[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bzdura. Ale tak będę się czuła. Mocno ścisnęła rękę Simona. Zrobi to.Zabił Grega, żeby mnie zranić.Spodziewa się odmowy.Prawdopodobnieliczy na to, że odmówię, i ktoś zginie.To go pociąga.Pan też tak myśli. Tak przyznał Tawney. Może czekać, daje mu to czas do namysłu.Ma się za lepszego od nas.Uważa, że schwytaliśmy go tylko fuksem,dlatego przewiduje, że Eckle zdąży zabić jeszcze kilka osób. Ten fuks by się nie zdarzył, gdyby Perry nie zabił Grega.A niezabiłby go, gdybym mu nie uciekła.Tak więc wracamy do mnie.Zorganizujcie to widzenie.Chcę to załatwić jak najszybciej. A niech to szlag, Fiono! Dajcie nam minutę poprosiła. Zaczekamy na zewnątrz odparł Tawney. Muszę to zrobić powiedziała, gdy została tylko z Simonem. Akurat. Nie znałeś mnie, kiedy zginął Greg.Nie poznałbyś mnie w tamtychtygodniach, miesiącach po morderstwie.Byłam zdruzgotana.Moje chandry?478RLTTo tylko blade echo tamtego nastroju.Nic nie da się porównać z ówczesnympoczuciem winy, żalem, depresją i rozpaczą.Ujęła jego dłonie, mając nadzieję, że pomimo gniewu zrozumie jejpotrzebę. Pomagano mi to przezwyciężyć.Miałam pomoc terapeuty, aleostatecznie wyciągnęli mnie z tego stanu przyjaciele i rodzina.Oraz agentTawney.Kiedy nie mogę porozmawiać z matką, ojcem, Syl, z kimkolwiek,na niego mogę liczyć zawsze, zadzwonić o każdej porze dnia i nocy.Ponieważ on wie.Nie poprosiłby mnie o to, gdyby nie wierzył, żeposkutkuje.To po pierwsze.Zaczerpnęła tchu i ochłonęła. Jeśli tego nie zrobię, nie spróbuję i ktoś zginie, coś się we mniezałamie.A wtedy Perry mimo wszystko wygra.Nie wygrał, kiedy mnieporwał.Nie wygrał, kiedy zabił Grega.Ale po kolejnym ciosie już się niepodniosę.To po drugie.A po ostatnie: chcę mu spojrzeć w oczy.Chcę gozobaczyć w więzieniu, w pełni poczuć, że trafił tam dzięki mnie.Wiem, żechce się mną posłużyć, chce mną manipulować.Pokręciła głową z wściekłością dorównującą gniewowi, który odbił sięna jej zaczerwienionej twarzy. Niech go szlag! Wykorzystam go.Może powie coś, co doprowadziich do Eckle'a.Daj Boże! Ale bez względu na to, czy coś powie, czy nie,będę miała świadomość, że zrobiłam, co trzeba, i będę mogła żyć z tym, conastąpi potem.Wygram tę partię.Jeszcze raz złoję mu ten zafajdany tyłek.A wtedy pożałuje.Simon wyswobodził dłonie z jej rąk, podszedł do okna, wyjrzał,zawrócił, spojrzał na nią.479RLT Kocham cię powiedział.Oszołomiona, przysiadła na poręczy kanapy. O Boże. Strasznie się na ciebie wkurzyłem.Jak na nikogo w życiu.Wkurzyłem się potwornie. Próbuję cię zrozumieć, ale tak bardzo kręci mi się w głowie, żetrudno mi się skupić.Wkurzyłeś się, bo mnie kochasz? To również, ale nie w tym rzecz.Wkurzyłem się, bo chcesz tozrobić, i dlatego, że będąc sobą, musisz to zrobić.Wkurzyłem się, bo żebycię powstrzymać, musiałbym przywiązać cię do łóżka. Mylisz się.Możesz mnie powstrzymać.Ty jeden możesz. Nie stwarzaj mi