[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Policyja dowodem stwierdziła domysły,Znaleziono płaszcz jego nadbrzegami Wisły;Przyniesiono płaszcz żonie - poznała - on zginąl;Trupa nie znaleziono - i tak rok przeminął.Dlaczegoż on się zabił? - pytano, badano,%7łałowano, płakano; wreszcie - zapomniano.I minęło dwa lata.- Jednego wieczoraWięzniów do Belwederu wiedziono z klasztora.Wieczór ciemny i dżdżysty; - nie wiem, czy przypadkiem,Czy umyślnie ktoś był tej procesyi świadkiem;Może jeden z odważnych warszawskich młodzieńców,Którzy śledzą pobytu i nazwiska jeńców:Warty stały w ulicach, głucho było w mieście -Wtem ktoś zza muru krzyknął: "Więznie, kto jesteście?"Sto ozwało się imion; - śród nich dosłyszanoJego imię, i żonie nazajutrz znać dano.Pisała i latała, prosiła, błagała,Lecz prócz tego imienia - nic nie posłyszała.I znowu lat trzy przeszło bez śladu, bez wieści.Lecz nie wiedzieć kto szerzył w Warszawie powieści,%7łe on żyje, że męczą, że przyznać się wzbraniaI że dotąd nie złożył żadnego wyznania;95%7łe mu przez wiele nocy spać nie dozwolano,%7łe karmiono śledziami i pić nie dawano;%7łe pojono opijum, nasyłano strachy,Larwy; że łoskotano w podeszwy, pod pachy -Lecz wkrótce innych wzięto, o innych zaczęliMówić; żona płakała, wszyscy zapomnieli.Aż niedawno przed domem żony w nocy dzwonią -Otworzono: Oficer i żandarm pod bronią,I więzień.- On - każą dać pióra i papieru;Podpisać, że wrócony żywy z Belwederu.Wzięli podpis, i palcem pogroziwszy: "JeśliWydasz." - i nie skończyli; jak weszli,odeszli.To on był.- Biegę widzieć, przyjaciel ostrzega:"Nie idz dzisiaj, bo spotkasz pod wrotami szpiega".Idę nazajutrz, w progu policejskie draby;Idę w tydzień, on sam mię nie przyjmuje, słaby.Aż niedawno za miastem w pojezdzie spotkałem -Powiedziano, że to on, bo go nie poznałem.Utył, ale to była okropna otyłość:Wydęła go zła strawa i powietrza zgnilość;Policzki mu nabrzmiały, pożółkły i zbladły,W czole zmarszczki półwieku, włosy wszystkie spadły.Witam, on mię nie poznał, nie chciał mówić do mnie,Mówię, kto jestem, patrzy na mnie bezprzytomnie.Gdym dawnej znajomości szczegóły powiadał,Wtenczas on oczywe mnie utopił i badał.Ach! wszystko, co przecierpiał w swych męczarniach dziennych,I wszystko, co przemyślił w swych nocach bezsennych,96Wszystko poznałem w jednej chwili z jego oka;Bo na tym oku była straszliwa powłoka.yrenice miał podobne do kawałków szklanych,Które zostają w oknach więzień kratowanych,Których barwa jest szara jak tkanka pajęcza,A które, patrząc z boku, świecą się jak tęcza:I widać w nich rdzękrwawą, iskry, ciemne plamy,Ale ichokiem na wśkróś przebić nie zdołamy:Straciły przezroczystość, lecz widać po wierzchu,%7łe leżały w wilgoci, w pustkach, w ziemi, w zmierzchu.W miesiąc poszedłem znowu, myśliłem, że zdołaRozpatrzyć się na świecie i pamięć przywoła.Lecz tyle tysięcy dni był pod śledztwa probą,Tyle tysięcy nocy rozmawiał sam z sobą,Tyle lat go badały mękami tyrany,Tyle lat otaczały słuch mające ściany;A całą jego było obroną - milczenie,A całym jego były towarzystwem - cienie?