[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrzuciłam golf do umywalki.Gdy wróciłam do pokoju, zobaczyłam, jak Max wyżyma swój podkoszulek przezokno.Miałam teraz świetny widok na jego tatuaż na łopatce.Odwrócił się w moją stronę,strzepując z materiału podkoszulka resztki wody.Jego oczy zalśniły w ciemności na zielono,odbijając nikły blask światła.Mój wzrok mimowolnie skierował się na jego brzuch i długą białą bliznę ciągnącą sięod dołu żeber po prawej stronie, do lewego biodra.To pamiątka po potworze.Podeszłam do niego i przejechałam po niej palcem.Jego podkoszulek spadł na podłogę w momencie, kiedy mnie objął.30Obudziły mnie promienie słońca padające na moją twarz.Mruknęłam coś niewyraznie i wtuliłam policzek w poduszkę.Poczułam coś ciężkiegoleżącego na moim boku.Otworzyłam oczy.W pasie oplatało mnie ramię Maksa.Zdałamsobie sprawę, że na karku czuję jego cichy oddech.Musieliśmy przez resztę nocy spać wtuleni tak w siebie!Uśmiechnęłam się pod nosem i z powrotem zamknęłam oczy.Zwiatło mi już nieprzeszkadzało.Bądzmy szczerzy - w tej chwili nawet młot pneumatyczny pod oknem by minie przeszkadzał.Zapadłam w kolejną drzemkę.Gdy tym razem się obudziłam, słońce stało już znacznie wyżej na niebie.Poza tymleżałam teraz na plecach.Otworzyłam oczy.Wsparty na łokciu Max wpatrywał się we mnie i bawił moimi włosami, któreposkręcały się w sprężynki.Uśmiechnął się.- Jak się spało?Odwzajemniłam uśmiech i wtedy zdałam sobie sprawę, że kołdrę miałam gdzieś wokolicy brzucha.To znaczy, Max miał teraz świetny widok na mój biust.Zaczerwieniłam się ipociągnęłam za pościel.To co, że Max widział mnie w nocy, ale teraz było jasno!- Bardzo dobrze - w końcu odpowiedziałam.- A tobie?- Jak nigdy - odparł z uśmiechem.- To chyba pierwsza noc od wypadku, którąprzespałem spokojnie.Pochylił się i pocałował mnie w nagie ramię.Następnie zbliżył swoją twarz do mojejtak, że doskonale widziałam jego rzęsy i złote plamki na tęczówkach.- Margo, kocham cię - powiedział i pocałował mnie tym razem w usta.Znowu zaczęliśmy się całować i przytulać.Nawet nie zauważyłam, kiedy kołdrazupełnie zsunęła się na podłogę.Z tym, że teraz mi to nie przeszkadzało.Całując się zMaksem, zapominałam o całym świecie.I on chyba też, bo gwałtownie przywrócił nas do rzeczywistości piekielnie głośnyzgrzyt podnoszących się drzwi do garażu.Do naszego garażu.Rodzice wrócili z Nowego Jorku!!!Szybko odskoczyliśmy od siebie i zaczęliśmy się histerycznie śmiać, usiłując uciszyćsię nawzajem.Co by było, gdyby rodzice po prostu weszli do domu, zostawiając samochód napodjezdzie? Wtedy pewnie byśmy ich nie usłyszeli, zajęci sobą.Wyobrażam już sobie minęmojej matki, gdyby weszła do mojego pokoju, kiedy się całowaliśmy.Leżeliśmy prawie nadzy na moim łóżku, przytuleni i całujący się, ekhm.namiętnie.Mama to by się chyba zdenerwowała.Rany.szlaban do śmierci! Nawet nie potrafi - łamsobie tego wyobrazić.Max szybko wstał i zaczął szukać swoich ubrań, które leżały rozrzucone na podłodze.Też się podniosłam i wyciągnęłam z szafy pierwsze z brzegu ciuchy.W przelocie zerknęłamna zegarek.Było po dwunastej! Spaliśmy aż tak długo!A właśnie, rodzice mieli wrócić koło południa, przecież mi o tym mówili.- Hm, gdzie są moje spodnie? - spytał Max, trzymając w rękach podkoszulek.Nie mogąc opanować śmiechu, zaczęłam ich szukać.W końcu znalazły się podłóżkiem, w jakiś niewytłumaczalny dla nas sposób musiały w nocy tam trafić.Szybko wciągnęłam jakiś golf i zaczęłam się rozglądać tym razem za moimispodniami, a Max właśnie siedział na krawędzi łóżka i mocował się ze swoimi.Nadal byłymokre.- Kochanie, jesteś w domu? - usłyszałam krzyk mamy dobiegający z kuchni.- Tak!!! - odkrzyknęłam i włożyłam dżinsy, które wyciągnęłam z szafy.- Zaraz zejdę!Dajcie mi minutkę!Max wkładał na nogi zapaćkane błotem adidasy i śmiał się cicho.Nie mógł siępowstrzymać.Także zaczęłam chichotać.To wszystko było takie idiotyczne.- Kochanie! - krzyknęła moja mama, wchodząc już po schodach.Tak.ale dość żartów.Zaczynało się robić nieciekawie.Złapałam kołdrę i usiłowałam ją ułożyć na łóżku.Max w tym momencie zbierał mojemokre ubrania, rozwleczone po całej podłodze.Dobrze, że chociaż kałuże wody na dywaniezdążyły wyschnąć.Mama lekko zapukała w drzwi, a następnie weszła do środka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]