okazji ostrzegł. Jestem na ciebie wkurzony.Mam niezwykłą matkę, ale nie znam drugiej kobiety tak niezwykłej jak ty.Jeżeli się rozpłaczesz powiedział, widząc jej zaszklony wzrok to, na miłyBóg. Ten dzień dał mi już w kość.Odpuść sobie. Wstała. Nie mówtego, czego nie myślisz. Cholerna racja.O co chodzi? O takt, dyplomację, ale zostawmy to. Aaknąc dotyku, przesunęładłońmi po jego piersi. Simonie.Dzięki temu wszystkiemu wszystkiemu! co przed chwilą powiedziałeś, czuję się lepsza i znajduję w sobie siłę, żebyzrobić to, co zrobić muszę. Wspaniale odparł z nutką goryczy w głosie. Miło, że mogłem sięprzydać. Powtórzyłbyś to? Który fragment?480RLTStuknęła go pięścią w pierś. Nie bądz osłem! Kocham cię. To dobrze, bo ja też cię kocham.Jesteśmy siebie warci. Położywszydłonie na jego policzkach, pocałowała go mocno i namiętnie. Postaraj sięnie martwić.Perry spróbuje zamącić mi w głowie, ale nic więcej nie może.A poza tym to mu się nie uda, bo pójdę uzbrojona w coś, czego nigdy miećnie będzie i czego nigdy nie pojmie.A kiedy to załatwię i od niego wyjdę,wiem, że wrócę tutaj.%7łe ty tu będziesz i że mnie kochasz. Mam to kupić? Niczego nie sprzedaję.Ja tylko mówię prawdę.Chodzmy i załatwmytę umowę.Chcę to już mieć za sobą i powrócić do tego, co mnie w życiucieszy.Wyszli na dwór. Kiedy tam pojedziemy? spytała Fiona.Tawney z uwagą przyjrzał się jej twarzy. Jutro rano.Agentka Mantz i ja zanocujemy w jakimś hotelu na Orcasi kwadrans po dziewiątej polecimy liniami Sea Tac.Nie odstąpimy pani nakrok, Fee.Tam i z powrotem.Będziemy obecni przy pani rozmowie zPerrym. Zwrócił się do Simona: Odstawimy ją po południu.Załatwione, koniec akcji, wracamy do bazy powiedziała sobie Fiona. Ktoś musi mnie zastąpić na jutrzejszych zajęciach rano i popołudniu.A wy nie potrzebujecie hotelu.Możecie zatrzymać się u mnie.Mój dom stoi pusty dodała, zanim Tawney zdołał odmówić. Zaoszczędziwam to trochę czasu. Bardzo dziękujemy.481RLT Pójdę po klucze.Simon zaczekał, aż Fiona wejdzie do domu. Jeżeli on coś jej zrobi, zapłacicie za to zapowiedział. Zrozumiałem. Tawney skinął głową.27Choć Fiona rzadko miała okazję podróżować, lubiła latać.Rytuałpodróży, obserwowanie ludzi, wrażenia, oczekiwanie na start i sam lotsprawiały jej przyjemność.W tym jednak wypadku lot był nieodzownym środkiem sfinalizowaniasprawy, koniecznością.Starannie przemyślała, w co się ubrać, choć nie mogła pojąć, dlaczegojej wygląd, prezencja są takie ważne.Kostium wydał jej się ubiorem zbyt oficjalnym.Zastanawiała się naddżinsami, w których chodziła na co dzień i w których było jej najwygodniej,ale uznała, że to strój zbyt swobodny.W końcu zdecydowała się na czarnespodnie, białą koszulę i granatowy żakiet.Strój prosty, poważny i konkretny.Z jego znaczenia zdała sobie sprawę, gdy usiadła w samolocie międzyTawneyem i Mantz.Jej ubiór wskazywał, w jakim celu jedzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]