[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czego tam szukałeś? - Zastanowił się na głos Ozzie, zatrzymując się przed istotą.Tochee pokiwał lekko pyskiem z boku na bok.Ten gest przywodził Ozziemu na myślzwierzę oczekujące kary.Istota przypominała zbitego psa, pomyślał jednak, że gdyby musiałcodziennie dzwigać wiadra z wodą do kuchni, miał odmrożone stopy, nie mógł z nikimporozmawiać i nie miałby pojęcia, co się dzieje na zewnątrz, również czułby sięprzygnębiony.- Dobra, sprawdzimy to.- Ominął tochee i odsunął zasłonę.Nie był tego pewien, ale siatka ochronna sprawiała wrażenie lekko naruszonej.- No tochodz.Skinął na gościa w przesadnie zamaszystym geście.Masywna istota obróciła sięzgrabnie w korytarzu i wpełzła do sypialni.Ozziemu po raz kolejny zaimponowała zwinnośćobcego.Jak na tak duże stworzenie, poruszał się szybko i precyzyjnie.Ozzie usiadł na łóżku, gapiąc się na tochee, i zatoczył ręką szeroki krąg.- Dobra, pokaż mi.Obcy nie ruszył się z miejsca.Jego wielkie przednie oko kierowało się wprost naczłowieka.- Jak sobie życzysz.Podszedł do siatki zabezpieczającej i wpisał kod otwierający zamek, zasłaniając ręceciałem.Nadal był nieufny.Wyjął spod siatki rozmaite przedmioty, żywność, ubranie, lampęnaftową, zestaw do szycia oraz ręczny układ procesorowy, a potem ułożył to wszystko przedobcym.Ruchowe narządy tochee spłaszczyły się lekko, zbliżając ciało do ziemi, a potem zlewego manipulatora wyodrębniła się witka, która złapała urządzenie.Istota nacisnęła kolejnokoniuszkiem witki pięć przycisków umieszczonych na szczycie układu.Bez rezultatu.- Aha - mruknął Ozzie.Tylko ktoś, kto zetknął się z zaawansowaną techniką,zrozumiałby, do czego służy przycisk.- A więc macie technikę, ale nie możemy się porozumieć.Dlaczego?Znowu usiadł na łóżku i wpatrzył się w istotę.Może był to antropomorfizm, alewydawało mu się, że obcy oklapł nieco, zawiedziony, że nie udało mu się uruchomićurządzenia.Położył je delikatnie na podłodze.Jego czarne wyrostki szumiały jak liścieporuszane jesiennym wiatrem.- Nie używasz dzwięku, co więc nam zostaje? Telepatia? Wątpliwe.Polamagnetyczne? Pszczoły i trokkeńskie szczury bagienne potrafią je wyczuwać, ale tu Silfenizapewne je tłumią.Czyli że to niewykluczone.Fale elektromagnetyczne? Jak wyżej.Układprocesorowy nie działa.Kształty? Dysponujesz wzrokiem, więc to również możliwe.Ale janie potrafię zrobić takiej sztuczki z witkami, a Sara mówi, że rysunków nie rozumiesz.-Przechylił głowę na bok.- To znaczy ludzkich rysunków.Ja z pewnością również niezrozumiałbym twoich.O ile w ogóle tworzysz coś takiego.To ci dopiero różnica kulturowa.Czy macie sztukę? - Ozzie przerwał.Czuł się trochę głupio, przemawiając na głos do istotypozbawionej słuchu.Tochee nadal kierował przednie oko wprost na niego.Ozzie przesunąłsię kilka cali w bok.Istota poruszała lekko przednią częścią ciała, śledząc go wzrokiem.-Dlaczego to robisz? Co próbujesz mi powiedzieć? - Nie co.Jak? Wbił wzrok w czarny,błyszczący owal skierowany w jego stronę.- Kurde.- Przełączył wszczepy siatkówkowe napodczerwień i zobaczył, że ciało obcego pokrywają niezwykłe termiczne plamy, wskazującepołożenie naczyń krwionośnych oraz ukrytych wewnątrz ciała narządów.Ozzie przeszedłstopniowo przez cały zakres światła widzialnego, aż wreszcie dotarł do ultrafioletu.- Okurwa!Podskoczył tak gwałtownie, że aż spadł z łóżka.Przednie oko tochee wypełniały skomplikowane, tańczące wzory intensywniefioletowego światła padające prosto na Ozziego.Orion wrócił do ich mieszkania parę godzin po obiedzie i zastał tochee niemal całkowicieblokującego wejście.Ozzie siedział na łóżku i rysował coś w swoim notesie, machającwściekle ołówkiem.Na kamiennej podłodze walało się mnóstwo kartek pokrytychniezwykłymi rysunkami.Wszystkie przypominały kwiaty narysowane przez pięciolatka, alezamiast płatków miały zygzakowate błyskawice.- George Parkin cię szuka - zaczął Orion.- Co tu się dzieje?Ozzie uśmiechnął się radośnie.Jego szalona fryzura sterczała na wszystkie strony,jakby zebrały się w niej potężne ładunki elektrostatyczne.- Nic takiego.Trochę zagadaliśmy się z tochee - odparł, nie potrafiąc ukryćzadowolenia.- Hę? - Zdołał tylko wykrztusić chłopak.Ozzie uniósł jedną z wyrwanych z notesu kartek.Narysowany na niej wzórprzypominał rozetę stłuczonego szkła, ale w górnym rogu było napisane jedno słowo.Wdrugiej ręce Ozzie trzymał skórzany but.Na podłodze leżała połowa zawartości ich bagaży.- Ten symbol oznacza but - oznajmił triumfalnie.- Tak, popatrz, on go powtarza.Oczywiście, symbol może w rzeczywistości oznaczać zniszczoną skórę martwego zwierzęcia,ale kogo to obchodzi? Wreszcie coś osiągnęliśmy.Tworzymy słownik.Orion przeniósł wzrok z Ozziego na istotę.- Co on powtarza?- Symbol.Są w nim też inne składniki, ale cały czas się poruszają.Widzę je, ale niepotrafię ich narysować.Dlatego trzymam się podstaw.Te ruchome elementy mogą byćkodami gramatycznymi albo informacją dotyczącą kontekstu.- Ozzie, jaki symbol?- Usiądz, wszystko ci opowiem.- On mówi obrazkami? - Zapytał chłopak po dziesięciu minutach.- Aha.Tak brzmi najprostsze wyjaśnienie.- A jak brzmi skomplikowane?- Wzory, które wyświetla, są wizualnym językiem złożonym z obrazówodpowiadających naszym nazwom przedmiotów.Podejrzewam, że gdy dwie takie istotyrozmawiają ze sobą, dzieje się to niewiarygodnie szybko.Tego typu wzór może zawieraćmnóstwo informacji.Jestem pewien, że zrozumiałem dotąd jedynie podstawy.Postanowiłem,że spróbuję go nauczyć ludzkiego alfabetu.Nie dziwię się, że nie zrozumiał obrazków, którepróbowała mu pokazywać Sara.To taka sama różnica jak między ludzikiem narysowanymprzez małe dziecko a pełnym, kolorowym hologramem wyobrażającym człowieka.Obawiamsię, że tochee będzie się musiał nauczyć zniżać do naszego poziomu.- To świetnie.- W takim razie dlaczego mówisz tak, jakby spotkało cię najgorsze rozczarowanie wżyciu?- No bo to bardzo fajnie dla tochee i tak dalej, ale żadne notatki nie pomogą nam uciecz tego śmierdzącego świata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]