[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No i nie trzeba będzie Szwabowi odpalać doli za załatwienie -dodał wesoło.Zapłacili rachunek i poszli sobie.Poskrobałem się po głowie.A zatem MarekHosenduft dorabiał sobie, organizując okolicznej młodzieży pracę na czarno w Szwecji? A dotego niewykluczone, że przemycał na pokładzie swojego jachtu Nigeryjczyków.Jaki to, ulicha, mogło mieć związek z egipskimi zabytkami? Chyba że, zasmakowawszy wnielegalnych interesach, robił po trochu to i owo.Wieczorem zadzwoniłem do pana Tomasza i zreferowałem mu wyniki dochodzenia.Następnego dnia rankiem, patrząc w zasnute chmurami niebo, podjąłem decyzję.Dalsza zabawa w kotka i myszkę nie miała najmniejszego sensu.Przyjmijmy, że zostanę tutydzień, obserwując dom potomka antykwariuszy.I co mi z tego przyjdzie? Nic.Może uda misię zidentyfikować kilku jego gości, a może i to nie.Zlady znalezione na jachcie wskazują, żeprawdopodobnie to on szmuglował do Polski sarkofag.A zatem.Może pora zagrać z tymtypkiem w otwarte karty?Zrobiłem dziesięć pompek na jednej ręce, potem na drugiej.Kondycja bez zarzutu.Rozkręciłem i wyczyściłem dokładnie pistolet gazowy, przeładowałem, oddałem suchy strzał,potem starannie nabiłem.Kaburę zawiesiłem pod pachą.Byłem gotów na spotkanie zwrogiem.Wsiadłem do autobusu i pojechałem do Górek.Wszedłem na podwórze.Samochódstał pod sosną, a zatem gospodarz był w domu.Zadzwoniłem do drzwi.Gdzieś wewnątrzmieszkania rozległ się melodyjny gong.Brzęknęła blaszka od judasza.- A tyś co za jeden? - usłyszałem pytanie, jak najbardziej na miejscu w naszychczasach.- Paweł Daniec, Ministerstwo Kultury i Sztuki.Służbowo - dodałem.Drzwi uchyliły się na kilka centymetrów.Do framugi mocowały je dwa solidnełańcuchy.- Departament do spaw poszukiwań zabytków, które zaginęły w różnychokolicznościach dziejowych i chwytania tych, którzy je znalezli - skrzywił się, jakby zjadłcytrynę.- Owszem.Tym właśnie się zajmujemy.- A kieruje wami ten słynny Pan Samochodzik - skrzywił się ponownie.- No cóż,zapraszam do środka.Metalowe drzwi zamknęły się, a po chwili otworzyły.Wszedłem.Zatrzasnął jepospiesznie i zasunął ciężką zasuwą.A okolica wyglądała przecież zupełnie spokojnie.- Istna twierdza - zauważyłem.Spojrzał na mnie ciężko, ale nic nie odpowiedział.Przyjął mnie w niedużym,gustownie urządzonym saloniku.Stare, pociemniałe od upływu czasu gdańskie meble,ozdobione głowami lwów i całymi zwierzętami w pozach heraldycznych.Oceniłem je naostatnią ćwierć XIX wieku.- O czym chce pan porozmawiać? - zapytał.- I do tego służbowo?- Tematów znalazłoby się sporo - na początek postanowiłem odebrać mu niecopewności siebie.- Na przykład pańskie słynne już na całe województwo wyprawy przezBałtyk.Rozumiem, że Nigeryjczykom się w naszym kraju nie podoba, ale czy tam za wodąbędzie im lepiej?Z przyjemnością zauważyłem, że zrobił się na twarzy nieco zielony.A zatem mojeprzypuszczenia były słuszne.Widocznie sądził, że nikt się nigdy nie dowie.- Tego mi nie udowodnicie.- Albo na przykład organizowanie brygad murarskich do pracy na czarno w Szwecji.Znowu trafiłem.- Za to już oberwałem - mruknął.- Zresztą wchodzimy do Unii Europejskiej, to już niebędzie karane.- Praca na czarno to nie tylko podejmowanie zatrudnienia bez stosownych zezwoleń,ale także omijanie podatków - wzruszyłem ramionami.- Ale są i inne kwestie.Czyprzypadkiem tam na północy nie znalezliście pewnych ciekawych zabytków pochodzących zEgiptu, a wywiezionych z naszego kraju podczas potopu?Chyba znowu trafiłem, bo czekanie na odpowiedz nieco się przeciągnęło.- Posążek i naszyjnik, które wystawiłem w Gdańsku, odziedziczyłem po dziadku -podniósł dumnie głowę.- Pochodzą z jego antykwariatu.Mam prawo je posiadać i gdyprzyjdzie mi ochota, sprzedać.To nie jest zakazane.- Zapewne Księgę Umarłych, znalezioną przez naszych przyjaciół w jednym zwileńskich antykwariatów, także odziedziczył pan po przodkach? - uśmiechnąłem sięjadowicie.- Jaką, u licha, Księgę Umarłych? - znowu zaczął się wypierać w żywe oczy.- Przemyt za granicę zabytku o tak dużej wartości to coś, na co żaden kraj nie patrzyprzez palce - wyjaśniłem.- Nawet jeśli odziedziczył ją pan po przodkach, to wywiezć jej zagranicę nie miał pan prawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]