvan żałował, że nie157umie czytać z ludzkich twarzy. Czerwona szata prawdziwie mnie nie należy podjął po chwili. Czarna, tak.Kiedyś.Ani herold, ani mag nie zrozumieli. Czarne szaty trzeba zabić, powiedział syn Słońca.Demony mają na swychusługach.Nie musiał długo czekać na reakcję; mag syknął i cofnął się o krok, a heroldspojrzał na niego wielkimi oczami. Słyszałem, że służą wam demony powiedział w końcu. Ale nie my-ślałem, że to prawda. Służą nam? Kapłan wzruszył ramionami. To jak lawinę mieć na usłu-gach.Znajdz demona, wyślij i złap.Syn nie lubi demonów; Syn mówi: Demonymrokiem, a Vkandis światłością.Już nie ma czarnych szat. Zdegradowała cię? upewnił się mag. Nie.Utrzymałem stanowisko.Nie ma czarnych szat, nie ma demonów.Demony straszne i mroczne.Użyć ich tu?Treyvan zamrugał szybko. Co on rrrozumie przez demony ? zapytał herolda. Niektórzy kapłani Vkandis panują nad stworami nocy wytłumaczyłmężczyzna.Kapłan słuchał go uważnie i potakiwał energicznie. Nie możnaich powstrzymać.W nocy nikt nie wyjdzie z domu, ponoć potrafią porywać lu-dzi z łóżek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]