[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Feliks miał gęsią skórkę i choć starał się opanować, poczuł, że jego członek twardnieje.Czy jest już wewnątrz haremu? Eunuch przeszedł przez pomieszczenie i stanął przed zaryglowanymi drzwiami.Położył palec na ustach, a potem zgasiłpochodnię i ostrożnie przesunął rygiel.Powstrzymując oddech, Feliks zerknął przez szparę w drzwiach, ale zamiast nagich kobiecych ciał zobaczył tylko zalany delikatnym światłem księżyca park.Skądś dochodziły ciche głosyi przytłumione śmiechy.Feliks poczuł jednocześnie rozczarowanie i ulgę.Podjednym z drzew dostrzegł karła zabawiającego stojących wokół niego w kręgu uzbrojonych strażników.Eunuch gestem dłoni nakazał mu iść za sobą.Kryjąc się w cieniu dwóchpawilonów, przebiegli przez trawnik, by zniknąć w rowie prowadzącym do114drzwi piwnicy.W ciemnym cuchnącym pomieszczeniu powitały ich licznewściekłe prychnięcia.Czuć było kocie szczyny.Feliks wpatrywał się w ciemność i faktycznie, gdy jego wzrok przyzwyczaił się do mroku, zobaczył tuziny klatek z kotami.Nie miał jednak czasu nad tym się zastanowić, ponieważeunuch prowadził go dalej przez labirynt sieni i korytarzy, który w rozproszonym świetle lamp gazowych wydawał się jeszcze bardziej skomplikowany niż za dnia.Nagle tuż przed Feliksem uchyliła się zasłona w drzwiach i po chwili stałprzed łóżkiem chorej.Leżąca w nim zakwefiona kobieta była zlana potemi niespokojnie rzucała się we śnie.Feliks niepewnie rozejrzał się wokół.Gdzie jest ta druga, gdzie jest kobieta, z powodu której zdecydował się na tę przygodę? Jestem panu niezmiernie wdzięczna za przybycie.Już po pierwszym słowie rozpoznał ten głos.Odwrócił się, jakby dotknęła go delikatna dłoń.Otulona szatami od stóp do głów wyszła zza parawanu i wskazała na chorą. Potrafi jej pan pomóc?Zza welonu wpatrywało się w niego dwoje szarych, melancholijnychoczu, tych samych, których wspomnienie prześladowało go od kilku dni.Feliks z trudem oderwał od niej wzrok.Eunuch pilnował drzwi, a on otworzyłtorbę lekarską i usiadł przy łóżku chorej.Jeszcze zanim rozpoczął badanie,od razu stwierdził dwie rzeczy.Po pierwsze, pacjentka była w zaawansowanejciąży, po drugie, znajdowała się w stanie zagrożenia życia! Jak długo to trwa? zapytał. Już od wielu tygodni.Otruto ją.Z szarych oczu wyzierał strach.Feliks skinął głową.Pragnął zrobić wszystko, by ten strach zniknął. Wie pani, jaka to była trucizna?Przestał się denerwować, teraz był już tylko lekarzem.Kobieta potrząsnęła głową. Dodawano ją do jedzenia.Feliks sięgnął po nadgarstek chorej.Jej puls był równie przyśpieszonyi płytki jak oddech.Potem wyjął stetoskop. Mogę? zapytał, zanim przystawił lejek do klatki piersiowej pacjentki.Kobieta skinęła głową.Feliks pochylił się nad słuchawką.Uderzenia sercabyły tak słabe, że ledwo je było słychać.Gdy uniósł głowę znad stetoskopu,115znów ujrzał pełne lęku szare oczy.Bez słów wiedział, o co go pytają.Naglesam sobie wydał się żałosny. Nie wiem powiedział.Niezdecydowany zerknął do torby.Co ma podać chorej? Miał tylko jedenśrodek, którego mógł użyć, surowicę przeciw jadowi węży.Carla, jego narzeczona, przeczytała gdzieś, że w Turcji są węże, i upierała się, by zabrał ze sobą antytoksynę.Ale czy to pomoże? Feliks nie miał wyboru, musiał spróbować.Wyjąłszklaną ampułkę z torby, odłamał czubek i napełnił surowicą strzykawkę.Zanimwstrzyknął ją chorej, wysterylizował stalową igłę płomieniem zapalniczki. W tej chwili nic więcej nie da się zrobić powiedział po wykonaniuzastrzyku. Powinniśmy pozwolić pani przyjaciółce odpocząć.Schował narzędzia i wstał.Zakwefiona kobieta otworzyła drzwi do sąsiedniego pomieszczenia i zaprosiła go gestem, by za nią poszedł.Znów usłyszał jej głos. Czy moja przyjaciółka przeżyje?Feliks wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. W swoim liście wspomniała pani o błogosławieństwie Boga powiedział najostrożniej, jak potrafił. Może powinna się pani teraz do niego pomodlić.Mam oczywiście na myśli Allaha. Modlę się do tego samego Boga co pan odparła nieznajoma. Aleczy chce pan przez to powiedzieć, że ona nie ma szans?Feliks zawahał się.Co miał odpowiedzieć? Nie wiedział, jak zadziała surowica.Może pomóc, symptomy wskazywały na zatrucie jadem węża, chociaż równie dobrze mogło być to coś innego. Proszę się nie obawiać powiedział. Ja.ja sądzę, że jej się uda. Odchrząknął, jakby kłamstwo drapało go w gardle. Na pewno.Tak myślę.Kobieta w milczeniu uścisnęła go za ramię.Feliks poczuł, jak krew napływa mu do twarzy.Jeszcze nigdy żaden dotyk nie podniecił go tak jak dotyk tej nieznajomej.To było jak magia.Była tak blisko niego, a jednocześnietak nieskończenie daleko.Musiał ją o coś zapytać. Kim.kim pani jest?Wyszeptała imię. Eliza. Eliza.Jak we śnie powtarzał nieznane imię.Wyciągnął rękę i jakby nie wiedząc,co robi, podniósł jej welon z twarzy.Dopiero w tym momencie uświadomił116sobie niestosowność swego czynu i nawet sięgnął po welon, by naprawić swójbłąd.Ale nieznajoma przytrzymała jego dłoń.Spokojnie i swobodnie wpatrywała się w niego swoimi szarymi oczami, z których zniknął cały strach, pewnasiebie i dumna niczym królowa, nie wstydząca się swej nagości.Feliks niemal przestał oddychać.Choć twarz tej kobiety z pewnością nieodpowiadała klasycznym kanonom urody, a jej rysom brakowało harmonii,zrobiła na nim równie fascynujące wrażenie jak portret Mony Lizy, którypodziwiał w Luwrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]