%7łe już się nie udało wesołemu miastuZgładzić w miesiąc naukę tych lat kilkunastu.Słońce zda mu się szpiegiem, dzień donosicielem,Domowi jego strażą, gość nieprzyjacielem.Jeśli do jego domu przyjdzie kto nawiedzić,Na klamki trzask on myśli zaraz: idą śledzić;Odwraca się i głowę na ręku opiera,Zdaje się, że przytomność, moc umysłu zbiera:Zcina usta, by słowa same nie wypadły,Oczy spuszcza, by szpiegi z oczu co nie zgadły.97Pytany, myśląc zawsze, że jest w swym więzieniu,Ucieka w głąb pokoju i tam pada w cieniu,Krzycząc zawsze dwa słowa: "Nic nie wiem, nie powiem!"I te dwa słowa -i jego stały się przysłowiem;I długo przed nim płacze na kolanach żonaI dziecko, nim on bojazń i wstręt swój pokona.Przeszłą niewolę lubią opiewać więzniowie;Myśliłem, że on ją nam najlepiej opowie,Wyda na jaw spod ziemi i spod straży zbirówDzieje swe, dzieje wszystkich Polski bohatyrów: -Bo teraz Polska żyje, kwitnie w ziemi cieniach,Jej dzieje na Sybirze, w twierdzach i więzieniach.I cóż on na pytania moje odpowiedział?%7łe o swoich cierpieniach sam już nic nie wiedział,Nie pomniał.- Jego pamięć zapisana całaJak księga herkulańska pod ziemią sczerniała:Sam autor zmartwychwstały nie umie w niej czytać,Rzekł tylko: "Będę o to Pana Boga pytać,On to wszystko zapisał, wszystko mnie opowie".(Adolf łzy ociera)(Długie milczenie)DAMA MAODA(do Literata)Czemu to o tym pisać nie chcecie Panowie?98HRABIANiech to stary Niemcewicz w pamiętniki wsadzi;On tam, słyszałem, rózneszpargały gromadzi.LITERAT ITo historyja!LITERAT IIStraszna.KAMERJUNKIERDalbóg wyśmienita.LITERAT ITakich dziejów słuchają, lecz kto je przeczyta?I proszę, jak opiewać spółczesne wypadki;Zamiast mitologiji są naoczne świadki.Potem, jest to wyrazny, święty przepis sztuki,%7łe należy poetom czekać - aż - aż -JEDEN Z MAODZIEZYPóki? -Wieleż lat czekać trzeba, nim się przedmiot świeżyJak figa ucukruje, jak tytuń uleży?LITERAT INie ma wyraznych reguł.99LITERAT IIZe sto lat.LITERAT ITo mało!LITERAT IIITysiąc, parę tysięcy -LITERAT IVA mnie by się zdało,%7łe to wcale nie szkodzi, że przedmiot jest nowy;Szkoda tylko, że nie jest polski, narodowy.Nasz naród się prostotą, gościnnością chlubi,Nasz naród scen okropnych, gwałtownych nie lubi;Zpiewać, na przykład, wiejskich chłopców zalecanki,Trzody, cienie - Sławianie, my lubim sielanki.LITERAT ISpodziewam się, że Panu przez myśl nie przejedzie,Aby napisać wierszem, że ktoś jadał śledzie.Ja mówię, że poezji nie ma bez poloru,A polor być nie może tam, gdzie nie ma dworu:Dwór to sądzi o smaku, piękności i sławie;Ach, ginie Polska! dworu nie mamy w Warszawie.MISTRZ CEREMONIINie ma dworu! - a to mię dziwi niepomału,Przecież ja jestem mistrzem ceremonijału.100HRABIA(cicho do Mistrza)Gdybyś Namiestnikowi wyrzekł za mną słówko,Moja żona byłaby pierwszą pokojówką.(głośno)Ale próżno,nie dla nas wysokie urzędy!Arystokracja tylko ma u dworu względy.DRUGI HRABIA(niedawno kreowany z mieszczan)Arystokracja zawsze swobód jest podporą,Niech Państwo przykład z Wielkiej Brytaniji biorą.(Zaczyna się kłótnia polityczna - młodzież wychodzi)PIERWSZY Z MAODYCHA łotry! - o, to kija!A*** G***O, to stryczka, haku!Ja bym im dwór pokazał, nauczyłbym smaku.N***Patrzcie, coż my tu poczniem,patrzcie, przyjaciele,Otoż to jacy stoją na narodu czele,WYSOCKIPowiedz raczej: na wierzchu.Nasz naród jak lawa,Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,101Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.(Odchodzą)SCENA VIIIPAN SENATORW WILNIE - SALA PRZEDPOKOJOWA; NA PRAWO DRZWI DO SALIKOMISJI ZLEDCZEJ.GDZIE PROWADZ WIyNIW I WIDA OGROMNEPLIKI PAPIERW - W GABI DRZWI DO POKOJW SENATORA
[ Pobierz całość w formacie PDF ]